poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział XXXVIII-„ Twarda babka”




            We wtorek rano poszłam na rozruch a w drodze powrotnej wstąpiłam do Ewy:
-Cześć, siostra. Jestem dzisiaj troszkę później ale postanowiłam wpaść po treningu. Jak wrócę do domu to zjem coś spakuję torbę i jadę na mecz do Ostrowca.
Posiedziałam u niej około godzinę na pożegnanie rzuciłam:
-Wpadnę do ciebie w czwartek jak wrócę. Trzymaj się.
             W domu Tomek zapinał, przejazd z hotelu na halę, na ostatni guzik. Wszystko ustalone tylko rodzice nie rozumieli mnie.
-Daria,. Jak możesz teraz wyjeżdżać? Twoja siostra ledwo uszła z życiem z ty teraz sobie na mecz wyjeżdżasz? Nic cię co się  z nią dzieje nie obchodzi?
Ze łzami w oczach spojrzałam na rodziców:
-Myślicie, że mi jest łatwo? Siedząc na dupie w domu i użalając się nas losem Ewce niedomogę.
-Jeżdżąc na mecze też nie- wtrącił tata.
-Proszę bardzo mogę zostać. Tylko jak oszaleję patrząc jak wy użalacie się nad Ewką, to nie chcę od was żadnej pomocy!- rzuciłam widelcem i zamknęłam się w łazience.


            Z perspektywy Tomka.

            Sam już nie mogłem patrzeć na cierpiącą Ewę i jej rodziców, którzy całymi dniami  siedzieli w szpitalu i płakali. Daria jest bardzo uczuciowa i każda taka sytuacja doprowadza ja do rozpaczy. Postanowiłem wstawić się za nią:
-Pani Aniu, Panie Andrzeju, Ona potrzebuje chwili odetchnienia. To wszystko ją przytłacza, dlatego ucieka na treningi. Kursuje między domem, halą i szpitalem, płacze po nocach. To jest dla niej za trudne. Musimy się wspierać nawzajem a nie spierać o wyjazd. Pojedzie, ochłonie, zagra i wróci. Wyżyje się i wróci z nową siłą do walki o zdrowie Ewy.
-Może masz rację.  To ja do niej pójdę.
-Może lepiej nie. Jest na państwa zła. Pójdę, wytłumaczę jej wszystko , porozmawiacie sobie a potem odwiozę ją do klubu.
- Tak, to dobry pomysł. Idź
Zapukałem do łazienki, słyszałem, że Daria płacze. Nacisnąłem klamkę, drzwi nie były zamknięte na klucz. Daria siedziała na wannie i płakała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją:
-Twoi rodzice zrozumieli czym jest dla ciebie ten wyjazd, że tobie jest równie ciężko.
-Dlaczego wszystko idzie tak opornie? Zamiast trzymać się razem to my się kłócimy. Tomek, dlaczego tak jest?
-Nie wiem. Kochanie nie wiem. Wytrzyj oczy i chodź jeść bo za godzinę wychodzimy.
-Kocham cię, wiesz?
-Ja ciebie też.
Weszłam do kuchni, gdzie rodzice przeprosili mnie za to co powiedzieli wcześniej.  Po obiedzie spakowałam torbę i udałam się na chwilę relaksu z moim narzeczonym. Położyliśmy się na łóżku, słuchaliśmy muzyki i oglądaliśmy nasze wspólne zdjęcia. Około 14 pożegnałam rodziców i wyszłam z domu razem z Tomkiem. Przed klubem czekała już większa część drużyny. Brakowało: Oliwki, Wiktorii, Kasi i Gosi. Gdy dziewczyny dotarły na miejsce i cały sztab szkoleniowy był gotowy ucałowałam Tomka, przypomniałam mu żeby pamiętał o rodzicach i ruszyliśmy w drogę.  W Ostrowcu byliśmy tego samego dnia wieczorem. Po wieczornej sesji treningowej padłam zmęczona do granic możliwości. Następnego dnia rano jak nowo narodzona zeszłam na śniadanie. Po posiłku poszliśmy na lekki treningi na siłownię i krótki na hali. Mecz rozpoczął się o 18. Wyszłyśmy zmotywowane jak zawsze. Ja miałam jeszcze większą motywację: Wygrać i udowodnić sobie, że jestem potrzebna oraz zarobić kasę na rehabilitację Ewy, która mam nadzieję niedługa będzie potrzebna.
            Po pierwszym gwizdku cała przedmeczowa presja zeszła i poczułam się jak ryba w wodzie. Każda akcja sprawiała nam radość. Uśmiech na twarzy gościł przez cały mecz. Kilka bardzo ryzykownych ale pięknych akcji. W jednej z akcji powalczyłyśmy do końca. Atakowała jedna z zawodniczek Ostrowca, piłka uciekła Kasi z rąk i leciała w trybuny. Postanowiłam o nią powalczyć. Staranowałam bandy reklamowe, goniąc piłką, ale ją dogoniłam i piłka wróciła w okolice pola. Wpadając na jedną z cheerleaderek, uderzyłam okiem w jej łokieć. Akcję zakończył efektowny blok naszych dziewczyn. Wyszłam zza band i podszedł do mnie lekarz:
-Oko całe?
-Tak.
-A soczewki na miejscu.
-Chyba tak ale coś niewyraźnie.
Pan Janek pokazał, że potrzebna zmiana. Usiadłam na ławce, z lodem przy oku. Lekarz pobiegł do szatni po moje soczewki na zmianę i krople. Kazał mi się położyć i wyjął soczewkę. Zakroplił oko i kazał odczekać 5 minut. „Nosiło mnie” żeby jak najszybciej wrócić na boisko. Na moje obite biodro fizjoterapeuta położył woreczek lodu i czekałam aż krople oczyszczą oko. Po 2 akcjach set dobiegł końca. Prowadziłyśmy już 2-0.  Przed rozpoczęciem trzeciego seta, soczewka kontaktowa była już na miejscu. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do gry. Pod koniec trzeciego seta miałyśmy 11 punktową przewagę. Grałyśmy na luzie. Pełne szaleństwo i radość z każdej akcji doprowadziły nas do 3 punktów.  Podziękowaliśmy zespołowi gospodarzy i czekaliśmy na oficjalny wynik. Statuetka MVP powędrowała do mnie. Ucieszyłam się bo to ogromne wyróżnienie. W szatni spędziłyśmy 40 minut. Każda wzięła krótki prysznic i wsiadłyśmy do autokaru. Wyjechaliśmy o 21. W połowie drogi zasnęłam po ostatnich wydarzeniach w nocy nie mogłam spać o i po meczu pełnym spektakularnych obron zasnęłam na siedząco.


                        Z perspektywy Tomka:
            Czekałem na Darię. Zawsze jak wracały z wyjazdu wychodziła pierwsza a dziś nie. Podeszła do mnie Wiktoria:
-Hejka. Wejdź do autokaru i weź ją bo nam zasnęła.
-Żartujesz?
-Nie. Chyba ostatnio mało spała?
-W nocy prawie nie śpi. Dobra lecę weźmiesz jej torbę?
-Pewnie. Będę czekała przy samochodzie.
-Dobra.
Gdy wszedłem do autokaru Daria spała tak słodko. Podniosłem ją i zaniosłem do samochodu. Gdy wnosiłem ja po schodach nadal spała. Drzwi od mieszkania otworzyła nam Wika. Zaniosłem ją do sypialni. Gdy rano wstała i w samym ręczniku wyszła z łazienki oniemiałem. Na jej udzie widniał jeden wielki siniak a i podbite oko rzucało się w oczy. Wyglądała jak zawodniczka MMA po walce.
-Jezu!- zająknęła mama Darii.- Dziecko kochane jak ty wyglądasz?
-Wystarczy Daria- zaśmiałam się.- A to jak zresztą widzieliście to wypadek.
-Córuś mało zawału nie dostałam. Leżałaś z grymasem bólu na twarzy.
-Bardzie było mi zimno niż mnie bolało.
-Pokarz te siniaki. Może zanim wyjdziesz na miasto jakoś to zakryjesz?
-Nie.  Nie mam się czego wstydzić. Poza tym nie lubię fluidu i pudru.
-No dobrze. Co chcesz na śniadanie?
-Kakao i coś do niego- zaśmiała się.

            Z perspektywy Darii

Po śniadaniu ubrałam się i wyszłam razem z rodzicami i Tomkiem. W szpitalu byliśmy kilka minut później. Pierwsza weszłam do Ewy.
-Cześć, siostra. Obiecałam, że przyjdę i jestem. Wygrałyśmy. Dla ciebie- pocałowałam ją w czoło.
Po krótkich odwiedzinach poszłam do klubu. W szatni dziewczyny stanęły jak wryte:
-To tak mocno oberwałaś?- zapytała Wika.
-Nie tak mocno.
-No wcale. Wyglądasz jak Asia Jędrzejczyk po walce.
-Przestań bo pęknę ze śmiechu. A mało razy zdarzyło się bliskie spotkanie z bandami.
-Ja kiedyś miałam nadgarstek złamany po tym jak przewróciłam się o bandy- wspomniała Iza.
-No widzicie. Ja tylko lekko poobijana jestem.  To co treningi i do domu?
- Dziewczyny do roboty-krzyknął trener
            Trening był nastawiony głównie na zagrywkę i dokładność zagrań. Każda z nas wykonała 4 serie po 15 zagrywek. Do tego przyjmujące miały odebrać ok. 100 piłek każda. Rozgrywające wystawiły ok. 150 piłek, środkowe blokowały 100 piłek każda do tego po 50 ataków a atakujące zbijały po 190 piłek w różne strefy boiska.  Po tych ćwiczeniach rozegraliśmy jeszcze 2 setowy mecz i poszłyśmy do domów. 
___________________________________________________________________
Kolejny rozdział tuż po świętach ląduje u was.
Udanej zabawy sylwestrowej i Szczęśliwego Nowego Roku :)

czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział XXXVII- „Furja”

Kolejny rozdział serwuję w środku tygodnia. Życzę miłej lektury i czekam na komentarze :) Pozdrawiam
______________________________________________________________________________




            Staliśmy i patrzyliśmy  na lekarza czekając na wyrok.
-Żyje, ale zapadła w śpiączkę- oświadczył i spuścił głowę.
-Co…. Co teraz?- zapytała mama.
-Jej stan jest bardzo ciężki ale mamy dobre przeczucia. Jest bardzo silna i dzielenie walczy.
-Dobrze- zaczęłam.- załóżmy, że rany się zagoją, wszelakie obrzęki zaniknął i co wtedy?
-To daleka droga. Ale wtedy będą potrzebne kroki do wybudzenia.  Państwu radzę pojechać do domu i odpocząć.
-Mogę do niej wejść?- zapytała mama.
-Niestety nie. Ewa potrzebuje odpoczynku.
-Mamo, tato chodź pojedziecie do nas. Odpoczniecie wrócimy tu jutro.
-Dobrze córuś.
Pojechaliśmy do domu. Postanowiłam skoczyć do sklepu, zrobić małe zakupy i coś ugotować. Założyłam kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam.
 

            Z perspektywy Tomka:


            Gdy Daria wyszła, zadzwonił do mnie telefon. Był to Kamil:
-Siema, Kamil. Co tam?
-Tomek. Ja chyba zabiłem człowieka- gdy to usłyszałem zamurował mnie.
-Co ty gadasz?
-Wczoraj wieczorem poszedłem do kumpla oglądać mecz i troszkę mi się film urwał. Dzisiaj rano zadzwoniła do menie Oliwka, żebym wracał do domu bo musimy pogadać.
-I wróciłeś samochodem?
-Tak- gdy to usłyszałem ręce mi opadły.
-Chłopie, popierdzieliło cię doszczętnie? I co było dalej?
-Wiesz, że lubię ostrą jazdę. No i potraciłem jakąś dziewczynę na pasach.
-Kamil, tylko mi nie mów, że3 to było pod naszym blokiem dzisiaj rano.
-No dokładnie.
-Zabije cię, draniu!!!- rozłączyłem się, rzuciłem telefon o podłogę i wybiegłem z domu.
W kilka minut byłem pod blokiem Oliwki i Kamila.


     Z perspektywy Darii.



W sklepie zadzwonił mój telefon:
-Kochanie, Tomek wybiegł z domu mówiąc, że zabije jakiegoś Kamila. Był naprawdę zdenerwowany.
-Ja chyba wiem o jakiego chodzi. Mamo będę później.
Gdy to usłyszałam wybiegłam na ulicę i złapałam taksówkę. Wbiegając na trzecie piętro bloku, w którym mieszka Oliwka, słyszałam krzyki. Wpadłam do domu, załapałam Tomka, który właśnie uderzał Kamila.
-Tomek!- krzyczałam a on nie reagował. –Tomek do cholery!!! Co ci odwaliło?
-To on! Po pijaku potrącił twoją siostrę!
Poczułam jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Ne wierzyłam w to co słyszę.
-Nie! To prawda?- zapytała w jeszcze większym szoku Oliwka, która właśnie wróciła z treningu.
- Tak to ja.
-Ty sukinsynu- Oliwka, uderzyła Kamila i wybiegła.
-Wzywam policje- powiedział Tomek.
-Tak, ja ci tego nie wybaczę- zapłakała  Oliwka.
Po powrocie do domu usiadłam w sypialni wpatrzona w okno i zdałam sobie sprawę, że świat mi się dzisiaj zawalił. Popłynęły mi, po raz kolejny tego dnia, łzy. W tym momencie wszedł Tomek:
-Kochanie. Chodź do kuchni. Zrobiłem spaghetti. Nie jadłaś dzisiaj prawie nic.
-Nie jestem głodna.
-Musisz jeść. Musisz mieć siłę- szeptał mi do ucha.- Nie możesz się załamać. Potrzebujemy ciebie w tym trudnym czasie. Rodzice, Oliwka i ja- zakończył i pocałował mnie.
- Cieszę się, że jestem ze mną.
-No już, chodź bo ostygnie.
Zjedliśmy kolację i postanowiliśmy iść spać. Postanowiłam, że jutro przed treningiem, bo nie wytrzymałabym siedząc w domu i myśląc o tym co się stało, pójdę do Ewki. Rano wstałam przed 7. Tomek również się obudził:
- Już wstajesz?
-Idę coś zjem, przebiorę się i idę do Ewki a potem na trening.
-Jesteś pewna, że chcesz wrócić do treningów? Przysługuje ci kilka dni wolnego.
-Co ty pieprzysz?- uniosłam się.- Jak zostanę w domu i będę patrzyła na rodziców, których strach zjada od środka to za kilka dni wyląduje w psychiatryku.
-No dobrze kotuś. Przygotuje ci coś na  śniadanie. Co byś zjadła?
- Coś co łatwo zrobić.
-No to może omlet z kurkami?
-A gdzie ty o tej porze kurki znajdziesz?
-Wczoraj twoja mama przywiozła.
-A no to tak. To ja idę się umyć.
W łazience spędziłam kilkanaście minut. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, uczesałam włosy i kłosa, przeciągnęłam rzęsy tuszem i wyszłam.  Gdy jadłam śniadanie, wstali rodzice:
- Kochanie już wstałaś?
-Lecę n trening ale  najpierw do szpitala.
-To my zabierzemy się z tobą.
-Ja zaraz wychodzę więc pojadę autobusem, w korki się nie wepcham, a wam zostawię mój samochód.
-No dobrze.
Zjadałam śniadanie i poszłam spakować torbę. Postanowiłam poprosić Tomka żeby zawiózł rodziców. Gdy ten się zgodził, pocałowałam go i wyszłam. Po 15 minutach czekania przyjechał mój autobus. W naszym mieście sportowcy są traktowani jak zwykli ludzie i to mi bardzo odpowiada. Po 30 minutach byłam przed szpitalem. Weszłam na Oddział Intensywnej Terapii, przywitałam pielęgniarki i zapytałam o Ewę.
-Sala nr. 10. Korytarzem prosto i w lewo. Pierwsza sala po prawej stronie. Weszłam do Sali, usiadłam na taborecie obok łóżka i przywitałam się:
-Cześć kochana- ucałowałam jej czoło.- Dzisiaj jestem troszkę wcześnie, ale zaraz lecę na trening. Przyniosłam ci maskotkę naszej drużyny. Wiesz, że Tomek mi się oświadczył? Wiesz, przecież dlatego tu przyjechałaś. Rodzice przyjadą później. Jak wychodziłam to mama już wstała a tata jeszcze troszkę łóżko okupywał. Tomek też potem przyjdzie. Nie wiem czy wejdzie ale będzie. Michał ma wieczorem przyjechać. I też pewnie do ciebie zajrzy. Ja przyjdę wieczorem albo jutro. Pojutrze wyjeżdżam na dwa dni na mecz. Przed wyjazdem do ciebie przyjdę. A ja wrócę to przyjdę powiedzieć ci jak było.
Posiedziałam z Ewą ok. 20 minut. Gdy pożegnałam się, wyszłam. W drzwiach wyjściowych spotkałam Tomka wraz z rodzicami:
-Daria, podrzucę cię na trening.
-Jak chcesz ale będziesz tak jeździł?
-Muszę z tobą porozmawiać.
-No dobrze.
W drodze do klubu siedziałam spięta i czekałam na słowa Tomka.
-Daria, będę musiał złożyć zeznania oskarżające Kamila. Proszę porozmawiaj z Oliwką. Nie chcę żeby miała do mnie żal. Ale jak patrzę na cierpienie Ewki i wasze to szlag mnie trafia.
-Co ja mam jej powiedzieć? „Hej Oliwka. Wiesz Tomek musi oskarżyć twojego męża i pewnie Kamil pójdzie siedzieć ale chyba mu wybaczysz nie?”  Tak to sobie wyobrażasz?
-Wiem jak to zabrzmiało ale nie mogę inaczej.
-Rozumiem i Oliwka też to zrozumie ale musisz powiedzieć jej to sam. Zresztą pogadamy po treningu w domu. Pa, kocham cię.
-Pa.
            Gdy weszłam do hali poczułam złość i chęć jej odreagowania. Miałam jeszcze 40 minut do treningu poszłam się przebrać. Boisko było wolne więc wzięłam piłkę i zaczęłam odbijać ją o ścianę z jak największą siłą. Po kilku minutach przyszedł nasz trener:
-Daria- zaczął.- Chcesz pogadać?
Odłożyłam piłkę i usiadłam obok niego.
-To mnie przerasta. Ewka i śpiączce, rodzice chodzą  nieobecni i jeszcze Tomek musi oskarżyć Kamila.
-O co?- zdziwił się trener.
-Bo….. to on potrącił Ewkę i uciekł.
-No to się narobiło. Byłaś dzisiaj u siostry?
-Byłam. To mnie przeraża. Ona leży taka bezbronna, nieruchoma, nieobecna. Nie wiadomo czy przeżyje.
-Powiedz mi, dlaczego przyszłaś na trening?
-W domu oszaleje. Nie wiem co ze sobą zrobić. Patrzę na rodziców i serce mi się kraje. Tomek mocno mnie wspiera ale ja muszę o tym na chwile zapomnieć i odreagować zanim oszaleje.
-Rozumiem. A na mecz do Ostrowca chcesz normalnie jechać?
-Tak. Długo się nad tym zastanawiałam ale chcę jechać. Muszę dać Ewce znać, że żyje normalnie i czekam na nią. I dziewczyn też nie zostawię. Nie mogę.
-Dobrze. To zaczynamy.
Po treningu pogadałam chwilę z dziewczynami i dostałam do nich moc pozytywnej energii i kupę wsparcie. Kocham moją drużynę, jesteśmy jedną wielką rodziną  






































































czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział XXXVI- „Oczekiwanie i ta niepewność”



 Na ten rozdział nie musieliście czekać tak długo. Dzisiaj troszkę emocji i niepewności. Oraz mała niespodzianka. w wyglądzie i urozmaiceniu opowiadania. Życzę miłego czytania. :)
_____________________________________________________________________________________




 
            Z perspektywy Darii:


Gdy tylko przez okno ujrzałam, jak postać bezwładnie przelatuje nad samochodem przeraziłam się. Szoku doznałam, kiedy w tej osobie dostrzegłam moją siostrę. Wybiegłam z domu tak jak stałam. Nieważne było, że jest zimno. Tomek wybiegł za mną. Gdy tylko dopchałam się do miejsca wypadku, zobaczyłam jak jakiś chłopak reanimował moja małą siostrę. Mama stała z przerażeniem zajmującym całą twarz  a tata wzywał karetkę. Tomek postanowił zmienić chłopaka i teraz to od niego zależało życie mojej siostry. Trzymałam ja za rękę, głaskałam jej włosy i szeptałam:
-Nie zostawiaj mnie! Ewa, proszę zostań z nami. Kocham cię! Wszystko się ułoży tylko walcz!
W jednej chwili wszystkie szczęśliwe chwile, spędzone w jej towarzystwie, przemknęły mi przez myśl. W tym momencie przyjechała karetka i przejęła Ewkę.
            Z Perspektywy Tomka.
Gdy przyjechało pogotowie to oni zaczęli reanimować Ewę. Ja z jeszcze większym przerażeniem przytuliłem Darię. Gdy lekarz wypowiedział „ Wróciła” odetchnąłem ale to był dopiero początek. Zauważyłem, że wybiegliśmy w samych piżamach a był listopad. Zabrałem moja narzeczoną do domu, gdzie się przebraliśmy i natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Daria do niczego nie miała głowy. Przed szpitalem chwyciłem więc za telefon i wykręciłem numer do jej trenera.
-Dzień dobry.
-Witaj.
-Przepraszam, że tak wcześnie ale chciałem Pana poinformować, że Darii dzisiaj na treningu nie będzie.
-Coś się stało? Chora jest czy za mocno świętowaliście zaręczyny?- zaśmiał się.
-Darii siostra chciała zrobić jej niespodziankę i przyjechała razem z  rodzicami do Bełchatowa. I Ewę tuż przed naszym blokiem potracił samochód.
-Co z nią?- zapytał wyraźnie przejęty.
-Nie za dobrze. Już na ulicy była potrzebna resuscytacja. Wyglądało to tragicznie. Uderzył w nią z ogromna prędkością. Więcej nic nie wiem. Dopiero dojechaliśmy do szpitala.
-Dobrze. Jak coś będziesz wiedział to zadzwoń. Będę zmuszony powiedzieć dziewczynom z drużyny. Jakby chciały się coś dowiedzieć to będę do ciebie dzwonił. Dobrze?
-Tak, to oczywiste. W końcu wszystkie są  jedna wielką rodziną.
-Leć już za Darią. Dowidzenia.
-Dowidzenia.
Biegiem dotarłem do recepcji. Rodzice Darii akurat odeszli od rejestracji.
-Jest na sali operacyjnej. Ale więcej możemy dowiedzieć się u ordynatora bo jest akurat wolny. Przyjmował Ewę ale natychmiast po wstępnym badaniu przewieźli ją na blok i wezwali chirurgów.
-No to idziemy-powiedziała , wciąż w szoku , Daria.
U ordynatora dowiedzieliśmy się, że doznała wielonarządowego urazu, pojawił się również krwiak, którego muszą usunąć operacyjnie, podejrzewają też uraz kręgosłupa i ma złamaną nogę i rękę. Brzmiało to okropnie ale to co powiedział później zabrzmiało jak wyrok.
-Muszą się państwo przygotować na najgorsze.
Daria w tej chwili wybuchła płaczem i wybiegła z gabinetu. Już wstałem by biec za nią, kiedy zatrzymał mnie lekarz:
-Proszę jej to dać- podał mi tabletkę.- To na uspokojenie.
Pobiegłem jej szukać. Znalazłem ją przed szpitalem. Siedziała skulona pod ścianą i płakała. Podszedłem  do niej, podałem jej lek i przytuliłem.






 Gdy lek zaczął działać, podniosła głowę i zaczęła mówić:
-Jak ja ją kocham. A co jeśli…jeśli ona umrze.
-Nie gadaj bzdur! Wszystko się ułoży.
-Ale słyszałeś co mówił lekarz. Jak jej się coś stanie…..
-Cichutko, kochanie. Mówię ci, że wszystko się ułoży. Zobaczysz.
-Obyś miał racje.
-Wracajmy bo mama tam z tatą pewnie wychodzą z siebie. Powinniśmy być teraz razem.
-Tak, idziemy.
Daria wstała otarła policzki mokre od łez i weszliśmy do szpitala. Pod salą operacyjną czekaliśmy na wiadomość. Nieważne jaką. Najgorsza była ta niepewność. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon to trener Darii.
-Słucham.
-I jak wiecie już coś? Jak ona się czuje?
-Nie jest dobrze. Lekarze kazali nam się nastawić na najgorsze.
-O Boże. Jak Daria to znosi?
-Zanim lekarz dał jej leki uspokajające to wybiegła ze szpitala i płakała. Teraz już jest lepiej ale nadal roni łzy. Czekamy na wynik operacji. Najgorsza jest ta niepewność- poczułem jak mi robi się mokro pod powiekami. 
-Daj znać jak wynik operacji. Napisz czy wszystko ok.
-Dobrze.
Rozłączyłem się i czekaliśmy dalej. Przed salą spędziliśmy ok. 6 godzin. Chodziliśmy, siedzieliśmy, chodziliśmy i tak na zmianę. Myślami byliśmy przy tych chwilach sprzed naszego bloku. Gdy wyszedł lekarz wszyscy w jednej chwili staliśmy na równe nogi.
-I co z nią?- wręcz wykrzyczała Daria.
-Żyje, ale jej stan nadal jest ciężki. Musi walczyć. Pokazała, że jest silna ale to jeszcze nie koniec.
-Co teraz z nią będzie?- zapytałem.
-Najbliższe dni będą decydujące.
-Możemy ją zobaczyć?- zapytała mama Darii.
-Ale tylko na chwilę i tylko jedna osoba. Proszę przed sala możecie być wszyscy.
Gdy w milczeniu szliśmy pod salę z wielkim, czerwonym napisem OIOM, mama odezwała się.
-Daria, wejdź do niej.
-A ty albo tata nie chcecie?
-Nie będę mógł patrzeć jak ona cierpi- powiedział tata Darii.
-Dobrze- powiedział Daria, biorąc głęboki oddech.
Przed salą, zanim weszła, przytuliła się mocno do mnie i weszła.



                        Z perspektywy Darii:

Weszłam do sali i od razu chciałam płakać. Zobaczyłam moją, kochaną siostrę. Poprzypinaną do różnorakich kabelków i aparatów. Było cicho. Słuchać było tylko dźwięk aparatury. Usiadłam na stołku obok jej łóżka i złapałam ją za rękę.
-Ewuś, jestem tu- szepnęłam.-Wiem, że mnie słyszysz. Musisz walczyć, słyszysz? Walczyć. Rodzice też tu są, ale przed salą. I Tomek też. Wszyscy trzymamy za ciebie kciuki. Czekamy aż się obudzisz.
W tym momencie maszyny zaczęły piszczeć, spojrzałam na monitor i dostrzegłam to……




Lekarz wyprosił mnie z sali i rozpoczął walkę o życie mojej siostry. Stałam oparta rękami o szybę drzwi i płakałam.
-Ewa!!!! Ewuś!!!! Siostrzyczko!!!!
Krzyczałam w niebo głosy. Pielęgniarka wyprosiła nas na poczekalnię, z której nie było widoku na salę OIOM. Po kilkunastu minutach wyszedł lekarz. Stanęliśmy przy nim i czekaliśmy na wiadomość……


________________________________________________________________________
 

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział XXXV- „Magiczne słowo”




            Tomek podszedł od mnie i wyciągnął zza pleców bukiet, ślicznych, czerwonych róż. Klęknął przede mną otworzył małe czerwone pudełeczko i powiedział:
-Dario. Wyjdziesz za mnie?
Przymknęłam oczy i uroniłam kilka łez, wszyscy kibice wstrzymali oddech a koleżanki z drużyny i cały sztab skandowali : „Powiedz tak” . Wzięłam głęboki oddech i w pełnym wzruszeniu wypowiedziałam to jedno, niepowtarzalne słowo:
-Tak!!!
Tomek wstał i przytulił mnie a ja stałam i płakałam ze szczęścia. Kibice bili brawa a dziewczyny zaczęły śpiewać: „100 lat!” Po kilku chwilach opuściłam parkiet i poszłam do szatni. Tam nie mogłam się tak szybko przebrać. Zasypano mnie gratulacjami. Po godzinie wyszłam ale to nie był koniec tego wspaniałego dnia. Mój narzeczony, o Boże chyba jeszcze w to nie wierze, zabrał mnie do domu. Tam w łazience czekała gorąca kąpiel dla dwojga. Świece, róże, szampan, piana, romantyczna muzyka. Jak on dobrze mnie zna. Po długiej kąpieli Tomuś poprosił mnie żebym się wyszykowała bo zabiera mnie na kolacje. Poszłam do sypialni.
TOMEK:
Matko jak ja się stresowałem. Tydzień przygotowywałem to wszystko. Kupiłem najpiękniejszy pierścionek, ułożyłem sobie wszystko w głowie, przedstawiłem plan klubowiczom, kibicom, spikerowi, trenerowi i drużynie Darii. Co w tajemnicy przed nią było bardzo trudne. Jeszcze musiałem zorganizować transport dziewczyn z Ostrowa, hotel dla nich i ogarnąć sprzedaż biletów. W dniu meczu zamówiłem kwiaty i siedziałem jak na szpilkach. Gdy nadeszła ta ważna chwila, serce o mało mi z piersi nie wyskoczyło. Bałem się, że cos pójdzie nie tak albo, że Daria odmówi. Ale poszło tak jak trzeba. Reszta wieczoru była zaplanowana co to joty. Kąpiel, kolacja, romantyczny spacer i miłość jak okiem sięgnąć.
Gdy po 30 minutach Daria wyszła z sypialni byłem oczarowany. Jej piękne długie włosy, spływają na odkryte ramiona, sukienka sięga tuz przed kolanko, leciutki makijaż, nieduży obcasik i moja księżniczka  z bajki była gotowa. Wyszliśmy z domu i spędziliśmy cudowny wieczór. Następnego dnia rano obudził nas pisk opon, krzyk znajomego głosu i przeraźliwy trzask. Gdy wyjrzeliśmy przez okno zamurowało nas i w piżamach wybiegliśmy z bloku. To co ujrzeliśmy spowodowało, że doznałem szoku……………








 _______________________________________________________________________|
Bardzo mi przykro, ze tak długo nie pisałam ale jestem w trzeciej gimnazjum i w tym roku testy. Do tego brak weny i jestem w 99.99% że tu nikogo niema ale jak jednak stał się cud i ktoś tu jeszcze zagląda dajcie znak. 

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział XXXIV- „Szybki wyskok w świat dorosłych”



Tydzień później:
-Kochanie- krzyknął Tomek.-Wskakuj w jakieś ładne ciuszki albowiem zapraszam cię na kolacje.
-Daj mi pół godziny.
Święcie przekonana, że idziemy do kina wskoczyłam w leginnsy, tunikę, trampki i zrobiłam lekki makijaż. Gdy Tomek zatrzymał się przed restauracją zrobiło mi się głupio. Ale wyglądałam przyzwoicie. Weszliśmy do pięknej Sali wypełnionej różami, na stole paliły się świece a w tle słychać było nastrojową muzykę. Tomek siadł naprzeciwko mnie i zaczął mówić:
-Kochanie! Zabrałem cię na kolacje, ponieważ znamy się od 3 lat i postanowiłem to uczcić.
Przez przygotowania do sezonu zupełnie o tym zapomniałam. Przepraszam- powiedziałam skruszona.- Wybaczysz mi?
-Nie potrafię się na ciebie gniewać. I musze ci jeszcze o czymś powiedzieć.
-Zamieniam się w słuch.
-Dostałem pracę w klubie jako menager.
-Teraz to ja ustalam w jakich strojach będziecie grały i resztę takich innych spraw.
-To wspaniale. A martwiłeś się, że koniec z siatkówką. Popracujesz trochę dla „nas” a potem może dasz radę wrócić do gry.
-Mam nadzieje kochanie.
-Tak więc. Panie menagerze, o której jutro zbiórka przed meczem?
-O 16 kochana. A teraz wcinaj i idziemy do kina.
-Raczej na siłownię. Musze trochę kalorii spalić.
-Wiesz mi też by się przydał trening. To co zajęcia zumba fitness u Olki czy jumping fitness u Renaty?
-Jumping godzinkę i zwykły godzinkę. Oczywiście z przerwą na jabłuszko i lekki odpoczynek.
-No dobrze tylko będzie trzeba skoczyć do domu po stroje. To co, idziemy po dresy i na zajęcie?
-O ile będą wolne miejsce.
-Kocie. Jest środek tygodnia, godzina 14:30. Ludzie o tej porze wracają do domu na obiadek.
-To co idziemy.
-Idziemy.
Po godzinie weszliśmy na salę pełną trampolin. Tętniącą żywiołową muzyką a pośrodku niej stała Ola.
-Daria, Tomek- krzyknęła.- Przyszliście na trening?
-No pewnie. Trochę ruchu na dzień przerwy.
-To wskakujcie w coś wygodnego i ruszamy.
            Po godzinie skakania na trampolinach poszliśmy jeszcze na fitness. Wymęczeni wróciliśmy do domu.
            Następnego dnia przed meczem, Tomek zdrobnił się jakiś dziwnie tajemniczy. Ale myślałam, że jest zestresowany pierwszym meczem, który organizował. Później przyszła odpowiedź napytanie. Mecz był dość wyczerpujący ale wygrałyśmy w trzech setach. Dziewczyny z Ostrowca walczyły dzielnie ale kontrolowałyśmy wynik meczu. Kilka asów i bloków z ich strony. Kilkanaście z naszej i wynik był ustalony. Statuetkę MVP zgarnęła Zuza. Już miałyśmy wracać do domów, kiedy Jurek, skiper, poprosił wszystkich o pozostanie. W tym momencie na hale wszedł Tomek. Wszyscy podejrzewali co się teraz stanie ale ja nie. To był szok. Tomek podszedł do mnie……..

**********************************************************
Przepraszam, że tak mało i tak późno ale jestem w klasie, która pisze w tym roku testy po gimnazjum i mam dużo nauki. Jak myślicie co się wydarzy ?

niedziela, 27 września 2015

Rozdział-XXXIII- „ciężkie chwile Tomka”



Dostałam wypis  tego samego dnia co Tomek. Razem wyszliśmy do domu. W naszym mieszkaniu panowała ciemna atmosfera. Tomek snuł się po domu niczym duch a ja widząc jego rozpacz płakałam po kątach. Przy obiedzie postanowiłam to przerwać:
-Kochanie. Nie mogę patrzeć jak się zadręczasz. Wiem, że ci trudno ale masz wsparcie we mnie, rodzicach, kolegach i kibicach. Wszystko się ułoży musisz tylko wierzyć- mówiłam jak do ściany.- Tomek do cholery jasnej popatrz na mnie! Nie pozwolę ci się załamać ci tego chcesz czy nie!
-Daria. Dziękuję. Za to że jesteś. I przepraszam za wszystko. Kiedy wracasz n trening?
-Za tydzień. A teraz kończ i idziemy na spacer.
-Nie. Nigdzie nie idę. A co jeśli spotkamy jakiś kibiców? Jeżeli będą na mnie patrzyli jak na kalekę?
-Co ty bredzisz? Jesteś dla nich bohaterem i takim będziesz zawsze. Nie przestałeś trenować bo ci się nie chce. To był wypadek. A ty musisz się pozbierać i wracać do pasji i tych, którzy cię kochają. Oni są z tobą od zawsze. Muszę ci coś pokazać. Wczoraj przyszedł do mnie na pocztę. To dla ciebie.
Pokazałam mu filmik stworzony ze zdjęć kibiców życzących Tomkowi powrotu do zdrowia. Setni kartek z napisami: „Trzymamy kciuki”, „Czekamy na kolejne emocje”, „Do zobaczenia na parkiecie” i jedno zdjęcie od chłopaków z reprezentacji: „Do zobaczenia na zgrupowaniu”  i dwa od klubu : „Wracaj do nas” oraz „Czekamy na ciebie”. Widziałam jak w oczach Tomka wraz ze łzami wzruszenia pojawia się iskra wiary, że się uda.
-Dobrze. Przejdźmy się- powiedział z lekkim uśmiechem, tak dawno nie goszczącym na jego twarzy.
Kilka minut później szliśmy jedną z alejek w parku. Spotkała nas mała grupka osób.
-Dzień dobry- przywitali się z uśmiechem.
-Dzień dobry odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Możemy zając chwilę?
-Oczywiście.
-Możemy prosić o wspólne zdjęcie z państwem?
-Pewnie- odpowiedział Tomek.
Po zrobionym zdjęciu i podpisaniu kilku kartek ucieliśmy mała pogawędkę z kibicami.
-Na stałe mieszkacie w Bełchatowie? – zapytałam.
-Nie. Mieszkamy w Łodzi. Często przyjeżdżamy tu na weekend do znajomych.
-Razem z nimi chodzimy na mecze- wtrąciła się ośmioletnia dziewczynka.
-Dobrze się bawicie?- zwróciłam się do małej.
-Pewnie. A kiedy teraz pan Tomek i pani zagra?
-Niedługo-odpowiedział Tomek z ogniem walki w oczach.
-Panie Tomku przepraszam za pytanie Olci.
-Niema za co. To tylko pytanie.
-A jak się czujecie?
-Dobrze.
Rozmowa trwała ok. 30 minut. W tym czasie Tomek cały czas się uśmiechał. Miło było na to patrzeć. W domu „przyłapałam” Tomka na szukaniu ośrodków rehabilitacyjnych.
-Miałaś racje jak się chce to można.  Kocham cię.
-Ja ciebie też.
W tym momencie wybiła 18.
-Kochanie mecz. Chodź bo się zaczyna.
-Już tylko Oliwce i Kamilowie otworze. Wchodźcie.
Po wspólnym odśpiewaniu hymnu, zaczęliśmy kibicować. Jak ja bardzo chciałam być z dziewczynami i grac razem z nimi. Przez cały mecz byłam kłębkiem nerwów. Jak się stoi na parkiecie nerwów prawie nie ma, w kwadracie jest nerwowo ale w domu na kanapie to jest dramat. Myślałam, że w trzecim secie na zawał zejdę. Wygraliśmy i to mnie cieszyło.
            Miesiąc później  na lotnisku.
Pojechałam razem z Tomkiem przywitać na lotnisku dziewczyny. Zajęły siódme miejsce. To była nasza jedyna szansa na kwalifikacje. Najbliższe IO obejrzymy razem i TV. W drodze do domu rozmawiałam z Tomkiem.
-Kochanie- zaczął. – Pamiętasz jak kiedyś powiedziałaś, że fajnie byłoby mieć taką małą pociechę?
-Pewnie.
-Jak będziesz gotowa możesz mi powiedzieć. Ty będziesz rozwijała karierę a ja będę wspierał cię z naszym bobaskiem.
-Tomek? Jesteś pewny?
-Tak. Na 100%.
-To wracajmy do domu.


_________________________________
Kolejny ląduje u was :D

środa, 16 września 2015

16.09.2015

Kochani!
Jak pewnie wiecie, dzisiaj mija 10 lat od tragicznej śmierci naszego wybitnego siatkarza i człowieka: Arkadiusza Gołasia. Po krotce postaram się przybliżyć postać tego wielkiego, dosłownie jak i w przenośni, człowieka.
rodził się w Przanyszu, lecz całą młodość spędził w Ostrołęce. Syn Danuty i Tomasza Gołasiów.
Zaczął grać w siatkówkę już w wieku 10 lat w szkole podstawowej , do której uczęszczał. Następnie, w 1996 r., trafił do MKS MOS Wola Warszawa. Tam w 1998 roku wraz z drużyną kadetów zdobył tytuł wicemistrza Polski. Jako zawodnik MKS MOS Wola Warszawa zdobył z reprezentacją Polski kadetów brązowy medal mistrzostw świata w 1999 roku.
W następnym roku, już jako junior, ponownie zdobył tytuł wicemistrza kraju, a w roku 2000 zdobył z MOS Wola tytuł mistrza Polski juniorów (jedyny tytuł mistrzowski w karierze). W roku 2000 rozpoczął karierę w klubie AZS Częstochowa, w którym grał do roku 2004. W sezonie 2004/2005 reprezentował włoski klub Sempre Volley Padwa.
21 lipca 2005 w Częstochowie poślubił Agnieszkę Dziewońską. Świadkiem ślubu był jego przyjaciel – zarówno z boiska, jak i prywatnie – Krzysztof Ignaczak. W kolejnym sezonie miał grać we włoskim klubie Lube Banca Macerata.
Swój ostatni mecz w życiu rozegrał 8 września 2005 podczas mistrzostw Europy 2005. Polacy wygrali wówczas z Portugalią 3:0.
Zginął 16 września 2005 r. w wypadku samochodowym na austriackiej autostradzie A2 w Griffen koło Klagenfurtu. Prowadzony przez żonę samochód niespodziewanie zjechał na prawo i uderzył w betonową ścianę. Gołaś zginął na miejscu, a jego żona trafiła do szpitala. 22 września 2005 został pochowany na cmentarzu parafialnym w Ostrołęce.
  • UKS Olimp Ostrołęka (1991-1996)
  • MKS MOS Wola Warszawa (1996–2000)
    • Bronze medal with cup.svg brązowy medal Mistrzostw Świata kadetów (1999)
    • Silver medal with cup.svg srebrny medal Mistrzostw Polski kadetów (1998)
    • Silver medal with cup.svg srebrny medal Mistrzostw Polski juniorów (1999)
    • Gold medal with cup.svg Mistrz Polski juniorów (2000)
  • AZS Częstochowa (2000-2004)
    • Silver medal with cup.svgSilver medal with cup.svgSilver medal with cup.svg trzykrotny wicemistrz Polski
    • Bronze medal with cup.svg trzecie miejsce w turnieju Top Teams Cup (2002),
    • Bronze medal with cup.svg brązowy medalista Mistrzostw Polski (2004)
  • uczestnik olimpiady w Atenach 2004 (5 miejsce)
  • Sempre Volley Padwa (2004/2005)
  • Lube Banca Macerata (2005)
 *źródło Wikipedia.




 Proszę was aby każdy z was zatrzymał się nad ty chociaż na chwilę. Pamiętajmy o nim :'(
Arek na zawsze w naszych sercach.

poniedziałek, 14 września 2015

Rozdział XXXII- „Wszystko się sypie”




            Perspektywa Darii:

Jak ja mogłam nie pamiętać ile leków wzięłam? Jak się potem okazało ten incydent nie byłby groźny, gdyby nie to że jestem uczulona na jeden z jego składników. Następnego dnia po tym jak tu trafiłam, przewieźli mnie do innej sali. Leżałam razem z piętnastolatką, która miała wypadek. Jak się okazało trenuje piłkę ręczną. W środę po południu przyszedł do mnie trener kadry narodowej.
-Daria, wiesz że w takim stanie nie mogę cię wziąć na Puchar Świata. Obiecaj mi, że o siebie zadbasz i w następnym roku rozwalimy razem z tobą cały świat.
-Pewnie trenerze. Jestem mi strasznie głupio ale nie wiedziałam, że jestem uczulona.
-Spokojnie. Na całe szczęście Kaśka doszła już do siebie po kontuzji i może grać całe spotkania. Damy radę ale będzie nam ciebie brakowało w ataku.
-Trenerze, masz telefon nagraj kilka słów dziewczynom i pokarz im. Dobrze?
-Pewnie. Gotowa?
-Tak.
Usiadłam i powiedziałam: „ Dziewczyny nie pojadę z wami na Puchar z wiadomych wam przyczyn ale pamiętajcie zawsze za was kciuki trzymam. Macie wygrać! Zmiećcie je z boiska. Kto wygra mecz? Polska! I tego się trzymajcie. Pozdrawiam was. „
Gdy trener wyszedł, zaczęłam płakać. Znowu wszystko się posypało. Monika, tak miała na imię ta dziewczyna, podeszła do mnie i zaczęła rozmowę:
-Daria, bo chyba mogę tak do ciebie mówić, spokojnie. To tylko jeden wyjazd. Arcy ważny ale w następnym roku są Igrzyska Olimpijskie.
-Ja się nie martwię tym, że nie zagram ale tym, że zawiodłam dziewczyny. Liczyły na mnie jako czarnego konia naszej kadry a tu co? A tu Daria wylądowała na intensywnej terapii kilka dni przed zgrupowaniem. Pięknie. Po prostu pięknie.
-Skąd miałaś wiedzieć, że jesteś na nie uczulona?
- Niby tak. A co z twoimi badaniami kiedy wracasz do gry?
-Tego nie wiem. Może za trzy tygodnie jak skończę rehabilitację ale to zależy od lekarzy.
-Wrócisz szybciej niż myślisz.
-Mogę paniom przerwać? -zapytał Tomek.
-Cześć kochanie- pocałowałam go.
-Co tam u ciebie? Jak się dzisiaj czujesz?
-Wszystko dobrze. Czuje się już lepiej. Alergia już prawie przeszła, krostki prawie zniknęły a opuchlizna już zeszła.
-To kiedy cię wypuszczą?
-Może za tydzień ale jak wszystko będzie dobrze to może szybciej. Jak wyjdę to pojadę do rodziców, ponieważ lekarz stwierdził że muszę mieć opiekę.
-Mam dla ciebie małą niespodziankę. Wejdźcie! A ja kochanie jadę ustalić z Danielem parę spraw.
Zastanawiałam się kogo Tomek przyprowadził do mnie.
-Witaj Dario- przywitała się mama Tomka.
-Dzień dobry. Dawno pani nie widziałam.
-Jak się czujesz?
-Już lepiej. Dziękuję za troskę.
-Gdy tylko Tomek do mnie zadzwonił od razu wsiadłam w samolot i jestem. Wiem, że chcesz się kontaktować z klubem i ustalić własny plan treningów dlatego pomyślałam że pomogę ci dojść do siebie?
-Nie chce sprawiać pani problemu. Ale byłoby miło.
-Żaden problem. A kiedy wychodzisz?
-Może za tydzień.
W tym momencie usłyszałam, że na podjazd wjeżdża karetka. Chwilę później do mojej Sali wpadła Wika:
-Daria!- cedziła każde słowo.-Tomek z Danielem mieli wypadek. Jakiś tir wymusił pierwszeństwo.
-Nic im nie jest?- krzyknęłyśmy, ja i mama Tomka.
-Nic nie wiem. Daniel wyszedł sam bo był pasażerem a tir uderzył w kierowcę.
Zerwałam się z łóżka i mimo protestów lekarzy zbiegłam na dół. Tomka wzięli na blok operacyjny. Pielęgniarka, przyprowadziła mi wózek żebym mogła usiąść i czekałam na wynik operacji. Nie wiedziałyśmy nic. W jakim jest stanie, dlaczego jest operowany i co dalej z nim będzie. Po skończonej operacji do swojego gabinetu wraz z mamą Tomka zaprosił mnie ordynator. To co od niego usłyszałam zamurowało mnie.
-Drogi Panie. Pan Tomek będzie żył ale jest pewien problem. Jego lewa ręka zostało zmiażdżona. Udało nam się uratować ręką i dłoń ale jeden z palców musieliśmy amputować.
-Nie! Nie! To niemożliwe. Przecież to dla niego tragedia. Koniec wszelkich marzeń nawet z protezą nie zagra w kadrze- płakałam.- On się załamie.
-Dlatego tu pani jest. Z reguły jeżeli kobieta nie jest żoną ani narzeczoną nie powinna tu być.
-Pani Zosiu, spokojnie. Najważniejsze, że żyje.
-Proszę żeby o tym co się stało powiedziała pani Daria. Pani Zofia jako mam reaguje zbyt emocjonalnie a pani wie co to znaczy i Tomek pani zaufa.
Weszłam do Sali pooperacyjnej. Tomek już się wybudził:
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?
-Co się stało?
-Miałeś wypadek razem z Danielem. Jemu nic nie jest. Nie martw się.
-Dlaczego nie czuję palca wskazującego? Daria czemu ty płaczesz?
-Tomek- mówiłam przez łzy.- Miałeś zmasakrowaną tą rękę. Uratowali ją ale ten palec… Tomek oni musieli go… amputować.
-Nie, to niemożliwe. Daria powiedz, że to nieprawda. Błagam! Nie!
-Tomek, kochanie. Ja wiem, że to…
-Daria to koniec. Rozumiesz koniec.
-Kocie, błagam cię nie poddawaj się. Masz rodziców i mnie. Dasz radę wrócić do gry.
-Ale jakiej? Do kadry już się nie dostanę. A co jeśli jeszcze kciuk będzie tylko w 50% sprawny? Co wtedy? Koniec z graniem. The End. 

__________________________________________________________
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale początek szkoły, wiele się ostatnio wydarzyło nie miałam głowy do pisania. Jest tu jeszcze ktoś?

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział XXXI- „Burza”




            Następnego dnia po śniadaniu wróciliśmy do naszego mieszkania. Oglądaliśmy zdjęcia z wesela, słuchaliśmy muzyki kiedy zadzwonił dzwonek. Poszłam otworzyć. Stał tam Radek:
-Cześć kochanie- powiedział i pocałował mnie.
-Co ty robisz?- wykrzyczałam i odepchnęłam go.
-Przyszedłem podziękować za tą noc miesiąc temu.
-Co? O czym on mówi?- za mną stał przerażony tak samo jak ja Tomek.
-Zapytaj Darii. Ona co wyjaśni- rzucił i wyszedł.
-Daria! O czym on mówił i kto to w ogóle był- krzyczał.
Zamknęłam drzwi i odpowiedziałam mu:
-Stary znajomy. Ale o czym on mówił to nie wiem.
-Nie kłam! Mów o jakiej nocy on mówił.
-Nie kłamie! On coś wymyślił w życiu z nim nocy nie spędziłam!
-Ja cię kocham, tęsknię a ty z nim?!
-Między nami do niczego niw doszło!- krzyczałam przez łzy.
- Mówiłem ci nie kłam! Wiesz co? Między nami koniec.
Stałam jak wryta, gdy Tomek poszedł do sypialni i pakował torbę.
-Tomek- podeszłam cała zapłakana.- On kłamał. Miesiąc temu byłam z Wiką u jej rodziców. Jego tam nie było.
-Nie pogrążaj się- rzucił i wyszedł.
 Wybiegłam za nim na klatkę schodową;
-Kocham cię! Słyszysz, Tomek? Kocham cię! Nie zostawiaj mnie!
Nawet na mnie nie spojrzał. Weszłam do mieszkania osunęłam się po ścianie i płakałam. Jak długo? Nie mam pojęcia. Wieczorem weszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic.  Nad ranem postanowiłam, że wezmę kilka tabletek nasennych żeby spokojnie się wyspać. I spojrzeć na tą całą sytuację chłodnym okiem.
                                   Z perspektywy Tomka:
            Czułem się oszukany. Jak ona mogła? Musiałem się napić. Poszedłem do najbliższego baru aby zapomnieć. Kocham ją nadal. Kocham jak cholera ale zdrady i kłamstwa nie umiem wybaczyć. Muszę nauczyć się żyć bez niej.
                        Z perspektywy Wiktorii.
                                    We wtorek rano wróciłam z Danielem z wakacji we Włoszech. Było wspaniale postanowiłam odwiedzić Darię, ponieważ dawno się nie widzieliśmy. Pukałam do niej do mieszkania ale nie otwierała. Zadzwoniłam do niej i słyszałam w mieszkaniu jej dzwonek. Poszłam do mieszkania po klucze do jej domu i weszłam tam. Wszystko wyglądało normalnie. Tylko rzeczy Tomka nie było. Zdziwiłam się. Weszłam do sypialni z tam zastałam nieprzytomną Darię.
-Daria! Słyszysz mnie? Obudź się! Daria!
Moje krzyki usłyszał Daniel:
-Wika co się….? Daria!
-Dzwoń po karetkę. Puls ledwo wyczuwalny- mówiłam przez łzy.- Daria, obudź się.
Po kilku minutach przyjechała karetka. Gdy mieli już wychodzić z domu, Daria, jak to powiedział lekarz, zatrzymała się. Stałam w drzwiach do jej sypialni i krzyczałam. Daniel trzymał mnie z całych sił. Po kilku minutach serce Darii podjęło prace. W trzy minuty znieśli ją do karetki i odjechali. Daniel pobiegł po kluczyki i pojechaliśmy do szpitala. Pół godziny później stałam przed salą z wielkim napisem OIOM. Postanowiłam zadzwonić do Tomka:
-Cześć- mówił zdecydowanie na kacu.- Wróciliście już?
-Gdzie ty jesteś?
-U kumpla. Zerwałem z Darią, ale to już pewnie wiesz?
-Co zrobiłeś?!- krzyknęłam.
-Ona mnie zdradziła. Wtedy co mówiła że jedzie z tobą do twoich starszych.
-Ty durniu! Ona była w tedy ze mną. A teraz bierz dupę w troki, zamawiaj taksówkę i chce cię widzieć w szpitalu na OIOMIE. Już!
-Na OIOMIE? Co się stało coś z Danielem?
-Daria przedawkowała leki nasenne. Jest w ciężkim stanie.
-Boże to moja wina- szeptał. –Już jadę.
Po niecałej godzinie był w szpitalu. Staliśmy wszyscy troje przed drzwiami. Rodzice Darii mieli dojechać za jakieś dwie godziny. Lekarz prowadzący pozwolił wejść Tomkowi do niej. Siedział zapłakany przy jej łóżku. Po kilku minutach Daria zaczęła się wybudzać:
-Tomek- szeptała.
-Ciiiii. Nie mów nic kochanie. Odpoczywaj. Przepraszam cię, że ci nie wierzyłem.
Uśmiechnęła się do niego.
-Powiedz mi tylko. Ty te leki przedawkowałaś specjalnie czy przez przypadek?
-Chciałam tylko przespać spokojnie kilka godzin. Nie wiedziałam ile ich biorę.
-Spokojnie. Jesteś bezpieczna. Wybaczysz mi?
-Pewnie. Przecież wiesz, że cię kocham.
______________________________________________________________________
Tym razem króciutki rozdział. Zapraszam do komentowania. :)

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział XXX- „Wyjątkowy dzień”




            Tuż za kamerzystami przyjechał pan młody ze swoją obstawą. Gdy wysiadali z samochodu, na zewnątrz wyszła Oliwka a ja za nią. 
Garnitur Tomka

Garnitur Kamila
Przywitaliśmy się z chłopakami, oni wręczyli nam bukiety i przeszliśmy do salonu aby wypełnić tradycję. Na taras Oli wyszła bez welonu więc przed tym jak Kamil zaczął wypełniać obrzędy, wczepiłam welon we włosy. Gdy przyszły mąż, mojej koleżanki, zakładał jej podwiązkę i wkładał jej pieniądza w buty na szczęście a ona przypinała mu kwiat, ja przyczepiałam najbliższej rodzinie i Tomkowi, wstążki z biało-czerwonymi różami. Po tym nadszedł moment na błogosławieństwo rodziców i rodziców chrzestnych. W oczach pani Marysi, mamy Oliwki, widziałam łzy szczęścia. Gdy goście wyszli na podwórko przyszedł czas na sypanie cukierków. Dzieciaki były zachwycone. Tak w zasadzie to nie tylko one. W kościele byliśmy 30 minut później. Zwykle jedziemy ok. 15 minut, ale zwyczajowe „bramy” wydłużyły czas dwukrotnie. Mówiąc mało skromnie, dekoracje kościoła wyszła nam genialnie. Obie na początku zeszłego roku zapisałyśmy się na kurs florystyczny. Na każdej ławce, od strony wejścia głównego, wisiał koszyczek w kształcie stożka owiązany białym tiulem  a nim białe i czerwone róże otoczone delikatnymi gałązkami paprotki. Przy każdym z trzech ołtarzy duże białe donice obwiązane czerwonym tym razem tiulem. W środku były również białe i czerwone róże, paprocie ale też piwonie i goździki. Gdy Gośce usiedli już w ławkach, organista zaczął grać marsz ślubny, ksiądz dał znak. Na początku szli siostrzenica Oliwki z bukietem podobnym do naszych z bratańcem Kamila, niosącym obrączki na poduszeczce, później Para młoda, Oliwka z Kamilem, a na końcu ja z Tomkiem. Gdy zajęliśmy miejsca nam przypisane i zmówiliśmy pacierz, proboszcz zaczął mszę. Gdy przyszedł czas na przysięgę w oczach nie jednego gościa coś zaszkliło. Po nałożeniu obrączek i mi pociekło kilka łez, dobrze że makijaż był wodoodporny. Gdy ksiądz poprosił o podpisanie ksiąg parafialnych, na ambonę wszedł brat Oliwki, Janek. Z organów wydobyła się delikatna muzyka a Janek zaczął przeczystym głosem śpiewać „Ave Maria”. Każdemu ale to każdemu łezka w oku stanęła a Oliwka i reszta kobiet popłakały się z uśmiechem na ustach. Gdy skończył, podszedł do młodych, uściskał ich oboje i wrócił na miejsce. Przed wyjściem z kościoła, Oliwka przeczepiła kwiat i wyszli z kościoła. Spadły na nich płatki świeżo ściętych róż. Jako drużbowie ostatni złożyliśmy życzenia młodej parze. Gdy dotarliśmy do sali weselnej, goście byli już na miejscu. Tuż przed progiem do Sali, wedle tradycji, czekali rodzice panny młodej z chlebem i solą. Oboje ucałowali wypiek. Gdy mama Oliwki wypowiedziała formułkę: „Co wybierasz? Chleb, sól czy pana młodego?”
Oliwka odpowiedziała: „Chleb, sól i pana młodego, żeby pracował na niego”. Urwali kawałeczek chleba, zamoczyli w soli, zjedli i popili. Kieliszki rzucili za siebie a te rozprysły się na drobny mak, co przynosi szczęście. . Kamil przeniósł Oliwkę przez próg.
Gromkie „100 lat” przywitało młodych. Po pierwszych ciepłych daniach nadszedł czas na pierwszy taniec. Zaplanowali zatańczyć ,do składanki piosenek, popularny sposób na rozpoczęcie zabawy weselnej. Goście byli zachwyceni. Na parkiecie było bardzo dużo osób ponad 180 cm, jak to już bywa na weselu siatkarzy. Gdy DJ zagrał, dobrze znaną z polskich wesel, melodię : „Gorzka wódka” wiedziałam,  że nie skończy się na młodych. Miałam racje po chwili usłyszałam: „Gorzka wódka, gorzka wódka, trzeba ją osłodzić. Drużba, druhnę pocałuje nie będzie im szkodzić”. Uśmiechnęłam się do Tomka i pocałowaliśmy się. Do północy zdążyłam już zmienić szpilki na baleriny. Gdy przyszła kolej na oczepiny postanowiłam wziąć w nich udział, Tomek z resztą też. Muzyka ucichła a ja złapałam welon. Muszkę złapał Daniel, ale z powagi sytuacji oddał ją Tomkowi. Zabawom nie było końca. Do pokoju hotelowego weszliśmy przed 5 rano. Po 12 spotkaliśmy, przy śniadaniu, nowożeńców:
-Cześć- powiedziała Oli.- Dziękuję wam za wszystko. Lepszych świadków to chyba nie można mieć.
-Jak są zakochani nowożeńcy to co mają do gadania świadkowie- zaśmiałam się.
-To co kiedy my potańczymy na waszym weselu?- zapytał Kamil.
-W odpowiednim momencie.
-Jeśli wierzyć w przepowiednie, to za rok my u was potańczymy.
-Zaraz wracam- powiedział Tomek.
Po chwili wrócił z bukietem kwiatów i torbą ozdobną:
-„100 lat! 100 lat! Niech żyje, żyje nam!” Wszystkiego najlepszego, Kochanie- wręczył mi kwiaty i ucałował a inni obecni w sali zaczęli śpiewać : „100 lat!”
-Kompletnie zapomniałam. No tak dokładnie 20 lat temu przyszłam na świat- mówiłam przez łzy wzruszenia.
-Ja pamiętam- szeptał mi do ucha.- I zawsze będę pamiętał.
- Kocham cię. To co idziemy się przejść?
-Ja ciebie też. Pewnie, że idziemy.
-Nie zapomnijcie, że o 15 zaczynają się poprawiny- wtrąciła się Oliwka.
Uśmiechnęliśmy się do nich i poszliśmy na spacer do pobliskiego lasu. Cieszyłam się z obecności Tomka. Dokładnie rok temu ,w dniu moich urodzin, przeprowadziłam się do Bełchatowa i rozpoczęłam treningi w miejscowym klubie. Znamy się już prawie rok i jestem z tego powodu szczęśliwa. Stanęła na środku ścieżki, przytuliłam się do Tomka i cieszyłam się każdą chwilą. Po półtorej godziny, wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy się przygotowywać do poprawin. Styl poprawin był dosyć standardowy. Na początek obiadek a później szał ciał na parkiecie. Bawiliśmy się zdecydowanie luźniej niż na weselu, ponieważ niebyło kamer. Jedna z koleżanek Kamila, poślizgnęła się na parkiecie i zaliczyła „glebę” pod orkiestrą. Śmiechu było co niemiara. Na poprawinach bawiliśmy się do 22. Potem szybki prysznic i nocowanie w hotelu. Następnego dnia mieliśmy wyruszać do Bełchatowa, aby porządnie wypocząć. Mieliśmy jeszcze 5 dni urlopu a potem zgrupowanie przed Pucharami Świata.
 ***************************************************************************
Łapcie kolejny rozdział :) Komentujcie, oceniajcie, motywujcie :)

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział XXIX- „ Zgrupowanie i kolejna ważna impreza”




            Na miejsce zgrupowania dojechałam nad ranem. Wypakowałam walizki i poszłam spać. To zgrupowanie było bardzo podobne do poprzedniego tylko pokuj tym, razem dzieliłam z Wiktorią. W ciągu dwóch dni mój organizm przestawił się na trup: Trenowanie, jedzenie, odpoczywanie. I tak w koło. Tomek dzwonił codziennie. Gdy nadszedł dzień wylotu, my do Sofii a chłopaki do Baku. Pierwszy mecz postawił nas w dogodniej sytuacji. Wygrałyśmy 3-1 z gospodyniami. Mecze co drugi dzień. Fazę grupową zakończyłyśmy na 2 miejscu za Włoszkami. W drugiej fazie spotkałyśmy się z: Francją, Grecją i Hiszpanią. Wyszłyśmy z 1 miejsca. Ćwierćfinał z Rosją wygrałyśmy 3-2. W półfinale czekały na, pogromczynie Bułgarek, Niemki. Ku naszemu ogromnemu zaskoczeniu nie było tak trudno, ale łatwo również nie wygrałyśmy 3-1 . W finale zmierzyłyśmy się ze Słowacją. To był ciężki maraton dla Skowrońskiej i dla Zaroślińskiej. Ja wchodziłam gdy któraś z nich miała problem. Łącznie rozegrałam 4 sety. Jednak po pierwszym przegranym, przez nas secie, gdy obie atakujące nie miały recepty na Słowaczki, weszłam ja. Leżała na mnie ogromna presja, lecz odczułam ją dopiero po meczu. Ku mojemu zaskoczeniu na mnie recepty nasze przeciwniczki nie miały. Kibice gospodyń wspierali nas gorąco. To był mecz godny zapamiętania, Tak….. Wygrałyśmy po ostrej walce 3-2. Zakończyłyśmy turniej na pierwszym miejscu. Byłam w wielkim szoku. Płakałam jak bóbr. Meczu finałowego naszych chłopaków nie widziałyśmy. Przed wręczeniem medali podszedł do mnie statystyk:
- Daria. Jak ci to powiedzieć?- zaczął tajemniczo.
-Najlepiej prosto z mostu- odpowiedziałam mu zaniepokojona.
-Masz w domu jakąś dużą wolną półkę albo przeszkloną szafkę?
-Jakaś się znajdzie. A dlaczego pytasz? Wprowadzić się zamierzasz?
Jednak w tym momencie przerwał nam spiker. Nagrody indywidualne otrzymały:
  1. Najlepsza przyjmująca: Anna Werblińska.
  2. Najlepsza libero :Paola Cardullo z Włoch.
  3. Najlepsza środkowa: Maja Tokarska.
  4. Najlepsza atakująca: Daria Balcerzak
  5. MVP( najbardziej wartościowa zawodniczka turnieju): Daria Balcerzak
Początkowy szok zamienił się we łzy szczęścia. Nie byłam gotowa na takie wyróżnienie. Sądziłam, że były lepsze zawodniczki niż ja. Potem nadeszła kolej na medale. Gdy zawisły na naszych szyjach, przyszedł czas na „Mazurka Dąbrowskiego”. Z wielką dumą i ogromnym wzruszeniem odśpiewałyśmy hymn. Po oficjalnych uroczystościach przed fetą w szatni nadszedł czas na wywiady. Przed stoiskiem dziennikarzy dopadł mnie statystyk:
-Wracając do rozmowy. Nie zamierzam się do ciebie wprowadzać ale na 3 nagrody indywidualne i dwa złote medale miejsce jest potrzebne.
-O czym ty do mnie mówisz?- zapytałam oczekując potwierdzenia moich przewidywań.
-Chłopaki również są Mistrzami Europy. A Tomek został najlepszym blokującym.
Z moich oczy poszły, po raz kolejny,  łzy szczęścia. Otarłam je i poszłam do dziennikarzy, okupujących wejście do naszej szatni.
R. Jakie to uczucie wygrać Mistrzostwa Europy?
D. To dla mnie szok. Jest to moja tak naprawdę największa impreza, na której przyszło mi grać. Oczywiście w kadrze seniorek.
R. Co czułaś, gdy odbierała nagrody indywidualne?
D. Szok. Według mnie były lepsze zawodniczki niż ja. Ale ta decyzja jest oczywiście dla mnie wyróżnieniem.
R. Znasz już wynik mecz kadry mężczyzn?
D. Tak i jestem z nich bardzo dumna. Z wszystkich razem i z każdego z osobna.
R. Tomek Pawlicki to twój chłopak prawda?
D. No… tak.
R. Jakie to uczucie gdy w tym samym momencie odnosicie takie same sukcesy?
D. Na pewno jest świetnie. A więcej powiem ci po jakimś czasie, musze ochłonąć. I zadzwonić do Tomka.
R. Jeszcze raz ogromne gratulacje. Dla ciebie i dla całej drużyny.
D. Dziękuję
R. A z nami była Daria Balcerzak- MVP Mistrzostw Europy Kobiet. Dziękuję za wywiad.
D. Ja również
Do szatni weszłam ostatnia. Cała kadra i sztab szkoleniowy już zaczęli świętować. Otworzyłam drzwi i zaczęliśmy godzinną fetę, podczas przebierania się po meczu. W głośnikach leciały same hity: „Niepokonani”, „Dzieci” i wiele innych przebojów. Gdy wykrzyczeliśmy się do końca, zadzwoniłam do Tomka:
-Cześć Mistrzu. Gratulacje.
- Witaj moje mistrzyni- śmiał się.
Rozmowa trwała jakieś 20 minut. Skończyłam w połowie drogi do hotelu. W hotelu odpoczęłyśmy po meczu i świętowaniu. Wstaliśmy ok. 5 rano, po niecałych 4 godzinach snu. Na lotnisku w Warszawie wylądowaliśmy przed 14. Samolot chłopaków wylądował dwie godziny wcześniej. Kolejne trzy tygodnie upłynęły od ostatniego dnia spokoju. Czułam już lekkie zmęczenie. W domu byłam następnego dnia wieczorem, ponieważ miałyśmy zaproszenie na śniadanie do prezydenta. Jak się okazało byli tam też nasi chłopacy. Z Warszawy wracaliśmy na własną rękę. W domu mieliśmy dwa dni na wymyślenie gdzie i jak zorganizujemy wieczory: Tomek- kawalerski a ja panieński. Postanowiliśmy, że ja z dziewczynami wynajmę knajpę w centrum, a Tomek na obrzeżach. Wieczory panieński i kawalerski odbyły się w środę. Wybraliśmy środek tygodnia, ponieważ w czwartek i piątek załatwiliśmy ostatnie sprawy. Bawiliśmy się świetnie. W zorganizowaniu tego wszystkiego pomagały mi Kasia i Wiktoria. Przyszły wszystkie dziewczyny z klubu i oczywiście nasza fizjoterapeutka, pomagająca Oliwi dojść do pełni formy. Szaleństwom niebyło końca. Każda z nas, w konsultacji z sobą, wymyśliłyśmy zabawy i konkursy dla panny młodej. Zwieńczeniem imprezy był występ miejscowego zespoły. Do domu wróciłam przed 4 rano. Tomek przyszedł 15 minut po mnie. Z jego opowieści dało się wywnioskować, że mimo iż nie znał za bardzo Kamila wieczór wyszedł wspaniale. Następnego dnia, a właściwie kilka godzin później, oboje postanowiliśmy zrobić dzień lenia i nie przebierać się z piżam. Oglądaliśmy wspólne zdjęcia, nastrajaliśmy się  na to co nas czeka w sobotę i przede wszystkim spędzaliśmy czas tylko czas we dwoje. W piątek po ostatnich sprawach urzędowych, udekorowaliśmy kościół i byłyśmy gotowe na wielki dzień Oliwki. Zgodnie z tradycją i wygodą dnia następnego, tą noc spędziłam z Oliwką w jej mieszkaniu, zabierając uprzednio strój na jutro. Tomek zaś spał u Kamila w domu rodzinnym. Rano wstałyśmy ok. 7. Przygotowałam Oliwce, według przepisu mojej babci, kąpiel: „Panny Młodej”. Przed 9 wyszłyśmy z domu. Kupiłam z Oliwką bluzkę bez ramiączek i przed makijażem i fryzjerem przebrała się w to w łazience. Make-up był delikatny. Fryzura genialna. Z włosów zrobione dwie róże. Ja również poddałam się podobnym zabiegom. Mój makijaż był jeszcze bardziej delikatny a na głowie miałam koczek otoczony warkoczem. Paznokcie Oliwki były naturalne ale piękne. Natomiast moje czerwone, wręcz krwiste. W domu byłyśmy przed 13. Po lekkim obiedzie przyjechała   

Strój Darii na ślub Oliwki











Suknia Ślubna Oliwki
Rodzina panny młodej. Ślub był o 17. Po 14 poszłam z Oliwką do sypialni. Pomogłam założyć jej suknię. .Po chwili ja również założyłam swoją kreację
.


W tym momencie, wpuściłyśmy kamerzystów i na dobre zaczął się wielki dzień. 








***********************************<3********<3**********************************
Kolejny rozdział już w waszych rękach. Oceniajcie w komentarzach :)