W środę rano obudziłam się radosna i wypoczęta.
Wzięłam poranny prysznic, założyłam długą koszulkę i poszłam zrobić śniadanie.
Jak się po chwili okazało nie tylko ja wstałam tak wcześnie:
-O wstałaś już. To chodź na
śniadanie.
-Co dzisiaj nasz szef kuchni
serwuje- zapytałam ze szczerym uśmiechem.
-Dzisiaj mamy mecz więc dużo
składników odżywczych w naszych ulubionych naleśnikach. Do tego sok
pomarańczowy.
-Pycha. Kto dzisiaj szykuje
napoje?
-Z tego co wiem to od dzisiaj
mamy sponsora, który daje nam wodę. Natomiast trener dostał po wczorajszym
treningu zalecenia, więc dodatki doda on.
-Włączę radio. Trzeba się
nastroić.
Po śniadaniu wyprasowałam mój
strój i spakowałam torbę. Postanowiłyśmy, że na hale pójdziemy na piechotę.
Szłyśmy uśmiechnięte aczkolwiek skupione. Każda z nas miała na uszach
słuchawki. Słuchałyśmy piosenek, które
nas nastrajały na mecz i pobudzały do działania. Tego czego brakowało mi do
szczęścia to te kilka treningów po wypadku. Na mój widok w szatni dziewczyny
bardzo się ucieszyły:
-Daria! Jesteś
nareszcie-zauważyła Iga.
-Wika to świetny kapitan. Ale
tylko ty potrafisz nas tak zmotywować. Jesteś jedynym kapitanem, który tak
krzyczy.
-Dzięki. A teraz nie gadać
tylko się rozgrzewać –zaśmiałam się.
Ta presja przed meczem, gdy
hala zaczyna się wypełniać a ty wiesz, że ci wszyscy ludzie przyszli tutaj,
żeby widzieć wygraną twojego zespołu. Traktuje dziewczyny jak moje siostry. W
całym klubie jestem najmłodsza. Wiktoria urodziła się na początku stycznia a ja
we wrześniu. Po rozgrzewce weszłyśmy jeszcze do szatni, aby powtórzyć
ustalenia. W holu spotkał mnie Tomek:
-Daria! Zaczekaj!-
krzykną.-Powodzenia kochanie.
-Dzięki. Co ty tu robisz
miałeś być u Wiktora.
-Pojedziemy do niego po
meczu. Przecież jak wyjdziemy o 14 to z pewnością zdążymy.
-Dobrze. Trzymaj kciuki.
Weszłam na boisko. Dwa
głębokie wdechy i możemy grać. Jako atakująca na mnie leży obciążenie
wykończenia większości akcji. Kilka pierwszych zagrań wpadało bez trudu. Jednak
później coś się zepsuło. Trener zdjął mnie z boiska. Na twarzach drużyny widać
było skupienie. Natomiast kibice zaniepokoili się. Pierwszy set przegrałyśmy do
20. W przerwie każda z nas zastanawiała się co trzeba poprawić. Po chwili
przerwy weszłam ponownie na boisko. Kolejne dwa sety należały do na. W czwartym
przy remisie 23 do 23 popełniłam błąd w serwisie. To nas pogrążyło. Czekał nas
tie-break. W piątym secie kolejne moje błędy spowodowały, że poprosiłam trenera
o zmianę. To był kolejny błąd. Spowodowałam to, że dziewczyny zaniepokoiły się.
Przy stanie 14-13 dla przeciwniczek trener postawił wszystko na jedną kartę.
Weszłam ponownie. Piłka powędrowała do mnie i znowu blok. Przegrałyśmy 3-2.
Pogratulowałam rywalką i ze złością na siebie wyszła z hali. Weszłam pod
prysznic i nareszcie mogłam wyładować emocje. Z moich oczu wypłynęły tak długo
skrywane łzy. Biłam się z myślami. Może jestem za młoda. Co poszło nie tak?
Czemu tyle błędów zrobiłam. Gdy wyszłam spod prysznica trener wszedł do szatni:
-Grałyście dobrze. Zrobiłyśmy
trochę za dużo błędów. Następnym razem będzie lepie. Widzimy się jutro przed
wylotem w siedzibie.
Szybko się ubrałam i
postanowiłam wyjść tak, aby Tomek nie zauważył. Niemiałam ochoty na żadne odwiedziny.
Mój plan nie wypalił. Przed drzwiami szatni czekał mój chłopak.
-To co kochanie jedziemy?
-Przepraszam cię ale jestem
zmęczona. Jutro wylatujemy do Włoch.
-Dobrze to chodź odwiozę cię
do domu.
-Dobra.
Wsiadłam razem z Wiką do
samochodu. Tomek z Danielem rozmawiali. Natomiast ja słuchałam muzyki.
Wysiadłam przed blokiem i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Poszłam do pokoju i
włączyłam muzykę dość głośno. Nagle ktoś zapukał do drzwi:
-Daria! Nic ci nie jest?-
zapytał Tomek.- Mogę wejść?
-Tak proszę.
-Kochanie coś się stało?-
zapytał przytulając mnie.
-Przegrałyśmy przeze mnie.
-Każdemu zdarza się słabszy
mecz.
-Słabszy tak ale to była
jakaś masakra. Dzieci z przedszkola grają lepiej.
-Kochanie ja wiem, że jesteś
ambitna. W sobotę kolejny mecz. Na pewno pójdzie wam lepiej.
-Zobaczymy.
Cały wieczór spędziłam w
pokoju z Tomkiem. Zasnęłam na jego ramionach. Następnego dnia pospałam chwilę
dłużej. Wstałam półtorej godziny przed zaplanowanym wyjazdem. Gdy tylko
spojrzałam na zegarek zdenerwowałam się:
-O matko jak późno! Czemu nie
obudziliście mnie wcześniej? Nie zdążę.
-Spokojnie- powiedział
Tomek.- Już spakowałem ci bagaż a na stole czeka twoje śniadanie.
-Dziękuję. Kochany jesteś-
przytuliłam się i dałam mu całusa.
Tomek zawiózł mój bagaż
prosto na lotnisko. Pierwszy raz od dłuższego czasu musiałam rozstać się z nim
na cztery dni. Na lotnisku ciągle w złym humorze po wczorajszym meczu
pożegnałam się z Tomkiem i usiadłam na moim miejscu. Jak się okazało tym samym
samolotem leciała kadra seniorów. Mój bilet był kupowany jako ostatni i nie
mogłam siedzieć z nikim z drużyny.
______________________________________________
Kolejny rozdział. Miłego czytania
:) Komentujcie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz