We wtorek
rano poszłam na rozruch a w drodze powrotnej wstąpiłam do Ewy:
-Cześć, siostra. Jestem dzisiaj troszkę później ale
postanowiłam wpaść po treningu. Jak wrócę do domu to zjem coś spakuję torbę i
jadę na mecz do Ostrowca.
Posiedziałam u niej około godzinę na pożegnanie rzuciłam:
-Wpadnę do ciebie w czwartek jak wrócę. Trzymaj się.
W domu Tomek zapinał, przejazd z hotelu na
halę, na ostatni guzik. Wszystko ustalone tylko rodzice nie rozumieli mnie.
-Daria,. Jak możesz teraz wyjeżdżać? Twoja siostra ledwo
uszła z życiem z ty teraz sobie na mecz wyjeżdżasz? Nic cię co się z nią dzieje nie obchodzi?
Ze łzami w oczach spojrzałam na rodziców:
-Myślicie, że mi jest łatwo? Siedząc na dupie w domu i
użalając się nas losem Ewce niedomogę.
-Jeżdżąc na mecze też nie- wtrącił tata.
-Proszę bardzo mogę zostać. Tylko jak oszaleję patrząc jak
wy użalacie się nad Ewką, to nie chcę od was żadnej pomocy!- rzuciłam widelcem
i zamknęłam się w łazience.
Z
perspektywy Tomka.
Sam już nie
mogłem patrzeć na cierpiącą Ewę i jej rodziców, którzy całymi dniami siedzieli w szpitalu i płakali. Daria jest
bardzo uczuciowa i każda taka sytuacja doprowadza ja do rozpaczy. Postanowiłem
wstawić się za nią:
-Pani Aniu, Panie Andrzeju, Ona potrzebuje chwili odetchnienia.
To wszystko ją przytłacza, dlatego ucieka na treningi. Kursuje między domem,
halą i szpitalem, płacze po nocach. To jest dla niej za trudne. Musimy się
wspierać nawzajem a nie spierać o wyjazd. Pojedzie, ochłonie, zagra i wróci.
Wyżyje się i wróci z nową siłą do walki o zdrowie Ewy.
-Może masz rację. To
ja do niej pójdę.
-Może lepiej nie. Jest na państwa zła. Pójdę, wytłumaczę jej
wszystko , porozmawiacie sobie a potem odwiozę ją do klubu.
- Tak, to dobry pomysł. Idź
Zapukałem do łazienki, słyszałem, że Daria płacze.
Nacisnąłem klamkę, drzwi nie były zamknięte na klucz. Daria siedziała na wannie
i płakała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją:
-Twoi rodzice zrozumieli czym jest dla ciebie ten wyjazd, że
tobie jest równie ciężko.
-Dlaczego wszystko idzie tak opornie? Zamiast trzymać się
razem to my się kłócimy. Tomek, dlaczego tak jest?
-Nie wiem. Kochanie nie wiem. Wytrzyj oczy i chodź jeść bo
za godzinę wychodzimy.
-Kocham cię, wiesz?
-Ja ciebie też.
Weszłam do kuchni, gdzie rodzice przeprosili mnie za to co
powiedzieli wcześniej. Po obiedzie
spakowałam torbę i udałam się na chwilę relaksu z moim narzeczonym. Położyliśmy
się na łóżku, słuchaliśmy muzyki i oglądaliśmy nasze wspólne zdjęcia. Około 14
pożegnałam rodziców i wyszłam z domu razem z Tomkiem. Przed klubem czekała już
większa część drużyny. Brakowało: Oliwki, Wiktorii, Kasi i Gosi. Gdy dziewczyny
dotarły na miejsce i cały sztab szkoleniowy był gotowy ucałowałam Tomka,
przypomniałam mu żeby pamiętał o rodzicach i ruszyliśmy w drogę. W Ostrowcu byliśmy tego samego dnia
wieczorem. Po wieczornej sesji treningowej padłam zmęczona do granic
możliwości. Następnego dnia rano jak nowo narodzona zeszłam na śniadanie. Po
posiłku poszliśmy na lekki treningi na siłownię i krótki na hali. Mecz
rozpoczął się o 18. Wyszłyśmy zmotywowane jak zawsze. Ja miałam jeszcze większą
motywację: Wygrać i udowodnić sobie, że jestem potrzebna oraz zarobić kasę na
rehabilitację Ewy, która mam nadzieję niedługa będzie potrzebna.
Po
pierwszym gwizdku cała przedmeczowa presja zeszła i poczułam się jak ryba w
wodzie. Każda akcja sprawiała nam radość. Uśmiech na twarzy gościł przez cały
mecz. Kilka bardzo ryzykownych ale pięknych akcji. W jednej z akcji
powalczyłyśmy do końca. Atakowała jedna z zawodniczek Ostrowca, piłka uciekła
Kasi z rąk i leciała w trybuny. Postanowiłam o nią powalczyć. Staranowałam
bandy reklamowe, goniąc piłką, ale ją dogoniłam i piłka wróciła w okolice pola.
Wpadając na jedną z cheerleaderek, uderzyłam okiem w jej łokieć. Akcję
zakończył efektowny blok naszych dziewczyn. Wyszłam zza band i podszedł do mnie
lekarz:
-Oko całe?
-Tak.
-A soczewki na miejscu.
-Chyba tak ale coś niewyraźnie.
Pan Janek pokazał, że potrzebna zmiana. Usiadłam na ławce, z
lodem przy oku. Lekarz pobiegł do szatni po moje soczewki na zmianę i krople.
Kazał mi się położyć i wyjął soczewkę. Zakroplił oko i kazał odczekać 5 minut.
„Nosiło mnie” żeby jak najszybciej wrócić na boisko. Na moje obite biodro
fizjoterapeuta położył woreczek lodu i czekałam aż krople oczyszczą oko. Po 2
akcjach set dobiegł końca. Prowadziłyśmy już 2-0. Przed rozpoczęciem trzeciego seta, soczewka
kontaktowa była już na miejscu. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do gry. Pod
koniec trzeciego seta miałyśmy 11 punktową przewagę. Grałyśmy na luzie. Pełne
szaleństwo i radość z każdej akcji doprowadziły nas do 3 punktów. Podziękowaliśmy zespołowi gospodarzy i
czekaliśmy na oficjalny wynik. Statuetka MVP powędrowała do mnie. Ucieszyłam
się bo to ogromne wyróżnienie. W szatni spędziłyśmy 40 minut. Każda wzięła
krótki prysznic i wsiadłyśmy do autokaru. Wyjechaliśmy o 21. W połowie drogi
zasnęłam po ostatnich wydarzeniach w nocy nie mogłam spać o i po meczu pełnym spektakularnych
obron zasnęłam na siedząco.
Z
perspektywy Tomka:
Czekałem na
Darię. Zawsze jak wracały z wyjazdu wychodziła pierwsza a dziś nie. Podeszła do
mnie Wiktoria:
-Hejka. Wejdź do autokaru i weź ją bo nam zasnęła.
-Żartujesz?
-Nie. Chyba ostatnio mało spała?
-W nocy prawie nie śpi. Dobra lecę weźmiesz jej torbę?
-Pewnie. Będę czekała przy samochodzie.
-Dobra.
Gdy wszedłem do autokaru Daria spała tak słodko. Podniosłem
ją i zaniosłem do samochodu. Gdy wnosiłem ja po schodach nadal spała. Drzwi od
mieszkania otworzyła nam Wika. Zaniosłem ją do sypialni. Gdy rano wstała i w
samym ręczniku wyszła z łazienki oniemiałem. Na jej udzie widniał jeden wielki
siniak a i podbite oko rzucało się w oczy. Wyglądała jak zawodniczka MMA po
walce.
-Jezu!- zająknęła mama Darii.- Dziecko kochane jak ty
wyglądasz?
-Wystarczy Daria- zaśmiałam się.- A to jak zresztą widzieliście
to wypadek.
-Córuś mało zawału nie dostałam. Leżałaś z grymasem bólu na
twarzy.
-Bardzie było mi zimno niż mnie bolało.
-Pokarz te siniaki. Może zanim wyjdziesz na miasto jakoś to
zakryjesz?
-Nie. Nie mam się
czego wstydzić. Poza tym nie lubię fluidu i pudru.
-No dobrze. Co chcesz na śniadanie?
-Kakao i coś do niego- zaśmiała się.
Z
perspektywy Darii
Po śniadaniu ubrałam się i wyszłam razem z rodzicami i
Tomkiem. W szpitalu byliśmy kilka minut później. Pierwsza weszłam do Ewy.
-Cześć, siostra. Obiecałam, że przyjdę i jestem. Wygrałyśmy.
Dla ciebie- pocałowałam ją w czoło.
Po krótkich odwiedzinach poszłam do klubu. W szatni
dziewczyny stanęły jak wryte:
-To tak mocno oberwałaś?- zapytała Wika.
-Nie tak mocno.
-No wcale. Wyglądasz jak Asia Jędrzejczyk po walce.
-Przestań bo pęknę ze śmiechu. A mało razy zdarzyło się
bliskie spotkanie z bandami.
-Ja kiedyś miałam nadgarstek złamany po tym jak przewróciłam
się o bandy- wspomniała Iza.
-No widzicie. Ja tylko lekko poobijana jestem. To co treningi i do domu?
- Dziewczyny do roboty-krzyknął trener
Trening był
nastawiony głównie na zagrywkę i dokładność zagrań. Każda z nas wykonała 4
serie po 15 zagrywek. Do tego przyjmujące miały odebrać ok. 100 piłek każda.
Rozgrywające wystawiły ok. 150 piłek, środkowe blokowały 100 piłek każda do
tego po 50 ataków a atakujące zbijały po 190 piłek w różne strefy boiska. Po tych ćwiczeniach rozegraliśmy jeszcze 2 setowy
mecz i poszłyśmy do domów.
___________________________________________________________________
Kolejny rozdział tuż po świętach ląduje u was.
Kolejny rozdział tuż po świętach ląduje u was.
Udanej zabawy sylwestrowej i Szczęśliwego Nowego Roku :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz