czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział XXX- „Wyjątkowy dzień”




            Tuż za kamerzystami przyjechał pan młody ze swoją obstawą. Gdy wysiadali z samochodu, na zewnątrz wyszła Oliwka a ja za nią. 
Garnitur Tomka

Garnitur Kamila
Przywitaliśmy się z chłopakami, oni wręczyli nam bukiety i przeszliśmy do salonu aby wypełnić tradycję. Na taras Oli wyszła bez welonu więc przed tym jak Kamil zaczął wypełniać obrzędy, wczepiłam welon we włosy. Gdy przyszły mąż, mojej koleżanki, zakładał jej podwiązkę i wkładał jej pieniądza w buty na szczęście a ona przypinała mu kwiat, ja przyczepiałam najbliższej rodzinie i Tomkowi, wstążki z biało-czerwonymi różami. Po tym nadszedł moment na błogosławieństwo rodziców i rodziców chrzestnych. W oczach pani Marysi, mamy Oliwki, widziałam łzy szczęścia. Gdy goście wyszli na podwórko przyszedł czas na sypanie cukierków. Dzieciaki były zachwycone. Tak w zasadzie to nie tylko one. W kościele byliśmy 30 minut później. Zwykle jedziemy ok. 15 minut, ale zwyczajowe „bramy” wydłużyły czas dwukrotnie. Mówiąc mało skromnie, dekoracje kościoła wyszła nam genialnie. Obie na początku zeszłego roku zapisałyśmy się na kurs florystyczny. Na każdej ławce, od strony wejścia głównego, wisiał koszyczek w kształcie stożka owiązany białym tiulem  a nim białe i czerwone róże otoczone delikatnymi gałązkami paprotki. Przy każdym z trzech ołtarzy duże białe donice obwiązane czerwonym tym razem tiulem. W środku były również białe i czerwone róże, paprocie ale też piwonie i goździki. Gdy Gośce usiedli już w ławkach, organista zaczął grać marsz ślubny, ksiądz dał znak. Na początku szli siostrzenica Oliwki z bukietem podobnym do naszych z bratańcem Kamila, niosącym obrączki na poduszeczce, później Para młoda, Oliwka z Kamilem, a na końcu ja z Tomkiem. Gdy zajęliśmy miejsca nam przypisane i zmówiliśmy pacierz, proboszcz zaczął mszę. Gdy przyszedł czas na przysięgę w oczach nie jednego gościa coś zaszkliło. Po nałożeniu obrączek i mi pociekło kilka łez, dobrze że makijaż był wodoodporny. Gdy ksiądz poprosił o podpisanie ksiąg parafialnych, na ambonę wszedł brat Oliwki, Janek. Z organów wydobyła się delikatna muzyka a Janek zaczął przeczystym głosem śpiewać „Ave Maria”. Każdemu ale to każdemu łezka w oku stanęła a Oliwka i reszta kobiet popłakały się z uśmiechem na ustach. Gdy skończył, podszedł do młodych, uściskał ich oboje i wrócił na miejsce. Przed wyjściem z kościoła, Oliwka przeczepiła kwiat i wyszli z kościoła. Spadły na nich płatki świeżo ściętych róż. Jako drużbowie ostatni złożyliśmy życzenia młodej parze. Gdy dotarliśmy do sali weselnej, goście byli już na miejscu. Tuż przed progiem do Sali, wedle tradycji, czekali rodzice panny młodej z chlebem i solą. Oboje ucałowali wypiek. Gdy mama Oliwki wypowiedziała formułkę: „Co wybierasz? Chleb, sól czy pana młodego?”
Oliwka odpowiedziała: „Chleb, sól i pana młodego, żeby pracował na niego”. Urwali kawałeczek chleba, zamoczyli w soli, zjedli i popili. Kieliszki rzucili za siebie a te rozprysły się na drobny mak, co przynosi szczęście. . Kamil przeniósł Oliwkę przez próg.
Gromkie „100 lat” przywitało młodych. Po pierwszych ciepłych daniach nadszedł czas na pierwszy taniec. Zaplanowali zatańczyć ,do składanki piosenek, popularny sposób na rozpoczęcie zabawy weselnej. Goście byli zachwyceni. Na parkiecie było bardzo dużo osób ponad 180 cm, jak to już bywa na weselu siatkarzy. Gdy DJ zagrał, dobrze znaną z polskich wesel, melodię : „Gorzka wódka” wiedziałam,  że nie skończy się na młodych. Miałam racje po chwili usłyszałam: „Gorzka wódka, gorzka wódka, trzeba ją osłodzić. Drużba, druhnę pocałuje nie będzie im szkodzić”. Uśmiechnęłam się do Tomka i pocałowaliśmy się. Do północy zdążyłam już zmienić szpilki na baleriny. Gdy przyszła kolej na oczepiny postanowiłam wziąć w nich udział, Tomek z resztą też. Muzyka ucichła a ja złapałam welon. Muszkę złapał Daniel, ale z powagi sytuacji oddał ją Tomkowi. Zabawom nie było końca. Do pokoju hotelowego weszliśmy przed 5 rano. Po 12 spotkaliśmy, przy śniadaniu, nowożeńców:
-Cześć- powiedziała Oli.- Dziękuję wam za wszystko. Lepszych świadków to chyba nie można mieć.
-Jak są zakochani nowożeńcy to co mają do gadania świadkowie- zaśmiałam się.
-To co kiedy my potańczymy na waszym weselu?- zapytał Kamil.
-W odpowiednim momencie.
-Jeśli wierzyć w przepowiednie, to za rok my u was potańczymy.
-Zaraz wracam- powiedział Tomek.
Po chwili wrócił z bukietem kwiatów i torbą ozdobną:
-„100 lat! 100 lat! Niech żyje, żyje nam!” Wszystkiego najlepszego, Kochanie- wręczył mi kwiaty i ucałował a inni obecni w sali zaczęli śpiewać : „100 lat!”
-Kompletnie zapomniałam. No tak dokładnie 20 lat temu przyszłam na świat- mówiłam przez łzy wzruszenia.
-Ja pamiętam- szeptał mi do ucha.- I zawsze będę pamiętał.
- Kocham cię. To co idziemy się przejść?
-Ja ciebie też. Pewnie, że idziemy.
-Nie zapomnijcie, że o 15 zaczynają się poprawiny- wtrąciła się Oliwka.
Uśmiechnęliśmy się do nich i poszliśmy na spacer do pobliskiego lasu. Cieszyłam się z obecności Tomka. Dokładnie rok temu ,w dniu moich urodzin, przeprowadziłam się do Bełchatowa i rozpoczęłam treningi w miejscowym klubie. Znamy się już prawie rok i jestem z tego powodu szczęśliwa. Stanęła na środku ścieżki, przytuliłam się do Tomka i cieszyłam się każdą chwilą. Po półtorej godziny, wróciliśmy do hotelu i zaczęliśmy się przygotowywać do poprawin. Styl poprawin był dosyć standardowy. Na początek obiadek a później szał ciał na parkiecie. Bawiliśmy się zdecydowanie luźniej niż na weselu, ponieważ niebyło kamer. Jedna z koleżanek Kamila, poślizgnęła się na parkiecie i zaliczyła „glebę” pod orkiestrą. Śmiechu było co niemiara. Na poprawinach bawiliśmy się do 22. Potem szybki prysznic i nocowanie w hotelu. Następnego dnia mieliśmy wyruszać do Bełchatowa, aby porządnie wypocząć. Mieliśmy jeszcze 5 dni urlopu a potem zgrupowanie przed Pucharami Świata.
 ***************************************************************************
Łapcie kolejny rozdział :) Komentujcie, oceniajcie, motywujcie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz