czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział XXXVII- „Furja”

Kolejny rozdział serwuję w środku tygodnia. Życzę miłej lektury i czekam na komentarze :) Pozdrawiam
______________________________________________________________________________




            Staliśmy i patrzyliśmy  na lekarza czekając na wyrok.
-Żyje, ale zapadła w śpiączkę- oświadczył i spuścił głowę.
-Co…. Co teraz?- zapytała mama.
-Jej stan jest bardzo ciężki ale mamy dobre przeczucia. Jest bardzo silna i dzielenie walczy.
-Dobrze- zaczęłam.- załóżmy, że rany się zagoją, wszelakie obrzęki zaniknął i co wtedy?
-To daleka droga. Ale wtedy będą potrzebne kroki do wybudzenia.  Państwu radzę pojechać do domu i odpocząć.
-Mogę do niej wejść?- zapytała mama.
-Niestety nie. Ewa potrzebuje odpoczynku.
-Mamo, tato chodź pojedziecie do nas. Odpoczniecie wrócimy tu jutro.
-Dobrze córuś.
Pojechaliśmy do domu. Postanowiłam skoczyć do sklepu, zrobić małe zakupy i coś ugotować. Założyłam kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam.
 

            Z perspektywy Tomka:


            Gdy Daria wyszła, zadzwonił do mnie telefon. Był to Kamil:
-Siema, Kamil. Co tam?
-Tomek. Ja chyba zabiłem człowieka- gdy to usłyszałem zamurował mnie.
-Co ty gadasz?
-Wczoraj wieczorem poszedłem do kumpla oglądać mecz i troszkę mi się film urwał. Dzisiaj rano zadzwoniła do menie Oliwka, żebym wracał do domu bo musimy pogadać.
-I wróciłeś samochodem?
-Tak- gdy to usłyszałem ręce mi opadły.
-Chłopie, popierdzieliło cię doszczętnie? I co było dalej?
-Wiesz, że lubię ostrą jazdę. No i potraciłem jakąś dziewczynę na pasach.
-Kamil, tylko mi nie mów, że3 to było pod naszym blokiem dzisiaj rano.
-No dokładnie.
-Zabije cię, draniu!!!- rozłączyłem się, rzuciłem telefon o podłogę i wybiegłem z domu.
W kilka minut byłem pod blokiem Oliwki i Kamila.


     Z perspektywy Darii.



W sklepie zadzwonił mój telefon:
-Kochanie, Tomek wybiegł z domu mówiąc, że zabije jakiegoś Kamila. Był naprawdę zdenerwowany.
-Ja chyba wiem o jakiego chodzi. Mamo będę później.
Gdy to usłyszałam wybiegłam na ulicę i złapałam taksówkę. Wbiegając na trzecie piętro bloku, w którym mieszka Oliwka, słyszałam krzyki. Wpadłam do domu, załapałam Tomka, który właśnie uderzał Kamila.
-Tomek!- krzyczałam a on nie reagował. –Tomek do cholery!!! Co ci odwaliło?
-To on! Po pijaku potrącił twoją siostrę!
Poczułam jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Ne wierzyłam w to co słyszę.
-Nie! To prawda?- zapytała w jeszcze większym szoku Oliwka, która właśnie wróciła z treningu.
- Tak to ja.
-Ty sukinsynu- Oliwka, uderzyła Kamila i wybiegła.
-Wzywam policje- powiedział Tomek.
-Tak, ja ci tego nie wybaczę- zapłakała  Oliwka.
Po powrocie do domu usiadłam w sypialni wpatrzona w okno i zdałam sobie sprawę, że świat mi się dzisiaj zawalił. Popłynęły mi, po raz kolejny tego dnia, łzy. W tym momencie wszedł Tomek:
-Kochanie. Chodź do kuchni. Zrobiłem spaghetti. Nie jadłaś dzisiaj prawie nic.
-Nie jestem głodna.
-Musisz jeść. Musisz mieć siłę- szeptał mi do ucha.- Nie możesz się załamać. Potrzebujemy ciebie w tym trudnym czasie. Rodzice, Oliwka i ja- zakończył i pocałował mnie.
- Cieszę się, że jestem ze mną.
-No już, chodź bo ostygnie.
Zjedliśmy kolację i postanowiliśmy iść spać. Postanowiłam, że jutro przed treningiem, bo nie wytrzymałabym siedząc w domu i myśląc o tym co się stało, pójdę do Ewki. Rano wstałam przed 7. Tomek również się obudził:
- Już wstajesz?
-Idę coś zjem, przebiorę się i idę do Ewki a potem na trening.
-Jesteś pewna, że chcesz wrócić do treningów? Przysługuje ci kilka dni wolnego.
-Co ty pieprzysz?- uniosłam się.- Jak zostanę w domu i będę patrzyła na rodziców, których strach zjada od środka to za kilka dni wyląduje w psychiatryku.
-No dobrze kotuś. Przygotuje ci coś na  śniadanie. Co byś zjadła?
- Coś co łatwo zrobić.
-No to może omlet z kurkami?
-A gdzie ty o tej porze kurki znajdziesz?
-Wczoraj twoja mama przywiozła.
-A no to tak. To ja idę się umyć.
W łazience spędziłam kilkanaście minut. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, uczesałam włosy i kłosa, przeciągnęłam rzęsy tuszem i wyszłam.  Gdy jadłam śniadanie, wstali rodzice:
- Kochanie już wstałaś?
-Lecę n trening ale  najpierw do szpitala.
-To my zabierzemy się z tobą.
-Ja zaraz wychodzę więc pojadę autobusem, w korki się nie wepcham, a wam zostawię mój samochód.
-No dobrze.
Zjadałam śniadanie i poszłam spakować torbę. Postanowiłam poprosić Tomka żeby zawiózł rodziców. Gdy ten się zgodził, pocałowałam go i wyszłam. Po 15 minutach czekania przyjechał mój autobus. W naszym mieście sportowcy są traktowani jak zwykli ludzie i to mi bardzo odpowiada. Po 30 minutach byłam przed szpitalem. Weszłam na Oddział Intensywnej Terapii, przywitałam pielęgniarki i zapytałam o Ewę.
-Sala nr. 10. Korytarzem prosto i w lewo. Pierwsza sala po prawej stronie. Weszłam do Sali, usiadłam na taborecie obok łóżka i przywitałam się:
-Cześć kochana- ucałowałam jej czoło.- Dzisiaj jestem troszkę wcześnie, ale zaraz lecę na trening. Przyniosłam ci maskotkę naszej drużyny. Wiesz, że Tomek mi się oświadczył? Wiesz, przecież dlatego tu przyjechałaś. Rodzice przyjadą później. Jak wychodziłam to mama już wstała a tata jeszcze troszkę łóżko okupywał. Tomek też potem przyjdzie. Nie wiem czy wejdzie ale będzie. Michał ma wieczorem przyjechać. I też pewnie do ciebie zajrzy. Ja przyjdę wieczorem albo jutro. Pojutrze wyjeżdżam na dwa dni na mecz. Przed wyjazdem do ciebie przyjdę. A ja wrócę to przyjdę powiedzieć ci jak było.
Posiedziałam z Ewą ok. 20 minut. Gdy pożegnałam się, wyszłam. W drzwiach wyjściowych spotkałam Tomka wraz z rodzicami:
-Daria, podrzucę cię na trening.
-Jak chcesz ale będziesz tak jeździł?
-Muszę z tobą porozmawiać.
-No dobrze.
W drodze do klubu siedziałam spięta i czekałam na słowa Tomka.
-Daria, będę musiał złożyć zeznania oskarżające Kamila. Proszę porozmawiaj z Oliwką. Nie chcę żeby miała do mnie żal. Ale jak patrzę na cierpienie Ewki i wasze to szlag mnie trafia.
-Co ja mam jej powiedzieć? „Hej Oliwka. Wiesz Tomek musi oskarżyć twojego męża i pewnie Kamil pójdzie siedzieć ale chyba mu wybaczysz nie?”  Tak to sobie wyobrażasz?
-Wiem jak to zabrzmiało ale nie mogę inaczej.
-Rozumiem i Oliwka też to zrozumie ale musisz powiedzieć jej to sam. Zresztą pogadamy po treningu w domu. Pa, kocham cię.
-Pa.
            Gdy weszłam do hali poczułam złość i chęć jej odreagowania. Miałam jeszcze 40 minut do treningu poszłam się przebrać. Boisko było wolne więc wzięłam piłkę i zaczęłam odbijać ją o ścianę z jak największą siłą. Po kilku minutach przyszedł nasz trener:
-Daria- zaczął.- Chcesz pogadać?
Odłożyłam piłkę i usiadłam obok niego.
-To mnie przerasta. Ewka i śpiączce, rodzice chodzą  nieobecni i jeszcze Tomek musi oskarżyć Kamila.
-O co?- zdziwił się trener.
-Bo….. to on potrącił Ewkę i uciekł.
-No to się narobiło. Byłaś dzisiaj u siostry?
-Byłam. To mnie przeraża. Ona leży taka bezbronna, nieruchoma, nieobecna. Nie wiadomo czy przeżyje.
-Powiedz mi, dlaczego przyszłaś na trening?
-W domu oszaleje. Nie wiem co ze sobą zrobić. Patrzę na rodziców i serce mi się kraje. Tomek mocno mnie wspiera ale ja muszę o tym na chwile zapomnieć i odreagować zanim oszaleje.
-Rozumiem. A na mecz do Ostrowca chcesz normalnie jechać?
-Tak. Długo się nad tym zastanawiałam ale chcę jechać. Muszę dać Ewce znać, że żyje normalnie i czekam na nią. I dziewczyn też nie zostawię. Nie mogę.
-Dobrze. To zaczynamy.
Po treningu pogadałam chwilę z dziewczynami i dostałam do nich moc pozytywnej energii i kupę wsparcie. Kocham moją drużynę, jesteśmy jedną wielką rodziną  









































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz