wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział V- " Nareszcie bal"



Było bardzo ciekawie. Wróciliśmy ok. 16:00. Na 17:00 mieliśmy zaplanowane spotkanie, na którym przedstawiliśmy strategię opracowaną poprzedniego dnia. Później była kolacja. Gdy wróciliśmy do pokoju w głowach mieliśmy już tylko to aby położyć się spać. Następny dzień był bardzo podobny jednak nie zwiedzaliśmy Bełchatowa tylko mieliśmy dwa treningi. W czwartek trenowaliśmy od 10 do 15 z przerwą na obiad. Na 18:00 zaplanowana został dyskoteka, która miała rozluźnić nas przed meczami. Umówiłam się z Andrzejem na 17:45. Gdy Oli i Wika były już gotowe do łazienki weszłam ja. Do przyjścia mojego towarzysza zostało mi ok. 45 minut więc na spokojnie wzięłam relaksacyjną kąpiel. Gdy wyszłam z wanny założyłam na siebie miętową sukienkę na szerokie ramiączka z szerokim czarnym paskiem, ciemną marynareczkę, cieniste rajstopki i buty na koturnie. Później zrobiłam sobie lekki makijaż a włosy wysuszyłam i uczesałam w koczek. Gdy wyszłam z łazienki poszłam do pokoju gdzie spryskałam się moimi ulubionymi perfumami oraz założyłam kolczyki i bransoletkę. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to Andrzej:
- Jej! Jak ty pięknie wyglądasz- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dzięki. Tobie również do twarzy w koszuli-odparłam.
- To znaczy, że wyglądam dobrze?
- Nawet bardzo- odpowiedziałam mu po czym Andrzej dał mi wielkiego buziaka.
- Dziękuję.
- Wejdź mamy jeszcze 10 minut- poprosiłam mu.
-Dobrze- wszedł do środka.- Cześć dziewczyny. Wyglądacie nieziemsko. Jednak ta ono istota jest najpiękniejsza- -powiedział pokazując na mnie.
- Dzięki. I w całości się z tobą zgadzam-odpowiedziała Wiki.
-Ja też –poparła ją Oliwia.
-Nie żebym miała coś przeciwko waszym rozmowom ale za 5 minut 18:00 więc chodźmy bo się spóźnimy- popędziłam ich.
- Już idziemy- odpowiedział za wszystkich Andrzej. 
Wyszliśmy więc. Gdy weszliśmy do Sali balowej wzrok wszystkich obecnych został skierowany na nas. Czułam się jak gwiazda. Pierwszy taniec jak zawsze był trochę nudny ale później bawiliśmy się coraz lepiej. Cała zabawa zakończyła się o drugiej w nocy. Wybawieni i weseli wróciliśmy do pokojów. Po zmyciu makijażu i przebraniu się w piżamę zasnęłam gdy tylko położyłam głowę na poduszce. Następnego dnia wszystko powtórzyliśmy jeszcze raz. Po obiedzie poszłyśmy ubrać się na mecz naszych chłopców. O 14:00 zwarte i gotowe czekałyśmy na autokar. Najpierw wsiedli chłopcy, później my. Gdy dojechaliśmy na miejsce my poszłyśmy usiąść a chłopaki przebrać się i jeszcze rozgrzać. O 16:00 gdy hala był wypełniona zaczął się mecz.

Cała zdenerwowana zauważyłam że jakiś chłopczyk zgubił się w woła swojego tatę. Podeszłam żeby mu pomóc i od razu go rozpoznałam był to Arek syn siatkarza Skry Bełchtów –Mariusza Wlazłego. Postanowiłam mu pomóc:
- Cześć jestem Kasia. Mogę w czymś ci pomóc?
- Ja jestem Arek i zgubiłem się.
- Nie martw się pomogę ci znaleźć rodziców.
- Przyszedłem z tatą, Olivierem i wujkiem Michałem-odpowiedział mi. Od razu wiedziałam o kogo chodzi.
- Zobacz twój tata już do ciebie idzie.
- Tu jesteś Areczku. Martwiłem się o ciebie- powiedział Mariusz Wlazły ja natomiast stałam jak wryta.
- Kasia mi pomogła cię zobaczyć.
- Dziękuje ci- powiedział patrząc na mnie.
- To drobiazg- wydusiłam z siebie.
- Co cię tu sprowadza? – zapytał mnie.
- Obecnie kibicuje mojemu chłopakowi i jego drużynie. Natomiast jutro ja i moje koleżanki zagramy tu w finale.
- To wy jesteście te fenomenalne siatkarki z Siedlec.
- Tak to my- odparłam z pełnym uśmiechem.
- A która z was jest panią kapitan?
- Ja - odpowiedziałam zawstydzona.
- Zaczyna się.
- Nareszcie. To ja już wrócę do dziewczyn.
- Dobrze to idź to swojej drużyny. Jeszcze raz dziękuję i powodzenia jutro.
- Dziękuję panu- po tych słowach wróciłam do dziewczyn.
__________________________________________________________________________
Kolejny rozdział. Komentujcie, jeżeli wam  się podoba  :)

1 komentarz:

  1. cudowny najlepszy ahh szkoda gadać genialny proszę szybko kolejny <3333

    OdpowiedzUsuń