niedziela, 27 września 2015

Rozdział-XXXIII- „ciężkie chwile Tomka”



Dostałam wypis  tego samego dnia co Tomek. Razem wyszliśmy do domu. W naszym mieszkaniu panowała ciemna atmosfera. Tomek snuł się po domu niczym duch a ja widząc jego rozpacz płakałam po kątach. Przy obiedzie postanowiłam to przerwać:
-Kochanie. Nie mogę patrzeć jak się zadręczasz. Wiem, że ci trudno ale masz wsparcie we mnie, rodzicach, kolegach i kibicach. Wszystko się ułoży musisz tylko wierzyć- mówiłam jak do ściany.- Tomek do cholery jasnej popatrz na mnie! Nie pozwolę ci się załamać ci tego chcesz czy nie!
-Daria. Dziękuję. Za to że jesteś. I przepraszam za wszystko. Kiedy wracasz n trening?
-Za tydzień. A teraz kończ i idziemy na spacer.
-Nie. Nigdzie nie idę. A co jeśli spotkamy jakiś kibiców? Jeżeli będą na mnie patrzyli jak na kalekę?
-Co ty bredzisz? Jesteś dla nich bohaterem i takim będziesz zawsze. Nie przestałeś trenować bo ci się nie chce. To był wypadek. A ty musisz się pozbierać i wracać do pasji i tych, którzy cię kochają. Oni są z tobą od zawsze. Muszę ci coś pokazać. Wczoraj przyszedł do mnie na pocztę. To dla ciebie.
Pokazałam mu filmik stworzony ze zdjęć kibiców życzących Tomkowi powrotu do zdrowia. Setni kartek z napisami: „Trzymamy kciuki”, „Czekamy na kolejne emocje”, „Do zobaczenia na parkiecie” i jedno zdjęcie od chłopaków z reprezentacji: „Do zobaczenia na zgrupowaniu”  i dwa od klubu : „Wracaj do nas” oraz „Czekamy na ciebie”. Widziałam jak w oczach Tomka wraz ze łzami wzruszenia pojawia się iskra wiary, że się uda.
-Dobrze. Przejdźmy się- powiedział z lekkim uśmiechem, tak dawno nie goszczącym na jego twarzy.
Kilka minut później szliśmy jedną z alejek w parku. Spotkała nas mała grupka osób.
-Dzień dobry- przywitali się z uśmiechem.
-Dzień dobry odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Możemy zając chwilę?
-Oczywiście.
-Możemy prosić o wspólne zdjęcie z państwem?
-Pewnie- odpowiedział Tomek.
Po zrobionym zdjęciu i podpisaniu kilku kartek ucieliśmy mała pogawędkę z kibicami.
-Na stałe mieszkacie w Bełchatowie? – zapytałam.
-Nie. Mieszkamy w Łodzi. Często przyjeżdżamy tu na weekend do znajomych.
-Razem z nimi chodzimy na mecze- wtrąciła się ośmioletnia dziewczynka.
-Dobrze się bawicie?- zwróciłam się do małej.
-Pewnie. A kiedy teraz pan Tomek i pani zagra?
-Niedługo-odpowiedział Tomek z ogniem walki w oczach.
-Panie Tomku przepraszam za pytanie Olci.
-Niema za co. To tylko pytanie.
-A jak się czujecie?
-Dobrze.
Rozmowa trwała ok. 30 minut. W tym czasie Tomek cały czas się uśmiechał. Miło było na to patrzeć. W domu „przyłapałam” Tomka na szukaniu ośrodków rehabilitacyjnych.
-Miałaś racje jak się chce to można.  Kocham cię.
-Ja ciebie też.
W tym momencie wybiła 18.
-Kochanie mecz. Chodź bo się zaczyna.
-Już tylko Oliwce i Kamilowie otworze. Wchodźcie.
Po wspólnym odśpiewaniu hymnu, zaczęliśmy kibicować. Jak ja bardzo chciałam być z dziewczynami i grac razem z nimi. Przez cały mecz byłam kłębkiem nerwów. Jak się stoi na parkiecie nerwów prawie nie ma, w kwadracie jest nerwowo ale w domu na kanapie to jest dramat. Myślałam, że w trzecim secie na zawał zejdę. Wygraliśmy i to mnie cieszyło.
            Miesiąc później  na lotnisku.
Pojechałam razem z Tomkiem przywitać na lotnisku dziewczyny. Zajęły siódme miejsce. To była nasza jedyna szansa na kwalifikacje. Najbliższe IO obejrzymy razem i TV. W drodze do domu rozmawiałam z Tomkiem.
-Kochanie- zaczął. – Pamiętasz jak kiedyś powiedziałaś, że fajnie byłoby mieć taką małą pociechę?
-Pewnie.
-Jak będziesz gotowa możesz mi powiedzieć. Ty będziesz rozwijała karierę a ja będę wspierał cię z naszym bobaskiem.
-Tomek? Jesteś pewny?
-Tak. Na 100%.
-To wracajmy do domu.


_________________________________
Kolejny ląduje u was :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz