sobota, 28 lutego 2015

Rozdział VIII „Niespodziewany lot”


         Siedziałam wpatrzona w okno samolotu. Przez szybę poczekalni wyglądał Tomek. Zrobiło mi się strasznie smutno. W tym momencie ktoś się do mnie dosiadł. Nawet nie spojrzałam na niego. W pewnym momencie Tomek wyciągnął z plecaka wielkie serce z napisem: „Powodzenia. Daria Kocham cię”.W tej chwili nie mogłam powstrzymać łez. Zauważył to mój sąsiad:
-Nic ci nie jest?
-Wszystko w porządku. To tylko mój kochany chłopak-powiedziałam odrywając wzrok od szyby, gdyż samolot już ruszał.-Pan Mariusz?- zapytałam zdziwiona.
-Mariusz. Po prostu Mariusz- odpowiedział mój idol.
-Ja nazywam się Daria- wycisnęłam z siebie.
-Gdzie  gracie?- zapytał.
-Z tego co wiem to w  Oval Lingotto w Turynie.
- Wspaniale- tajemniczo odpowiedział.
-Czemu? Jeżeli można wiedzieć.
-My też gramy w tej hali i będę miał możliwość obejrzenia waszego meczu.
-Wcześniej nie widział pan jak gramy?
-Za każdym razem kiedy wybieram się ma mecz mamy trening albo wyjazd.
-Tak. Bycie sportowcem jest cudowne ale ma też wyrzeczenia.
-Masz może ochotę na wspólne zdjęcie?
-Z chęcią- odpowiedziałam.
Zrobiliśmy kilka fotek i porozmawialiśmy o fotografii. Od dawna wiedziałam, że Mariusz jest wielbicielem tej właśnie dziedziny. Ja również w wolny czasie lubię robić zdjęcia.. Wzięłam oczywiście swój aparat, aby porobić fotki ciekawych zdjęć i nie tylko. Mariusz wziął mój sprzęt pod pretekstem zobaczenia go z bliska. Okazało się po chwili, że przeglądał moje zdjęcia:
-Sama zrobiłaś to zdjęcie?- zapytał znienacka.
-Tak. Zrobiłam je dwa tygodnie temu na wycieczce ze znajomymi w Mrągowie.
-Nad Czosem?
-Tak-uśmiechnęłam się.
-Ja też byłem nad tym jeziorem- mówił szukając zdjęć w telefonie.- O tutaj.
Pokazał mi fotkę, n którym oprócz krajobrazu widać było Jego żonę Pauline i synka Arka.
- Śliczny ten pana Arek.
-Oj kochany ten mój synek. Tylko Paulina ma urwanie głowy.
-Wydaje się być grzeczny.
-Bo jest. Tylko ciągle by na mecze chodził.
-To dlatego, że chce być z panem.
-Oj tak. Mówiłem ci przecież żebyś mówiła do mnie po imieniu.
-Tak jakoś głupio.
-Nie wstydź się. Robimy w jednej branży- zaśmiał się.
-Czeka nas ciężki mecz. Zwłaszcza po tym ostatnim.
-Słyszałem, że przegrałyście po śliczniej walce.
-Prawda jest taka, że dziewczyny walczyły. Natomiast gdy tylko weszłam ja wszystko spieprzyłam.
-Nie bądź taka ostra dla siebie.
-Taka jest prawda. Nawet najmniejsza kiwka mi nie wychodziła. Skuteczność zaledwie 10% w ataku, 15% w bloku i 5% w zagrywce. Nawaliłam na całej linii.
-Nie rozmyślaj teraz o nim. Porozmawiaj  z trenerem i z kapitanem a potem popraw błędy i zapomnij o tym meczu.
-Tylko jest mały problem.
-Jaki?
-Ja jestem kapitanem.
-Teraz rozumiem twoje zachowanie. Masz może nagrany ten mecz?
-Nasz trener ma. Ale po co to pa... ci.
-Postaram się pomóc ci.
-Dziękuję. Ale chcę już o tym zapomnieć.
-Niema sprawy. Następny mecz będzie lepszy.
Nasza rozmowa trwała prawie cały lot. Siedziałam w innym przedziale niż reszta drużyny. Żadna z dziewczyn nie wiedziała z kim siedzę. Po wylądowaniu rozeszliśmy się do autokarów i pojechaliśmy do hotelu.
______________________________________________________________
Kolejny rozdział. Przeprasza, że tak długo. Komentujcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz