sobota, 28 lutego 2015

Rozdział VIII „Niespodziewany lot”


         Siedziałam wpatrzona w okno samolotu. Przez szybę poczekalni wyglądał Tomek. Zrobiło mi się strasznie smutno. W tym momencie ktoś się do mnie dosiadł. Nawet nie spojrzałam na niego. W pewnym momencie Tomek wyciągnął z plecaka wielkie serce z napisem: „Powodzenia. Daria Kocham cię”.W tej chwili nie mogłam powstrzymać łez. Zauważył to mój sąsiad:
-Nic ci nie jest?
-Wszystko w porządku. To tylko mój kochany chłopak-powiedziałam odrywając wzrok od szyby, gdyż samolot już ruszał.-Pan Mariusz?- zapytałam zdziwiona.
-Mariusz. Po prostu Mariusz- odpowiedział mój idol.
-Ja nazywam się Daria- wycisnęłam z siebie.
-Gdzie  gracie?- zapytał.
-Z tego co wiem to w  Oval Lingotto w Turynie.
- Wspaniale- tajemniczo odpowiedział.
-Czemu? Jeżeli można wiedzieć.
-My też gramy w tej hali i będę miał możliwość obejrzenia waszego meczu.
-Wcześniej nie widział pan jak gramy?
-Za każdym razem kiedy wybieram się ma mecz mamy trening albo wyjazd.
-Tak. Bycie sportowcem jest cudowne ale ma też wyrzeczenia.
-Masz może ochotę na wspólne zdjęcie?
-Z chęcią- odpowiedziałam.
Zrobiliśmy kilka fotek i porozmawialiśmy o fotografii. Od dawna wiedziałam, że Mariusz jest wielbicielem tej właśnie dziedziny. Ja również w wolny czasie lubię robić zdjęcia.. Wzięłam oczywiście swój aparat, aby porobić fotki ciekawych zdjęć i nie tylko. Mariusz wziął mój sprzęt pod pretekstem zobaczenia go z bliska. Okazało się po chwili, że przeglądał moje zdjęcia:
-Sama zrobiłaś to zdjęcie?- zapytał znienacka.
-Tak. Zrobiłam je dwa tygodnie temu na wycieczce ze znajomymi w Mrągowie.
-Nad Czosem?
-Tak-uśmiechnęłam się.
-Ja też byłem nad tym jeziorem- mówił szukając zdjęć w telefonie.- O tutaj.
Pokazał mi fotkę, n którym oprócz krajobrazu widać było Jego żonę Pauline i synka Arka.
- Śliczny ten pana Arek.
-Oj kochany ten mój synek. Tylko Paulina ma urwanie głowy.
-Wydaje się być grzeczny.
-Bo jest. Tylko ciągle by na mecze chodził.
-To dlatego, że chce być z panem.
-Oj tak. Mówiłem ci przecież żebyś mówiła do mnie po imieniu.
-Tak jakoś głupio.
-Nie wstydź się. Robimy w jednej branży- zaśmiał się.
-Czeka nas ciężki mecz. Zwłaszcza po tym ostatnim.
-Słyszałem, że przegrałyście po śliczniej walce.
-Prawda jest taka, że dziewczyny walczyły. Natomiast gdy tylko weszłam ja wszystko spieprzyłam.
-Nie bądź taka ostra dla siebie.
-Taka jest prawda. Nawet najmniejsza kiwka mi nie wychodziła. Skuteczność zaledwie 10% w ataku, 15% w bloku i 5% w zagrywce. Nawaliłam na całej linii.
-Nie rozmyślaj teraz o nim. Porozmawiaj  z trenerem i z kapitanem a potem popraw błędy i zapomnij o tym meczu.
-Tylko jest mały problem.
-Jaki?
-Ja jestem kapitanem.
-Teraz rozumiem twoje zachowanie. Masz może nagrany ten mecz?
-Nasz trener ma. Ale po co to pa... ci.
-Postaram się pomóc ci.
-Dziękuję. Ale chcę już o tym zapomnieć.
-Niema sprawy. Następny mecz będzie lepszy.
Nasza rozmowa trwała prawie cały lot. Siedziałam w innym przedziale niż reszta drużyny. Żadna z dziewczyn nie wiedziała z kim siedzę. Po wylądowaniu rozeszliśmy się do autokarów i pojechaliśmy do hotelu.
______________________________________________________________
Kolejny rozdział. Przeprasza, że tak długo. Komentujcie :)

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział VII „Nareszcie gram”



W  środę rano obudziłam się radosna i wypoczęta. Wzięłam poranny prysznic, założyłam długą koszulkę i poszłam zrobić śniadanie. Jak się po chwili okazało nie tylko ja wstałam tak wcześnie:
-O wstałaś już. To chodź na śniadanie.
-Co dzisiaj nasz szef kuchni serwuje- zapytałam ze szczerym uśmiechem.
-Dzisiaj mamy mecz więc dużo składników odżywczych w naszych ulubionych naleśnikach. Do tego sok pomarańczowy.
-Pycha. Kto dzisiaj szykuje napoje?
-Z tego co wiem to od dzisiaj mamy sponsora, który daje nam wodę. Natomiast trener dostał po wczorajszym treningu zalecenia, więc dodatki doda on.
-Włączę radio. Trzeba się nastroić.
Po śniadaniu wyprasowałam mój strój i spakowałam torbę. Postanowiłyśmy, że na hale pójdziemy na piechotę. Szłyśmy uśmiechnięte aczkolwiek skupione. Każda z nas miała na uszach słuchawki. Słuchałyśmy piosenek,  które nas nastrajały na mecz i pobudzały do działania. Tego czego brakowało mi do szczęścia to te kilka treningów po wypadku. Na mój widok w szatni dziewczyny bardzo się ucieszyły:
-Daria! Jesteś nareszcie-zauważyła Iga.
-Wika to świetny kapitan. Ale tylko ty potrafisz nas tak zmotywować. Jesteś jedynym kapitanem, który tak krzyczy.
-Dzięki. A teraz nie gadać tylko się rozgrzewać –zaśmiałam się.
Ta presja przed meczem, gdy hala zaczyna się wypełniać a ty wiesz, że ci wszyscy ludzie przyszli tutaj, żeby widzieć wygraną twojego zespołu. Traktuje dziewczyny jak moje siostry. W całym klubie jestem najmłodsza. Wiktoria urodziła się na początku stycznia a ja we wrześniu. Po rozgrzewce weszłyśmy jeszcze do szatni, aby powtórzyć ustalenia. W holu spotkał mnie Tomek:
-Daria! Zaczekaj!- krzykną.-Powodzenia kochanie.
-Dzięki. Co ty tu robisz miałeś być u Wiktora.
-Pojedziemy do niego po meczu. Przecież jak wyjdziemy o 14 to z pewnością zdążymy.
-Dobrze. Trzymaj kciuki.
Weszłam na boisko. Dwa głębokie wdechy i możemy grać. Jako atakująca na mnie leży obciążenie wykończenia większości akcji. Kilka pierwszych zagrań wpadało bez trudu. Jednak później coś się zepsuło. Trener zdjął mnie z boiska. Na twarzach drużyny widać było skupienie. Natomiast kibice zaniepokoili się. Pierwszy set przegrałyśmy do 20. W przerwie każda z nas zastanawiała się co trzeba poprawić. Po chwili przerwy weszłam ponownie na boisko. Kolejne dwa sety należały do na. W czwartym przy remisie 23 do 23 popełniłam błąd w serwisie. To nas pogrążyło. Czekał nas tie-break. W piątym secie kolejne moje błędy spowodowały, że poprosiłam trenera o zmianę. To był kolejny błąd. Spowodowałam to, że dziewczyny zaniepokoiły się. Przy stanie 14-13 dla przeciwniczek trener postawił wszystko na jedną kartę. Weszłam ponownie. Piłka powędrowała do mnie i znowu blok. Przegrałyśmy 3-2. Pogratulowałam rywalką i ze złością na siebie wyszła z hali. Weszłam pod prysznic i nareszcie mogłam wyładować emocje. Z moich oczu wypłynęły tak długo skrywane łzy. Biłam się z myślami. Może jestem za młoda. Co poszło nie tak? Czemu tyle błędów zrobiłam. Gdy wyszłam spod prysznica trener wszedł do szatni:
-Grałyście dobrze. Zrobiłyśmy trochę za dużo błędów. Następnym razem będzie lepie. Widzimy się jutro przed wylotem w siedzibie.
Szybko się ubrałam i postanowiłam wyjść tak, aby Tomek nie zauważył. Niemiałam ochoty na żadne odwiedziny. Mój plan nie wypalił. Przed drzwiami szatni czekał mój chłopak.
-To co kochanie jedziemy?
-Przepraszam cię ale jestem zmęczona. Jutro wylatujemy do Włoch.
-Dobrze to chodź odwiozę cię do domu.
-Dobra.
Wsiadłam razem z Wiką do samochodu. Tomek z Danielem rozmawiali. Natomiast ja słuchałam muzyki. Wysiadłam przed blokiem i szybkim krokiem ruszyłam do domu. Poszłam do pokoju i włączyłam muzykę dość głośno. Nagle ktoś zapukał do drzwi:
-Daria! Nic ci nie jest?- zapytał Tomek.- Mogę wejść?
-Tak proszę.
-Kochanie coś się stało?- zapytał przytulając mnie.
-Przegrałyśmy przeze mnie.
-Każdemu zdarza się słabszy mecz.
-Słabszy tak ale to była jakaś masakra. Dzieci z przedszkola grają lepiej.
-Kochanie ja wiem, że jesteś ambitna. W sobotę kolejny mecz. Na pewno pójdzie wam lepiej.
-Zobaczymy.
Cały wieczór spędziłam w pokoju z Tomkiem. Zasnęłam na jego ramionach. Następnego dnia pospałam chwilę dłużej. Wstałam półtorej godziny przed zaplanowanym wyjazdem. Gdy tylko spojrzałam na zegarek zdenerwowałam się:
-O matko jak późno! Czemu nie obudziliście mnie wcześniej? Nie zdążę.
-Spokojnie- powiedział Tomek.- Już spakowałem ci bagaż a na stole czeka twoje śniadanie.
-Dziękuję. Kochany jesteś- przytuliłam się i dałam mu całusa.
Tomek zawiózł mój bagaż prosto na lotnisko. Pierwszy raz od dłuższego czasu musiałam rozstać się z nim na cztery dni. Na lotnisku ciągle w złym humorze po wczorajszym meczu pożegnałam się z Tomkiem i usiadłam na moim miejscu. Jak się okazało tym samym samolotem leciała kadra seniorów. Mój bilet był kupowany jako ostatni i nie mogłam  siedzieć z nikim z drużyny. 
______________________________________________
Kolejny rozdział. Miłego czytania
:) Komentujcie :)

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział VI „Ukryte talenty”



Nagle DJ ogłosił, że zaczyna się konkurs karaoke:
-Na początek zapraszam panie.
-Daria idź. Ty ładnie śpiewasz.
-Nie. Nie będę się ośmieszać.
-Daria! Daria! Daria!- zaczęli krzyczeć.
- Dobra już tylko uciszcie się już- zaśmiałam się.
-O mamy pierwszą ochotniczkę- DJ wskazał na mnie.-Zgaduje, że ty to Daria.
-Tak-ponownie wybuchłam śmiechem.
-Masz do dyspozycji dwie piosenki w jednej rundzie. Idź i wybierz a my czekamy na kolejnych ochotników.
Po wybraniu 10 pań zaczęłam pierwszą rundę.
-Pierwsza twoja piosenka to...
-Margaret: „Start a fire”- ogłosiłam po czym zaczęłam śpiewać. Po pierwszej piosence dostałam ogromne brawa.
-Druga piosenka to…
- Ewa Jach: „Nie boje się”. Tą wspaniałą piosenkę dedykują mojemu kochanemu Tomkowi- powiedziałam po czym posłałam mu buziaka.
Po skończonej piosence poszłam do naszego stolika i przytuliłam się do Tomka. Chyba wszystkim się podobało, bo dostałam ogromne brawa. Gdy zbliżyłam się do Tomka w jego oczach ujrzałam  łzę. Był to dowód na to, że to co przed chwilą się wydarzyło było dla niego wyjątkowe. Do następnego etapu przeszły dwie panie: Ja i jeszcze jakaś dziewczyna. Miałyśmy zaśpiewać każda po jednej piosence i duet. Ja zaśpiewałam utwór Celine Dion: „My heard wil go on”. Podczas wykonu na twarzach wielu kobiet w klubie pojawiły się łzy. Wiktoria płakała jak bóbr a Daniel miał okazję aby ją przytulić. Moja konkurentka zaśpiewała piosenkę Adele: „Roling In the deep”. W duecie śpiewałyśmy utwór Anny Jantar: „Tyle słońca w całym mieście”. W momencie kiedy śpiewałyśmy publika głosowała. Gdy ogłaszano wyniki obie stałyśmy uśmiechnięte.
-Pierwszy konkurs karaoke dla pań wygrywa Daria.
-Dziękuję bardzo.
-W nagrodę dla ciebie i dla bliskiej ci osoby dwa bilety na mecz naszych siatkarek. Już w tą środę.
Gdy to usłyszałam zaczęłam się śmiać. Tomek, Daniel i Daria prawie turlali się ze śmiechu.
-Tylko mamy mały problem. Bo ja jestem w tej drużynie i to ja z całą moją będę zapewniać publice widowisko- powiedziałam po czym wszyscy (nie licząc DJ) wybuchli śmiechem.
-W takim razie może kwiaty?
-Może kwiaty- zaśmiałam się.
-Dziękuje wam bardzo. Teraz czas na panów.
Wróciłam do stolika i tym razem się odegrałam:
-Tomek! Tomek! Tomek!
-Dla ciebie kochanie wszystko.
Pierwszą piosenką Tomka była „Autobiografia” Perfektu. Nawet nie wiedział jak bardzo wzrusza mnie ta piosenka.
-Daria. Wszystko w porządku?- zapytał Daniel.
-Tak-odpowiedziałam przez łzy.- Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym…-zaczęłam śpiewać razem z Tomkiem.
Gdy ślady łez już wyschły Tomek ponownie wszedł na scenę z mikrofonem w ręku.
-Kochanie to dla ciebie-powiedział patrząc mi prosto w oczy.
Tym razem zaśpiewał „A ty całuj mnie” Pawła Kukiza i Piersi. Gdy skończył stałam i krzyknęłam:
-Oczywiście. Zawsze i wszędzie.
Tomek przeszedł do kolejnej rundy i zaśpiewał jeszcze „Bałkanice”. Niestety zajął drugie miejsce. Bawiliśmy się do późna. Było cudownie. Rozeszliśmy się do domów w świetnych humorach. Tomek jak zawsze na pożegnanie musiał mnie wyściskać. 
____________________________________________________________
Ten rozdział nieco krótszy, ale wart przeczytania. Komentujcie. :)

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział V –„Przyjaźń łączy”




Gdy włączyłam lampkę w salonie chciałam przejść do kuchni, ale to co ujrzałam na kanapie spowodowało, że poczułam się znakomicie. Ujrzałam śpiących razem Wiktorię i Daniela. Już wcześniej widziałam, że Daniel coś czuje do Wiki. Postanowiła ich nie budzić i poszłam spać. Napisałam jeszcze do Tomka SMS-a:
                        Kochanie nigdy nie zgadniesz co spotkało mnie w domu. Jutro widzimy się więc ci powiem. Dobranoc kochany <3.
Następnego dnia gdy wstałam w wyszłam z pokoju zorientowałam się, że Wika powinna już wstać. Poszłam do kuchni i szykując śniadanie powiedziałam:
-Śpiochu. Ja wiem, że ci dobrze ale wstawaj bo za półtorej godziny trening się zaczyna.
Wika zerwała się z łóżka:
-Która godzina?
-10:00.
-To ja wstaje a Daniel niech jeszcze pośpi.
-Ale dzisiejszy wieczór rezerwujesz dla mnie.
-Dobra- odpowiedziała śmiejąc się.
Danel wstał w momencie gdy Wiktoria już się ubrała. Wyszliśmy wszyscy razem. Ja i Wika poszłyśmy na hale, a Daniel do domu, aby się przebrać. W drodze na hale miałam chwilę, aby pogadać z Wiką.
-I jak było?- zapytałam.
-To był impuls on jest taki przystojny i miły.
-Nie tłumacz mi się. Ja jestem szczęśliwa i osobiście uważam, że to chłopak idealny dla ciebie.
-Naprawdę?
-Tak. Mam jeszcze prośbę. Postarajcie się wygrać ten mecz. Bo ty będziesz kapitanem.
-Dla ciebie wszystko. Tylko nie denerwuj się bo jeszcze zawału dostaniesz.
-Nie martw się. Dam radę.
Usiadłam na stanowisku dla nie grających teraz zawodniczek i obserwowałam trening. Gdy zaczynał się mecz za mną usiadł Tomek:
-Kochanie!- krzyknął.
Odwróciłam się i ujrzałam Tomka i Daniela w świetnych humorach. Wstałam podeszłam do niego i czule się przywitałam zapominając o całym świecie. Po pierwszym wygranych przez dziewczyny meczu poszłam na rozmowę z naszym lekarzem drużynowym, który mnie wezwał.
-Dzień dobry panie doktorze-przywitałam się wchodząc do gabinetu, gdzie oprócz lekarza czekał  nasz trener.
-Witaj. Wejdź Daria.
-Coś się stało?
-W pewnym sensie. Mamy dla ciebie dwie informacje. Jedną do zawodniczki, druga dla pani kapitan.
-Nie straszcie mnie. O co chodzi?- zapytałam z przerażeniem w oczach.
-Pierwsza ode mnie- powiedział lekarz. –Zagrasz w następnym meczu.
Gdy tylko to usłyszałam od razu na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-To cudownie.
-Teraz ta druga wiadomość. Wczoraj wieczorem dowiedzieliśmy się, że awansowaliśmy do Ligi Mistrzyń i następny mecz we Włoszech już za tydzień.
-A co następny w naszej lidze?
- Za trzy dni. Czyli w środę.
- To cudownie. To może ja pójdę i powiem dziewczynom o naszym awansie?
- I to jest genialny pomysł- zaśmiał się trener.
Pobiegłam do szatni, gdzie czekały dziewczyny.
-Mam dla was dwie wiadomości. Następny mecz zagram z wami.
-To cudownie- przytuliła mnie Wika.- A druga?
-Wczoraj nasi trenerzy dowiedzieli się, że za tydzień odbędzie się nasz pierwszy mecz w lidze mistrzyń- poinformowałam je z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-Naprawdę? Aaaaaaaaaaa- krzyknęły dziewczyny.
-Coś się stało?- do szatni wbiegł z przerażeniem Tomek.
-Tak kochanie. Gramy w lidze mistrzyń!!!!!!!- krzyknęłam i go przytuliłam.
-Co ja słyszę? Moja Wika będzie musiała mnie opuścić- wszedł zadowolony chłopak mojej przyjaciółki.
-No nie! Wszystkie mają chłopaka a ja ciągle singielka- zaśmiała się Ania.
-Nie przejmuj się na pewno kogoś znajdziesz.
-Właściwie to dobrze mi. A sama nie mieszkam mam kota.
-Ja niestety nie mam ale kocham te stworzenia.
Poczekaliśmy  na Wiktorię, która się przebierała i całą czwórką poszliśmy do klubu. W łazience wskoczyłyśmy w wygodne ubrania.

Kochanie mogę prosić cię do taniec?- zapytał się Tomek.
-Oczywiście- odpowiedziałam mu.
Weszliśmy na parkiet i zaczęliśmy tańczyć.

______________________________________________________________________________
Kolejny rozdział :) Komentujcie <3

środa, 18 lutego 2015

Rozdział IV-„To ten jedyny?”



     Stałam jak słup soli. Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. W końcu wydusiłam to z siebie:
- Ja ciebie też.
Przytulił mi i ustaliliśmy, że Wiktorii i Danielowi powiemy jutro wieczorem podczas kolacji. Wróciliśmy na stanowiska i obserwowaliśmy dalszą cześć spotkania. Przed 21 byłyśmy z Wiką w domu. Od ostatniej kłótni z Igorem Wiktoria mieszka ze mną. Następnego dnia wieczorem, gdy Wika poszła na zakupy ja przygotowałam kolację. Na stole przykrytym białym obrusem postawiłam czerwone świece. Ugotowałam moje popisowe dania i poszłam się przebrać. Założyłam swoją nową sukienkę i dobrałam dodatki.

Gdy wychodziłam z łazienki do mieszkania weszła Wika:
-Wow! Wybierasz się gdzieś?
-Nie! A ty idź i się przebierz bo za 30 minut przyjdą goście.
-Jacy? Kto przychodzi?
-Niespodzianka- odpowiedziałam robiąc atmosferę niecierpliwości.
O 19:00 do drzwi mojego mieszkania zapukał Tomek z Danielem. Poszłam otworzyć, ponieważ Wika kończyła deser.
- Wi…taj- powiedział ze zdziwieniem Tomek
-Cześć. Wejdźcie.
- Wyglądasz bosko ko...
-Tak wiem kolana miękną- zaśmiałam się.
- Daniel idź do stołu a ja zaraz przyjdę- powiedziałam z uśmiechem.
-Dzięki, bo by się za wcześnie wydało.
-Od tego jestem.
Tomek zasiadł do stołu a ja poszłam do kuchni po przystawkę. Po zjedzeniu przystawki skierowałam się po drugie danie, natomiast Tomek wyszedł. Wrócił dwie minuty późnej.
-Daria! Chodź na chwilę. Proszę
-Już lecę. Co się stało?
-Teraz powiemy im co i jak?
-Dobrze a po co wychodziłeś?
-Niespodzianka.
Weszłam do salonu :
-Wika, Daniel posłuchajcie nas przez chwile- powiedziałam a w tej chwili wszedł Tomek z moimi ulubionymi czerwonymi i herbacianymi różami.
-Ja i Daria jesteśmy parą-powiedział poczym pocałował mnie.
-Jak się cieszę kochana- przytuliła mnie Wika.
W miłym towarzystwie spędziliśmy miły wieczór. Chłopaki zostali u nas na noc, bo następnego dnia grali pierwszy mecz w lidze i bliżej mieli do hali. Rano wstaliśmy o 10:00. Chłopaki poszli na trening na 12:00, a my na 15:00 na mecz.  Założyłam moją ulubioną koszulką do kibicowania.

Lekko się umalowałam i wyszłam wraz z Wiktorią aby kibicować mojemu CHŁOPAKOWI (jak to pięknie brzmi). Weszłam na halę u boku z Wiką i usiadłam w miejscu przeznaczonym dla zawodniczek klubu.
-Hej kochanie-podszedł do mnie Tomek i pocałował mnie.
-Hej. Powodzenia kotku-odpowiedziałam mu.
-Daria. Między tobą a Tomkiem coś jest- zapytała się Oliwia.
-Tak-odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Daria!- zawołał Tomek i przesłał mi całusa.
-Ja ciebie też.
W tym momencie zaczął się mecz. Kibicowałam z całych sił. Cały mecz był fantastyczny i co najważniejsze wygrany 3:0. Po ostatniej piłce wyszedł przewodniczący klubu i wręczył Wiktorowi statuetkę MVP. Po  meczu ja i Tomek poszliśmy jeszcze do kawiarni na ciacho, natomiast Wika wróciła do domu z Danielem. Przed północą wróciłam do mieszkania. To co ujrzałam w salonie zaparło mi dech w piersiach.
____________________________________________________________________
Kolejny rozdział. Komentujcie :) 

wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział III „Początek niezwykłej miłości?”



Następnego dnia rano przyszła do mnie Wiktoria i przyniosła mi ubrania.
- Wskakuj w nie i możemy już iść.
-Naprawdę? To cudownie. Daj mi 15 minut.
Powiedziałam wstając z łóżka. Przeprałam się i spakowałam ubrania w torbę. Gdy wyszłyśmy z budynku spotkała mnie kolejna niespodzianka. Na parkingu czekał Tomek.
-Witaj. Jak się czujesz?
-Dobrze. To co odwiozę was do domu.
-Nie. Najpierw jedziemy do klubu- wtrąciłam.
-Nie chcesz odpocząć?
-Chce załatwić sprawę z ligą.
- W takim razie kurs do klubu.
Z trener i lekarzem zespołu uzgodniłam szczegóły ligi i mojej gry. Gdy wyszłam z gabinetu, Wiki i Tomek od razu zaczęli zadawać pytania:
- Pani kapitan jak będzie wyglądał najbliższy mecz?
-W najbliższym z Będzinem nie zagram. A waszym kapitanem w zastępstwie będzie….. I tego dowiecie się przed meczem. Bo oczywiście przyjdę.
-A kiedy ty wracasz?
-Najprawdopodobniej na drugi mecz. Ale to jeszcze niepewne.
-Czyli możemy już jechać do ciebie do domu?
-Jeszcze rzeczy Wiki.
-Daria. Ja poszłam sama i je zabrałam.
-Jesteś nieodpowiedzialna ale dobrze, że nic ci nie jest. W takim razie możemy jechać do domu-postanowiłam.
W mieszkaniu czekała mnie kolejna niespodzianka. Czekał tam Daniel z obiadem. Całe popołudnie i wieczór przegadaliśmy rozmawiając o nas i o siatkówce. Tomek i Daniel wyszli przed północą.
-O matko!! Tomek jest cudowny- westchnęłam.
- Chyba ktoś tu się zakochał- powiedziała  z uśmiechem na twarzy.
-On jest po prostu ideałem. Ale dość gadania idziemy spać, bo jutro trzeba iść na trening.
Zasnęłam szybko. Następnego dnia rano wstałam o 9:00 i obudziłam Wikę. Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy na trening. Ja siedziałam na ławce obok naszego statystyka, a dziewczyny grały. Ze smutkiem patrzyłam na to co się działo. Pod koniec treningu do hali wtargnął Igor.
-Wiktoria!!! Idziesz ze mną!- zaczął krzyczeć i szarpać Wikę.
-Nie! Nie jestem twoją własnością!
W tym momencie przeskoczyłam przez bandę i podbiegłam do miejsca szamotaniny.
-Zostaw ją ty bydlaku!- wtrąciłam się.
-Nie wtrącaj się, bo dostaniesz!- zagroził mi.
Miałyśmy pecha bo akurat teraz nie było nikogo oprócz mnie i Wiki. Na szczęście w tym momencie do hali, zaalarmowani krzykami wbiegli Tomek i Daniel:
-Zostaw je!- krzyknął Tomek.
Chłopaki szybko obezwładnili Igora i wezwali policje. Po całym zajściu Daniel odwiózł nas do mojego mieszkania. Tomek postanowił, że tą noc spędzi u mnie, żebyśmy czuły się bezpieczne.
Następnego dnia rano całą sprawę zgłosiliśmy na policje. Wieczorem w siedzibie naszego klubu odbywał się mecz juniorów. Zostaliśmy zaproszeni w charakterze obserwatorów. Po meczu mieliśmy podpowiedzieć kilka szczegółów. Dzieciaki wymiatały. Można było znaleźć kilka drobiazgów, które trzeba podszlifować ale ogólnie było fantastycznie. Między setami podszedł do mnie Tomek, który poprosił mnie o rozmowę na osobności. Zdziwiona poszłam z nim w ustronne miejsce.
-Daria! – zwrócił się do mnie wzbudzając we mnie dziwne uczucie.
-Tak?
-Nie wiem jak ci to powiedzieć.
-Najlepiej po prostu- poradziłam mu.
Tomek wziął głęboki oddech, przymknął oczy i rzekł:
-Kocham Cię!

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział II „W obawie o zdrowie”



W momencie gdy się ocknęłam nad sobą ujrzałam przerażonego trenera, całą drużynę i tego biednego chłopaka, bladego ze strachu. Chciałam wstać jednak nikt mi nie pozwolił.
-Nic ci nie jest?- zapytał z przerażeniem w oczach.
-Nie tylko trochę mnie głowa boli. Masz atomową zagrywkę, tylko szkoda, że autową.- zażartowałam.
-Widzę, że dopisuje ci poczucie humoru.
-Tak ona zawsze jest uśmiechnięta- wtrąciła się Wiktoria.
-Odsuńcie się, bo właśnie karetka przyjechała- powiedział trenerka.
-Ale nic mi nie jest.
-Leż bo możesz mieć uraz głowy- powiedział strasznie poważny lekarz pogotowia.
- Dobrze- odpowiedziałam oddając się w ręce ratowników.
- Musimy zabrać cię na szczegółowe badania do szpitala- oznajmił lekarz.
- Pojadę za tobą- krzyknęła Wiktoria, gdy drzwi od karetki właśnie się zamykały.- Tylko jak- dodała pod nosem.

Z perspektywy Wiki:
            Boże to wyglądało okropnie. Mam nadzieje, że nic jej nie jest.
-Cześć. Nazywam się Daniel. Mogę podrzucić Cię do szpitala, bo i tak wiozę Tomka.
- Naprawdę? Byłabym bardzo wdzięczna.
-Spoko. Niema  problemu. Wskakuj i jedziemy.
- Panie Mariuszu! Jak tylko coś się dowiem to panu przekaże.
- Dobrze koniecznie powiedz..
Wsiadłam do samochodu Daniela. Podczas drogi dowiedziałam się, że obaj grają w naszym klubie. Daniel jest bardzo miłym chłopakiem. Niezwykle przystojny i miły. Tomek natomiast jest bardzo zamknięty w sobie. Może dlatego, że czuje winny całej tej sytuacji. Do szpitala dojechaliśmy tuż za karetką. Po godzinie mogłam wejść do Darii.

Z punktu widzenia Darii:
            Po godzinnych badaniach nareszcie dali mi spokój. Lekarz powiedział, że na oddziale muszę zostać do jutra. Moją pierwszą myślą jaka przemknęła mi w myślach było: „I chyba nici z pierwszego meczu w lidze”. W tym momencie weszła Wika:
-Cześć kochana. Jak się czujesz?- zapytała siadając przy mnie.
-Dobrze tylko głowa mnie boli.
- Mówili kiedy cię stąd wypuszczą?
- Jutro.
- Ktoś czeka, aby cię odwiedzić.
- Kto?
-Zobaczysz jak wejdzie. O ile się zgodzisz.
- Dobrze. Niech wejdzie.
W tym momencie w drzwiach staną ten chłopak, który mnie trafił.
-Cześć. Tomek jestem. Jak się czujesz?
-Hej. Daria. Dobrze.
-Przepraszam Cię ogromnie- powiedział skruszony.
- Nic się niestało.
- Sory, że wam przerywam, ale byłam u twojego lekarza i powiedział, że przez co najmniej tydzień musisz pauzować.
- No nie! Przecież za tydzień gramy pierwszy mecz w lidze. I co teraz?
- Jutro jak wyjdziesz to porozmawiamy. To ja już pójdę.
- Wika! Masz klucze i idź do mnie, Nie wracaj do mieszkania, bo Igor może być. Po twoje ubrania, pójdziemy jutro.
- Nie będę ci robić kłopotu.
-Wika! Nie pozwolę żebyś wróciła do tego potwora.
- Dobra. Później przyniosę ci jakieś ubrania. Pa.
-Pa.
-Twarda z ciebie dziewczyna- zaśmiał się Tomek.
-Gdybym nie była twarda to nie grałabym w siatę.
- A dlaczego akurat siatkówka.
-No cóż miłość nie wybiera-zaśmiałam się.
Nasza rozmowa trwała ok. godziny. Później Tomek wyszedł.
 __________________________________________________________________
oto drugi rozdział opowiadania specjalnie dla was :) KOmentujcie
 

sobota, 14 lutego 2015

Rozdział I - "Początek czegoś pięknego”



Bohaterowie:
Daria: Lat 18. Wysoka, niebieskooka, blondyna. Nosi okulary i aparat ortodontyczny. Kocha siatkówkę, zwierzęta, muzykę i sport. Uwielbia oglądać kabarety.(Większość sytuacji opisywana z jej perspektywy)
Tomek: Lat: 19. Wysoki, brunet o brązowych oczach. Kocha siatkówkę i zwierzęta. Uwielbia kabarety. Lubi dobrą nutę.
Wiktoria: Lat: 18. Najlepsza przyjaciółka Darii. Gra w siatkówkę i kosza. Lubi muzykę i dobre stylowy.
Daniel: Lat:19. Przyjaciel Tomka. Gra w siatkówkę. Lubi imprezować i słuchać muzy.
Co łączy te wszystkie postacie?
Uczęszczają na treningi w tym samym klubie.



            Piękny poranek. Wstałam ok. 8:00, za sprawą  Wiktorii, która właśnie do mnie zatelefonowała:
-Cześć Daria. Śpisz?
- Już nie. Coś się stało? – zapytałam ponieważ wiedziałam, że Wika to śpioch.
- Tak wiesz, że za dwie godziny mamy trening?
-Co? Przecież dzisiaj niedziela.
- Tak, ale jutro Mamy jakiś sparing i musimy zgrać się z nowymi zawodniczkami.
- Dobra to za godzinę u mnie. Ok.?
-Spoko. Do zobaczenia.
- Pa- pożegnałam się z Wiką.
Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Poranna toaleta zajęła mi dwadzieścia minut. Wskoczyłam w wygodne ciuchy i skierowałam się do kuchni. Od dwóch miesięcy mieszkam w cudownym Bełchatowie. Po śniadaniu spakowałam torbę na trening i czekałam na Wikę. Równo o 9:00 pojawiła się przed moimi drzwiami.
- Gotowa?- przywitała mnie, dając mi buziaka w policzek.
- Oczywiście. Jestem zwarta i gotowa. Możemy jechać tylko wezmę torbę i klucze.
-Ok. Czekam.
W dość szybkim tempie dotarłyśmy do hali, ponieważ podwiózł nam chłopak Wiki, Igor. Jest on dwa lata od nas starszy. Wygląda bosko, chociaż ma trudny charakter. Ciężko mi się z nim dogadać. Wysiadłyśmy z samochodu informując Igora, że może nam się dzisiaj przeciągnąć. W szatni byłyśmy pierwsze. Przebrałyśmy się i poszłyśmy przygotować salę, ponieważ w dni świąteczne jesteśmy za to odpowiedzialne. O 10 cała drużyna była gotowa to treningu. Gra szła nam rewelacyjnie. Skończyłyśmy o 13. Po treningu każda z nas pojechała do siebie i spędziła miłą niedzielę. Późnym wieczorem kiedy kładłam spać do moich drzwi ktoś zapukał. Zdziwiona otworzyłam. To co ujrzałam przeraziło mnie. Za drzwiami kryła się Wiktoria cała we łzach.
- Matko Święta! Co się stało?
- Zerwałam z Igorem- powiedziała przez łzy.
-Wejdź kochana- oznajmiłam wpuszczając ją do środka.- Siądź na kanapie ja pójdę po chusteczki i koc.
- Przepraszam cię, że tak późno, ale muszę z kimś pogadać.
- Niema sprawy. Od czego są przyjaciółki- powiedziałam siadając obok niej.- Teraz spokojnie opowiedz mi co się wydarzyło.
-To może ja zacznę od początku.
Nasza rozmowa trwała do drugiej w nocy. Wiktoria opowiedział mi jak nakryła Igora na zdradzie. Podeszła do niego i zapytała się go kto to jest, na co on uderzył ją w twarz. Przygotowałam Wiktorii łóżko i poszłyśmy spać. Następnego dnia rano na jej twarzy oprócz śladu łez widniał ogromny siniak. Przez dwie godziny próbowałyśmy go zamaskować jednak nie dało się. Wiktoria chciała zrezygnować z meczu jednak namówiłam ją żeby nie rezygnowała bo za tydzień zaczyna się liga. Z ogromnym stresem weszłyśmy do szatni. Dziewczyny z drużyny przerażone widokiem chciały wiedzieć co się stało Wice, jednak ona na pierwsze pytanie „Co ci się stało?” rozkleiła się. Poprosiłam je, aby nie poruszały tego tematu. Sama pobiegłam za Wiką i postawiłam ją na nogi mocną kawą. Czekała mnie jeszcze trudna rozmowa z naszym trenerem. Musiałam jej wszystko wytłumaczyć. Skupione i gotowe do walki wyszłyśmy na boisko. Podczas gry Wiktoria zapomniała o sytuacji z wczorajszego wieczoru. Nawet przez chwile na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zadowolona z całej sytuacji zeszłam z boiska po gwizdku kończącym mecz. Wygrałyśmy 3-1 z dziewczynami z Lublina. W tej chwili jeden z naszych chłopaków z kadry ćwiczył właśnie zagrywkę i trafił, rozpędzoną do 100km/h w moją głowę. Z wielkim bólem upadłam na podłogę. Na kilka minut straciłam przytomność.
_______________________________________________________
I pierwszy rozdział nowego opowiadania. Miłego czytana i zapraszam do komentowania :)

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział VIII -" Dyskoteka"



W tym momencie weszła nasza trenerka:
- Gratuluję wam wszystkim jeszcze raz i dziękuję za te mistrzostwa. Teraz weźcie prysznic i ubierzcie się w te ubrania- pokazała na torby z naszymi imionami.- Ale najpierw zadzwońcie do rodzin i opowiedzcie im o wszystkim macie dwie godziny- ogłosiła w wyszła.
Od razu złapałam za telefon. Z trzęsącymi się dłońmi wykręciłam numer mamy. Po dwóch sygnałach odebrała:
- Halo.
- Cześć mamuś- zaczęłam.
- Już skoczyłyście?
- Tak. Dlatego dzwonie.
- Poczekaj włączę na głośnomówiący. Mów teraz.
-Mamuś wygrałyśmy!- krzyknęłam do telefonu a z  oczu ponownie popłynęły mi łzy szczęścia.
-Naprawdę? Gratulacje kochanie- odezwała się mama, której głos się łamał. W tle natomiast słychać było tatę, brata, babcie, dzidka i wielu innych moich znajomych,
-Opowiem wam wszystko pojutrze jak przyjadę, bo teraz muszę już kończyć. Pa kocham was.
- Ja ciebie też kocham- zakończyła mama. 
Dwie godziny później do naszej szatni powróciła  pani Milena:
-Gotowe?
-Oczywiście.
- To idziemy na boisko.
-Dobrze- odpowiedziałyśmy chociaż tego co wydarzyło się później żadna z nas nie się nie spodziewała.
Na hali ujrzałyśmy uśmiechniętych trenerów. Za nimi stali zawodnicy Skry Bełchatów z rodzinami. Na samym końcu zauważyłam naszych chłopów, z za których wyłonił się Andrzej. Wyglądał prześlicznie. Podeszłam do niego:
-Jaki ty jesteś przystojny-powiedziałam pierwsza.
-A ja mam najpiękniejszą dziewczynę pod słońcem- odpowiedział poczym pocałował mnie a wszyscy w koło zaczęli bić brawo.
Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i robiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia do trzeciej w nocy. W hotelu byliśmy o czwartej. Następnego dnia wstaliśmy o jedenastej. Tuż po obiedzie zebraliśmy się wszyscy w sali konferencyjnej. Pierwszy głos zabrał pan Rafał:
- Jeszcze raz gratuluję wam wszystkim. Byliście wspaniali. Teraz obejrzycie mecze finałowe, rozdanie nagród i wczorajszą imprezę. Usiądźcie wygodnie- poprosił. Siadłam na krześle w Pierwszym rzędzie a obok mnie zasiadł Andrzej. Film trwał ok. czterech godzin. Czas minął szybko. Na zakończenie każdy z nas dostał na płycie to właśnie nagranie po czym rozeszliśmy się do pokoi. Wraz z dziewczynami wrzuciłam na portal społecznościowy nasze wczorajsze zdjęcia. Poinformowałam rodziców, że jutro w Siedlcach będziemy ok. godziny 17. W naszym hotelu zatrzymał się również mój ulubiony kabaret. Wieczorem odegrał kilka skeczy. W miłej atmosferze upłynął wieczór. Po powrocie do pokoju otworzyłam kopertę z nagrodą. Znajdował się w niej bile na lot w kosmos. Miał się on odbyć w pierwszym tygodniu wakacji. Poprzedniej nocy spaliśmy dość krótko dlatego wcześniej poszliśmy do łóżek. Gdy wstaliśmy rano spokojnie spakowaliśmy się. Pożegnaliśmy się z klubem, wszystkimi kibicami i wyruszyliśmy w drogę. Gdy dojechaliśmy do naszego miasta czekała na nas niezwykła niespodzianka. Przy siedzibie klubu zastaliśmy pół miasta, naszych znajomych i rodziny. Tu również świętowaliśmy nasze zwycięstwo.
W pierwszym tygodniu wakacji stawiłam się w wyznaczonym miejscu i czekałam na niezwykły lot. W tym samym czasie zjawił się Andrzej oraz Karol Kłos ze swoją dziewczyną Olą. Polecieliśmy wszyscy czworo w podróż naszego życia. Wszystko wyglądało pięknie. Jedynie mój lęk wysokości zepsuł mi humor. Przy starcie ogromnie się denerwowałam. Na szczęście był przy mnie mój kochany Andrzej. Gdy przytulił mnie odezwał się Karol:
-Robisz nam konkurencje.
-W czym?- zapytał się Andrzej
-Myślałem, że to my będziemy najpiękniejszą parą w kosmosie-odparł spoglądając na Olę.
- Przestań kochanie-odezwała się ukochana Karola Kłosa.
W miłej atmosferze zwiedziliśmy orbitę ziemi. Oczywiście pograliśmy w specjalnie do tego stworzonym pomieszczeniu gdzie niebyło grawitacji.
            Cała przygoda był fantastyczna.
_______________________________________________________
To już ostatni rozdział tego opowiadania. Od następnego wpisu przedstawię wam kolejne opowiadanie, tym razem dłuższe. Komentujcie.
:)  

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział VII- "Marzenia się spełniają"



Gdy już kończyliśmy do środka weszły Oliwia i Wika:
- Ale z was ranne ptaszki- stwierdziła Oli.
- Kto rano wstaje temu Pan Bóg daje- odpowiedziałam.
- Oby zwycięstwo- wtrącił się Andrzej.
-Zobaczymy- stwierdziłam. – Siadajcie my już idziemy. Do zobaczenia za godzinę przed siłownią- pożegnaliśmy się z dziewczynami i poszliśmy do pokoju. Gdy weszliśmy do środka wyjęłam z mojej walizki bokserkę i spodenki na trening. Przez najbliższą godzinę oglądałam z Andrzejem „Noc w muzeum 2”. Wyszłam z  pokoju o 9:55 i pomaszerowałam do siłowni na krótki trening. Skończyłyśmy o 11 i poszłyśmy się zrelaksować przed meczem. O 12:30 pojechaliśmy na hale gdzie za półtorej godziny miał odbyć się nasz wielki mecz. Rozgrzaliśmy się i poodbijaliśmy piłkę.  Przed 14 zaczęła schodzić się publiczność. Zeszliśmy jeszcze do szatni aby przypomnieć sobie nasz taniec. Równo o 14 wyszłyśmy na boisko gdzie odtańczyłyśmy układ. Po reakcji ludzi można był stwierdzić że im się podobało. Wszyscy wstali z miejsca a niektórym w oko zakręciła się łza. O 14:30 dostałam do moich rąk piłkę. Zaserwowałam i od razy as serwisowy. W pierwszym secie niestety poszłyśmy w ślady chłopaków i po świetnym początku przegrałyśmy 25-20. W przerwie między setami podszedł do mnie pan Mariusz:
-Skup się! Jeżeli zasugerujesz, że wystawiasz do prawego ataku blok pójdzie w te stronę a ty wtedy piłkę w lewo i siatka czysta-poradził mi.
-Dobrze. Dziękuję- odpowiedziałam i  weszłam na boisko. Zaczął się drugi set. Po kilku świetnych akcjach dzięki radzie pana Mariusza wyszłyśmy na prowadzenie siedmioma punktami. Drugi i trzeci set należał do nas. W czwartym przy wyniku 24-21 dla nas, niestety pogubiłyśmy się i musiałam atakować. Uderzyłam piłkę, która… wpadła w boisko drużyny przeciwnej. W pierwszym momencie nie wiedziałam co się dzieje , ale gdy przybiegł do  mnie Andrzej uświadomiłam sobie, że  jesteśmy mistrzyniami Polski:
- Kochanie ta ostatnia akcja była strasznie trudna. Jestem z ciebie dumny- wykrzyczał i mnie przytulił.
-Udało się- krzyknęłam po czym z moich oczu wypłynęły łzy szczęścia. Podbiegliśmy do drużyny gdzie zaczęliśmy śpiewać i tańczyć. Nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za koszulkę:
-Wiedziałem, że wygracie- z ogromnym uśmiechem na twarzy powiedział Mariusz Wlazły.
- Do mnie jeszcze to nie dociera- stwierdziłam.
-Jak staniesz na podium i odbierzesz puchar w imieniu całej drużyny uświadomisz sobie jak wielki osiągnęłaś sukces.
-Nie ja. Cała drużyna- stwierdziłam radośnie.
-Brawo. Byłaś fenomenalna- podbiegł do mnie Arek.
-Kibicowałeś mi?- zapytałam.
- Oczywiście-odpowiedział mały kibic.
-Areczku chodź  do mnie bo teraz będą wręczać nagrody- zawołał go Mariusz. Na początek na podium stanęli nasi chłopcy. Puchar w imieniu drużyny odebrał Andrzej. W momencie gdy ujrzałam go z trofeum w ręku poczułam dumę, że to mój chłopak jest mistrzem. W pełnym blasku reflektorów przeszedł z pucharem ku podium gdzie stała reszta chłopaków. Po wręczeniu medali wszystkim zeszli z podestu i stanęli obok w miejscu honorowym. W tym samym momencie usłyszałam, że spiker zapowiada zdobywców poszczególnych miejsc w rywalizacji dziewcząt. Na najniższym stopniu stanęły dziewczyny z Rzeszowa. Na drugim nasze dzisiejsze rywalki z Bełchatowa. Gdy nadszedł czas abyśmy to my weszły na podium Andrzej podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce w wniósł na podest. Wszystkim kibicom w hali bardzo się to podobało. Ja również byłam niezmiernie szczęśliwa. Gdy odstawił mnie na miejsce zastałam wywołana. Podeszłam do złotego miejsca gdzie chwilę wcześniej stał Andrzej i niespodzianka:
-Gratuluje jeszcze raz. Byłyście najlepsze- powiedział mi Mariusz Wlazły wręczając mi puchar.
- Dziękuję-odpowiedziałam z wielkim uśmiechem szczęścia ale i zaskoczenia.
- Wracaj do drużyny i cieszcie się jak na zwycięzców przystało.
-Taki właśnie mam zamiar- odpowiedziałam. Przytuliłam jeszcze w geście podziękowania i szczęścia pana Mariusza i podbiegłam z pucharem w ręku do dziewczyn. Gdy na szyi każdej nas zawisł złoty medal zaczęłyśmy spontanicznie śpiewać. Naszą euforię ponownie przerwał spiker:
- A teraz zostaną przyznane nagrody indywidualne z jedną nową. Dla najpiękniejszej pary turnieju -zapowiedział.- Pierwszą nagrodę dla najlepszych atakujących wręczy Mariusz Wlazły.
-Zapraszam do siebie  Mikołaja Gacka i Wiktorię Werblińską.
Mistrz świata wręczył im statuetki oraz po dwa bilety na mecz Skry Bełchatów w plus lidze.
- Nagrodę dla najlepszych libero wręczy Kacper Piechocki.
- Zapraszam Michał Włodarczyka i Oliwię Zaroślińską.
- Następną nagrodę przyzna najlepszym środkowym Andrzej Wrona.
- Te wspaniałe wyróżnienia otrzymują Andrzej Muzaj i Paulina Smarzek.
- Poproszę do nas Michała Winiarskiego, który wręczy nagrody dla najlepszych przyjmujących turnieju.
- Zapraszam do siebie Fabiana Badurę i Annę Tokarską.
-  Dziękuję wam bardzo pozostały jeszcze cztery nagrody. Najlepszych blokujących ogłosi Karol Kłos.
-Na te wspaniałe wyróżnienie zasługują: Andrzej Muzaj i po raz pierwszy w historii rozgrywająca Katarzyna Michalak- byłam zaskoczona. Gdy ruszyłam w stronę najlepszego blokującego mistrzostw świata podbiegł do mnie Andrzej, który również tam zmierzał. Trzymając się za ręce odebraliśmy nasze nagrody.
- Wyróżnienia dla najlepszych rozgrywających wręczy Nicolas Uriarte.
- Piotrek Czarnocki i ponownie Katarzyna Michalak- z jeszcze większym zaskoczeniem ponownie  odebrałam statuetkę i podwójną wejściówkę na trening Skry Bełchatów.
- Nagrody dla najlepszych zawodników turnieju wręczy były zawodnik mistrzów Polski, trener narodowej reprezentacji Stephan Antigua.
-Witam wszystkich. Gratuluję zwycięzcom. W szczególności Andrzejowi Muzajowi i Katarzynie Michalak, ponieważ to oni w całym turnieju zaprezentowali się najlepiej ze wszystkich- z przerażeniem spojrzałam na naszą trenerkę, która zasugerowała mi żebym szła. Z ogromną radością podbiegłam, aby odebrać nagrodę. Wcześniej jednak wpadłam w ramiona cudownego chłopaka. W momencie gdy otrzymaliśmy z rąk trenera Polski wyróżnienia spiker poprosił żebyśmy zostali. Na boisko weszła cała rodzina Wlazłych z Arkiem na czele.
-Jak się pewnie państwo domyślacie ta oto para otrzymała nagrodę dla najpiękniejszej pary z rąk syna kapitana naszej drużyny.
 Po zrobieniu kilku pamiętnych fotografii kibice rozeszli się do domów. My jednak zostaliśmy poproszeni abyśmy poszli do szatni i ubrali się w to co tam zastaniemy. Ze zdziwieniem weszliśmy do środka, gdzie czekały na nas sukienki i kosmetyki.
______________________________________________________________________
To opowiadanie zbliża się do końca, ale kolejne ma już 3 rozdziały. Piszę z wyprzedzeniem, żebym mogła dodawać posty  nawet w bardziej zajęte dni :) Komentujcie, bo  1kom.= +1 motywacja do pisania dalej :)

środa, 11 lutego 2015

Rozdział VI- "Wielki dzień Andrzeja"



Gdy usiadłam pierwszą piłkę na stronę bełchatowian posłał właśnie Andrzej. Sprawił rywalom wielki kłopot. Cały mecz był cudowny pełen emocji. Pierwszy set wygrali gospodarze do 23. W drugim po 6 asach Andrzejka wygrali nasi chłopcy do 22. Natomiast w trzecim i czwartym już gładko do 19 i 17. Gdy ostatnią piłkę Piotrek-rozgrywający- skierował ku Andrzejowi moje serce na ułamek sekundy zamarło. Z drużyny przeciwnej skoczył trzy osobowy blok, jednak on znalazł dziurę i wbił piłkę w boisko niczym w kostkę masła. W naszym sektorze wybuchła ogromna euforia. Przeskoczyłam bandę i szybko pobiegłam do mojego mistrza Polski. Uściskałam go i ucałowałam:
- Kochanie grałeś najlepiej!
-Dziękuję ci za te miłe słowa.
Gdy Andrzej wziął mnie na ręce ja zauważyłam, że Karol przytula Oliwię a Piotrek Wiktorię. Zwróciłam się wtedy do mojego ukochanego mistrza:
- Spójrz w prawo.
- O jak miło! Liczyłem na to od dawna.
- Cudowne emocje. Ostatni raz tak denerwowałam się podczas finału Mistrzostw Świata. Wtedy Polacy wygrali 3-1 z Brazylią, a wy dzisiaj z bełchatowianami też 3-1. Przypadek? Nie sądzę.
- A ja mam nadzieję, że jutro wy też odniesiecie sukces.
- My już odniosłyśmy zwycięstwo. Dostać się do finału. Jakby mi ktoś o tym powiedział pół roku temu to bym go wyśmiała.
- Nigdy nie myślałem, że spotkam kiedyś tak wspaniałą dziewczynę jak ty.
- Dziękuję. Jesteś kochany. Zobacz kto do nas idzie.
- Czy to Mariusz Wlazły? A to małe biegnące przed nim to kto?
- Jak to kto? To Arek
- Cześć-energicznie przywitał się synek gwiazdy siatkówki.
- Cześć. Podobał ci się mecz?- zapytałam młodego kibica.
- Tak. Był bardzo fajny. A ty byłeś najlepszy- zwrócił się do mojego chłopka.
- Dziękuję. Mam na imię Andrzej.
- Ja Arek.
- Synku idź do pana sędziego i poproś o piłkę- zwrócił się pan Mariusz.
- Dobrze tato. Przyjdziesz zaraz do mnie?
-Tak tylko chwilę porozmawiam.
- Dobrze to czekam- odparł Arek p czym odszedł w kierunku stanowiska sędziego.
- To był świetny mecz-pochwalił
- Dziękuję to bardzo miłe-z uśmiechem na twarzy odpowiedział Andrzej.
-To prawda- wtrąciłam.
-Mam pytanie. Zagracie razem z nami?
- Nie wiem jak mój mistrz ale ja z chęcią pogram tylko uprzedzę naszą trenerkę, że wrócimy później.
-  Też z chęcią się przyłącze- potwierdził Andrzej.
- To wy idźcie już na boisko a ja porozmawiam z panią Mileną-zaproponował mistrz świata.
- Dobrze już idziemy-odpowiedzieliśmy i wkroczyliśmy na pole gdzie 20 minut temu zakończył się zwycięski dla naszych chłopaków mecz. Pograliśmy wspólnie z rodziną Wlazłych jakąś godzinę po czym pojechaliśmy do hotelu. Świętowaliśmy zwycięstwo chłopków tylko do 22, ponieważ następnego dnia to my grałyśmy finał. Zasnęłam ok. północy. Rano obudził mnie Andrzej:
- Wstawaj kochana. Nadszedł wielki dzień.
- Cześć mój mistrzu. Która godzina?
- Siódma.
- Już wstaje. Wiki i Oli jeszcze śpią?
- Tak.
- Szybko skorzystam z łazienki i możemy iść na śniadanie.
- To idź a ja pościele ci łóżko.
- Dzięki kochany jesteś- powiedziałam mu i szybkim krokiem zmierzyłam do łazienki. Gotowa byłam po 20 minutach.
- To idziemy?- zapytałam.
- Tak- dopowiedział i zeszliśmy na dół gdzie czekała na mnie już moja trenerka:
- Witam. Jak się spało? – zapytała mnie.
- Dzień dobry. Dziękuję bardzo dobrze.
- Gotowa do walki?
- Tak tylko najpierw śniadanie- zażartowałam.
- Smacznego życzę. Ja pójdę obudzić resztę.
- Dziękujemy- odpowiedziałam. Weszliśmy do restauracji. Andrzej zamówił kawę i coś do jedzenia. 
____________________________________________________________________
Kolejny rozdział najprawdopodobniej jutro. Komentujcie :)
 

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział V- " Nareszcie bal"



Było bardzo ciekawie. Wróciliśmy ok. 16:00. Na 17:00 mieliśmy zaplanowane spotkanie, na którym przedstawiliśmy strategię opracowaną poprzedniego dnia. Później była kolacja. Gdy wróciliśmy do pokoju w głowach mieliśmy już tylko to aby położyć się spać. Następny dzień był bardzo podobny jednak nie zwiedzaliśmy Bełchatowa tylko mieliśmy dwa treningi. W czwartek trenowaliśmy od 10 do 15 z przerwą na obiad. Na 18:00 zaplanowana został dyskoteka, która miała rozluźnić nas przed meczami. Umówiłam się z Andrzejem na 17:45. Gdy Oli i Wika były już gotowe do łazienki weszłam ja. Do przyjścia mojego towarzysza zostało mi ok. 45 minut więc na spokojnie wzięłam relaksacyjną kąpiel. Gdy wyszłam z wanny założyłam na siebie miętową sukienkę na szerokie ramiączka z szerokim czarnym paskiem, ciemną marynareczkę, cieniste rajstopki i buty na koturnie. Później zrobiłam sobie lekki makijaż a włosy wysuszyłam i uczesałam w koczek. Gdy wyszłam z łazienki poszłam do pokoju gdzie spryskałam się moimi ulubionymi perfumami oraz założyłam kolczyki i bransoletkę. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Był to Andrzej:
- Jej! Jak ty pięknie wyglądasz- powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Dzięki. Tobie również do twarzy w koszuli-odparłam.
- To znaczy, że wyglądam dobrze?
- Nawet bardzo- odpowiedziałam mu po czym Andrzej dał mi wielkiego buziaka.
- Dziękuję.
- Wejdź mamy jeszcze 10 minut- poprosiłam mu.
-Dobrze- wszedł do środka.- Cześć dziewczyny. Wyglądacie nieziemsko. Jednak ta ono istota jest najpiękniejsza- -powiedział pokazując na mnie.
- Dzięki. I w całości się z tobą zgadzam-odpowiedziała Wiki.
-Ja też –poparła ją Oliwia.
-Nie żebym miała coś przeciwko waszym rozmowom ale za 5 minut 18:00 więc chodźmy bo się spóźnimy- popędziłam ich.
- Już idziemy- odpowiedział za wszystkich Andrzej. 
Wyszliśmy więc. Gdy weszliśmy do Sali balowej wzrok wszystkich obecnych został skierowany na nas. Czułam się jak gwiazda. Pierwszy taniec jak zawsze był trochę nudny ale później bawiliśmy się coraz lepiej. Cała zabawa zakończyła się o drugiej w nocy. Wybawieni i weseli wróciliśmy do pokojów. Po zmyciu makijażu i przebraniu się w piżamę zasnęłam gdy tylko położyłam głowę na poduszce. Następnego dnia wszystko powtórzyliśmy jeszcze raz. Po obiedzie poszłyśmy ubrać się na mecz naszych chłopców. O 14:00 zwarte i gotowe czekałyśmy na autokar. Najpierw wsiedli chłopcy, później my. Gdy dojechaliśmy na miejsce my poszłyśmy usiąść a chłopaki przebrać się i jeszcze rozgrzać. O 16:00 gdy hala był wypełniona zaczął się mecz.

Cała zdenerwowana zauważyłam że jakiś chłopczyk zgubił się w woła swojego tatę. Podeszłam żeby mu pomóc i od razu go rozpoznałam był to Arek syn siatkarza Skry Bełchtów –Mariusza Wlazłego. Postanowiłam mu pomóc:
- Cześć jestem Kasia. Mogę w czymś ci pomóc?
- Ja jestem Arek i zgubiłem się.
- Nie martw się pomogę ci znaleźć rodziców.
- Przyszedłem z tatą, Olivierem i wujkiem Michałem-odpowiedział mi. Od razu wiedziałam o kogo chodzi.
- Zobacz twój tata już do ciebie idzie.
- Tu jesteś Areczku. Martwiłem się o ciebie- powiedział Mariusz Wlazły ja natomiast stałam jak wryta.
- Kasia mi pomogła cię zobaczyć.
- Dziękuje ci- powiedział patrząc na mnie.
- To drobiazg- wydusiłam z siebie.
- Co cię tu sprowadza? – zapytał mnie.
- Obecnie kibicuje mojemu chłopakowi i jego drużynie. Natomiast jutro ja i moje koleżanki zagramy tu w finale.
- To wy jesteście te fenomenalne siatkarki z Siedlec.
- Tak to my- odparłam z pełnym uśmiechem.
- A która z was jest panią kapitan?
- Ja - odpowiedziałam zawstydzona.
- Zaczyna się.
- Nareszcie. To ja już wrócę do dziewczyn.
- Dobrze to idź to swojej drużyny. Jeszcze raz dziękuję i powodzenia jutro.
- Dziękuję panu- po tych słowach wróciłam do dziewczyn.
__________________________________________________________________________
Kolejny rozdział. Komentujcie, jeżeli wam  się podoba  :)