niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział XXXIX – „Cud znad Wisły”




                        Kilka miesięcy później

Sezon klubowy dobiega końca. Po gorących zmaganiach po raz drugi zagramy z Chemikiem Police o Mistrzostwo Polski. Tym razem będzie to inny finał. W drużynie Mistrzyń Polic niema Gosi Glinki. Dwa mecze w fazie grupowej zakończyły się ogólnym remisem 1:1. U nas wygrałyśmy 3-2, w Szczecinie przegrałyśmy 2-3. Mecze pełne emocji. W rozgrywkach finałowych jest 2:2. Czeka nas ostatni decydujący mecz.
            Rodzice przenieśli Ewę do kliniki: „Budzik” Jest tam już prawie dwa miesiące. Rehabilitacja daje szansę, że jak się wybudzi to wróci do pełni życia. Odwiedzam ją raz, dwa razy w tygodniu.
            Dostałam powołanie do kadry narodowej, a Tomek zaczął rehabilitację, która przynosi efekty. Postanowiliśmy, że w tym roku gdy ja będę na reprezentacji Tomek wyjedzie do moich rodziców i tam spędzimy wakacje.

                        22.04. Sobota, Bełchatów.

            Gramy ostatni mecz w lidze. W szatni pełno skupienia. Powtarzamy taktykę, mobilizujemy się i wychodzimy na decydujący pojedynek. Gdy zaczął się mecz emocje zeszły. Grałyśmy jak najlepiej potrafimy. Ku naszemu zdziwieniu wygrałyśmy pierwszą i trzecia partie lecz kolejne należały do Chemika. Po raz kolejny Mistrzostwo Polski wymknęło nam się z rąk. Troszkę zawiedzione ale nadal szczęśliwe odbieramy medale i puchar. Podziękowaniom niebyło końca. Kibice dopisali. Byłam dumna z mojej drużyny. Doznałyśmy tylko 5 porażek w tym 4 z Mistrzyniami kraju ( raz przegrałyśmy z Atomem Treflem Sopot). Gdy weszłam do szatni postanowiłam, że zrobię drużynie pamiątkowe zdjęcie. Na moim telefonie wyświetliło się 32 nieodebrane połączenia od mamy. Oddzwoniłam bo to musiało być coś poważnego:
-Hej mamo. Coś się stało?
-Daria. Gratulacje od całej rodziny ale mam dla ciebie niespodziankę.
-Ty płaczesz?- dziewczyny z drużyny spoważniały.
-Ewa się obudziła- powiedziała i rozpłakała się ze szczęścia.
-Naprawdę? To cud- płakałam.- Przyjadę do was jeszcze dziś.
-Kochanie ale jest prawie 23. Nie wpuszczą cię do niej.
-No to jutro z samego rana. Uściskaj wszystkich ode mnie. Kocham cię. Pa.
-Pa córuś.
Rozłączyłam się i wybiegłam z szatni. Dziewczyny zestresowane wyszły z szatni. Na holu zobaczyłam Tomka od razu zaczęłam krzyczeć:
-Wybudziła się! Dała radę! Ewa się obudziła!
Wpadłam w jego objęcia i od razu się rozpłakałam. Podszedł do mnie trener:
-Daria, Az tak cię cieszy ten sukces? Miło nam.
-Panie trenerze, cieszy mnie drugie miejsce w lidze ale moja siostra się wybudziła i to mnie cieszy.
-To cudowanie. Kiedy do niej jedziesz?
-Pewnie w nocy pociągiem pojedziemy. W domu prześpię się kilka godzin i ruszam do Warszawy.
-Pozdrów Ewę i rodziców ode mnie.
-Dobrze.
W szatni przebrałam się i po konferencji prasowej wróciłam do domu. Spakowaliśmy torby i po kolacji poszliśmy spać. Wstaliśmy o 4:30 rano i poszliśmy na dworzec PKP.  O 5:15 mieliśmy pociąg do stolicy.  Wybraliśmy ten środek transportu, ponieważ niewyspani na drodze stwarzalibyśmy zagrożenie dla siebie i innych. W klinice byliśmy popołudniu. Gdy weszłam do Sali i zobaczyłam Ewkę, która patrzyła na mnie z oczami pełnymi łez i miłości wzruszyłam się.
-Cześć kochana- przytuliłam ją.- Jak się czujesz?
-Cześć. Dobrze. A gdzie mój przyszły szwagier?
-Przed salą. Później do ciebie wejdzie.
-Kiedy ślub? A w ogóle to jak z kadrą kiedy jedziesz do Szczyrku. O ile dobrze pamiętam to po majówce?
-Już ci mama powiedziała?
-Co ja?- wtrąciła się mama.- O czym jej powiedziałam?
-O zgrupowaniu.
-Daria, to nie rodzice. Ty mi to mówiłaś. Jak u mnie byłaś.
-Słyszałaś co mówiłam?
-Wszystko. Cieszę się, że mówiłaś do mnie o wszystkim. Dzięki temu wiem co i jak. To jak z tym ślubem?
-Wiesz to jeszcze do obgadania.
Po rozmowie z lekarzem postanowiliśmy, że gdy tylko Ewa poczuje się lepiej przeniesiemy ją do ośrodka rehabilitacyjnego. Niestety to kosztuje. Potrzebne są duże fundusze żeby Ewa wróciła do pełni życia. Zastanawiałam się jak można zdobyć tyle pieniędzy i wpadłam na genialny pomysł. Wystawiłam na licytację trzy zdobyte w OrlenLidze statuetki MVP. Cześć zarobionych  pieniędzy przelałam na specjalnie założone konto na rehabilitację Ewy. Gdy wyjeżdżałam na kadrę było mi ciężko. Rozstania są ciężkie. Z łzami w oczach wsiadałam do samochodu. Gdy dojechałam do Szczyrku zadzwonił mój telefon.
-Słucham.
-Witam Pani Dario.
-Dzień dobry, kto mówi?
-Henryk Mierzejewski z fundacji: „Razem ku sprawności”
-Aha.
-Dzwonię do Pani, ponieważ chcemy zorganizować charytatywny turniej siatkówki.
-I chcą państwo żebym przekonała władze klubu do  udziału.
-Nie tylko.
-A co jeszcze?
-Wpłaca pani regularnie okrągła sumę pieniędzy na rzecz naszej fundacji.
-No tak. Wspieram państwa, ponieważ macie bardzo dobrych specjalistów i wysoki poziom rehabilitacji- nie rozumiałam o co chodzi panu Henrykowi, znamy się od trzech lat a mówi jak do petenta.
-Chcemy odwdzięczyć się za Pani hojność i zorganizować turniej z udziałem czterech drużyn na rzecz Pani siostry- gdy to usłyszałam zamurowało mnie.
-Naprawdę?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Tak.
-Ja…. Ja nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie trzeba mówić.
-Ja…. Dziękuję- powiedziałam płacząc.
-Do usłyszenia.
-Do widzenia.
Rozłączyłam się i usiadłam z wrażenia. Schowałam telefon do torby i płakałam ze szczęścia. Podeszła do mnie Ania Werblińska.
-Daria, stało się coś?
-Tak. Fundacja zorganizuje turniej charytatywny wspierający rehabilitację mojej siostry.
-To cudownie- uśmiechnęła się. – A teraz choć się zameldować i idziemy na trening.
            Po dwutygodniowym zgrupowaniu pojechałyśmy na mecze World Grand Prix. Tam zmierzyłyśmy się z Serbkami, Chinkami i Kanadyjkami. Wygrałyśmy  z Chinkami i Kanadyjkami. Było całkiem dobrze po trzech pierwszych meczach miałyśmy 7 punktów. Byłyśmy 2. Punkt za Serbkami.
            Po niespodziewanym podium w World Grand Prix w genialnych humorach wróciłyśmy do kraju. Na lotnisku czekali na nas fani siatkówki i dziennikarze. Ci pierwsi zawsze miło widziani. Ci drudzy również chociaż czasem bardzo nachalni. Wywiady i wywiady. W ciągu jednego weekendu znalazłyśmy się na ustach wszystkich. Mnie przypadła przyjemność rozmowy z nowym reporterem Polsatu Sport.
-Dzień dobry, mogę prosić o wywiad?- usłyszałam za plecami.
-Jas..ne….. Kuba?
-Daria, cześć.
-Cześć, to jak najpierw wywiad potem pogadanka, jak starczy czasu.
-Spoko.

                        Wywiad:
-Witam państwa prosto z lotniska Chopina. Moim gościem jest Daria Balcerzak atakująca srebrnych medalistek World Grand Prix. Witam.
-Witam.
-Kolejny sukces w reprezentacji. Jak to jest po raz kolejny stanąć na podium?
-Miło, nawet bardzo. To wielki sukces.
-Stałaś się pierwszą atakującą reprezentacji w zaledwie drugim sezonie w kadrze seniorek. To niemałe zaskoczenie dla kibiców.
-Nie tylko dla kibiców- zaśmiałam się.- Jestem teraz w dobrej dyspozycji i chyba to decyduje.
-Tak twoja forma jest na wysokim poziomie. Mimo młodego wieku jesteś bardzo dobrze wyszkolona.
-To zasługa moich trenerów na przestrzeni kilku lat.
-Jakie plany na dalszy czas sezonu?
-Nie zdołałyśmy awansować na igrzyska i teraz tak naprawdę to jakieś małe turnieje.
-Tak pamiętam jak rozpaczałyście po tym jak przegrałyście jeden mecz i nie dałyście rady awansować.
-Przykro było patrzeć jak po genialnych meczach przegrywamy mecz ten najważniejszy to była tragedia. Ale taki jest sport. Teraz stawiamy sobie kolejne cele.
-Nie grałaś na turnieju kwalifikacyjnym z przyczyn zdrowotnych. Jak przeżywałaś turniej?
-Okropnie. Każdy mecz to nowy stres. Uśmiech i euforia po wygranych meczach płacz i rozpacz po przegranym. Zdecydowanie spokojniej jest na boisku niż przed telewizorem.
-Wspomina o tym każdy sportowiec. Jak myślisz wygrałybyście gdybyś grała?
-Nie wiem. Niektóre decyzje podjęłabym inne ale gra cała drużyna i to że nie awansowałyśmy do IO zależało od niuansów. Nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Nie jedziemy i tyle.
-Teraz jakieś wakacje w egzotycznym kraju?
-Nie, spędzę czas z rodziną.
-W takim razie miłego wypoczynku.
-Dziękuję. Moim i Państwa gościem była Daria Balcerzak, atakująca reprezentacji Polski. Dziękuję.
-Dziękuję.
            Po przyprowadzeniu wywiadu udało mmi się porozmawiać z Kubą. Jest to mój kolega z lat szkolnych. Razem chodziliśmy do podstawówki i gimnazjum. Kuba kiedyś też uprawiał sport ale swoją przyszłość związał z dziennikarstwem. Miło nam się razem gawędziło ale czas naglił.
            Na lotnisku byliśmy o 10:05 a już na 13:00 miałyśmy oficjalną konferencję prasową po turnieju. Pytaniom i gratulacjom nie było końca. Do domu w Bełchatowie dojechałam na 20. Czekał na mnie Tomek. Otworzyłam drzwi od mieszkania i gdy tylko zobaczyłam mojego narzeczonego rzuciłam mu się na szyję:
-Tak się za tobą stęskniłam.
-Ja za tobą też.
            Spędziliśmy miły wieczór w radosnej atmosferze przy dobrym białym winie…..

_______________________________________________________________________
Poprzedni post zanotował prawie 900 wyświetleń. Dziękuję wam za to i liczę, że ten rozdział również wam się spodoba :) Proszę o komentowanie bo to dodatkowa motywacja.

poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rozdział XXXVIII-„ Twarda babka”




            We wtorek rano poszłam na rozruch a w drodze powrotnej wstąpiłam do Ewy:
-Cześć, siostra. Jestem dzisiaj troszkę później ale postanowiłam wpaść po treningu. Jak wrócę do domu to zjem coś spakuję torbę i jadę na mecz do Ostrowca.
Posiedziałam u niej około godzinę na pożegnanie rzuciłam:
-Wpadnę do ciebie w czwartek jak wrócę. Trzymaj się.
             W domu Tomek zapinał, przejazd z hotelu na halę, na ostatni guzik. Wszystko ustalone tylko rodzice nie rozumieli mnie.
-Daria,. Jak możesz teraz wyjeżdżać? Twoja siostra ledwo uszła z życiem z ty teraz sobie na mecz wyjeżdżasz? Nic cię co się  z nią dzieje nie obchodzi?
Ze łzami w oczach spojrzałam na rodziców:
-Myślicie, że mi jest łatwo? Siedząc na dupie w domu i użalając się nas losem Ewce niedomogę.
-Jeżdżąc na mecze też nie- wtrącił tata.
-Proszę bardzo mogę zostać. Tylko jak oszaleję patrząc jak wy użalacie się nad Ewką, to nie chcę od was żadnej pomocy!- rzuciłam widelcem i zamknęłam się w łazience.


            Z perspektywy Tomka.

            Sam już nie mogłem patrzeć na cierpiącą Ewę i jej rodziców, którzy całymi dniami  siedzieli w szpitalu i płakali. Daria jest bardzo uczuciowa i każda taka sytuacja doprowadza ja do rozpaczy. Postanowiłem wstawić się za nią:
-Pani Aniu, Panie Andrzeju, Ona potrzebuje chwili odetchnienia. To wszystko ją przytłacza, dlatego ucieka na treningi. Kursuje między domem, halą i szpitalem, płacze po nocach. To jest dla niej za trudne. Musimy się wspierać nawzajem a nie spierać o wyjazd. Pojedzie, ochłonie, zagra i wróci. Wyżyje się i wróci z nową siłą do walki o zdrowie Ewy.
-Może masz rację.  To ja do niej pójdę.
-Może lepiej nie. Jest na państwa zła. Pójdę, wytłumaczę jej wszystko , porozmawiacie sobie a potem odwiozę ją do klubu.
- Tak, to dobry pomysł. Idź
Zapukałem do łazienki, słyszałem, że Daria płacze. Nacisnąłem klamkę, drzwi nie były zamknięte na klucz. Daria siedziała na wannie i płakała. Podszedłem do niej i przytuliłem ją:
-Twoi rodzice zrozumieli czym jest dla ciebie ten wyjazd, że tobie jest równie ciężko.
-Dlaczego wszystko idzie tak opornie? Zamiast trzymać się razem to my się kłócimy. Tomek, dlaczego tak jest?
-Nie wiem. Kochanie nie wiem. Wytrzyj oczy i chodź jeść bo za godzinę wychodzimy.
-Kocham cię, wiesz?
-Ja ciebie też.
Weszłam do kuchni, gdzie rodzice przeprosili mnie za to co powiedzieli wcześniej.  Po obiedzie spakowałam torbę i udałam się na chwilę relaksu z moim narzeczonym. Położyliśmy się na łóżku, słuchaliśmy muzyki i oglądaliśmy nasze wspólne zdjęcia. Około 14 pożegnałam rodziców i wyszłam z domu razem z Tomkiem. Przed klubem czekała już większa część drużyny. Brakowało: Oliwki, Wiktorii, Kasi i Gosi. Gdy dziewczyny dotarły na miejsce i cały sztab szkoleniowy był gotowy ucałowałam Tomka, przypomniałam mu żeby pamiętał o rodzicach i ruszyliśmy w drogę.  W Ostrowcu byliśmy tego samego dnia wieczorem. Po wieczornej sesji treningowej padłam zmęczona do granic możliwości. Następnego dnia rano jak nowo narodzona zeszłam na śniadanie. Po posiłku poszliśmy na lekki treningi na siłownię i krótki na hali. Mecz rozpoczął się o 18. Wyszłyśmy zmotywowane jak zawsze. Ja miałam jeszcze większą motywację: Wygrać i udowodnić sobie, że jestem potrzebna oraz zarobić kasę na rehabilitację Ewy, która mam nadzieję niedługa będzie potrzebna.
            Po pierwszym gwizdku cała przedmeczowa presja zeszła i poczułam się jak ryba w wodzie. Każda akcja sprawiała nam radość. Uśmiech na twarzy gościł przez cały mecz. Kilka bardzo ryzykownych ale pięknych akcji. W jednej z akcji powalczyłyśmy do końca. Atakowała jedna z zawodniczek Ostrowca, piłka uciekła Kasi z rąk i leciała w trybuny. Postanowiłam o nią powalczyć. Staranowałam bandy reklamowe, goniąc piłką, ale ją dogoniłam i piłka wróciła w okolice pola. Wpadając na jedną z cheerleaderek, uderzyłam okiem w jej łokieć. Akcję zakończył efektowny blok naszych dziewczyn. Wyszłam zza band i podszedł do mnie lekarz:
-Oko całe?
-Tak.
-A soczewki na miejscu.
-Chyba tak ale coś niewyraźnie.
Pan Janek pokazał, że potrzebna zmiana. Usiadłam na ławce, z lodem przy oku. Lekarz pobiegł do szatni po moje soczewki na zmianę i krople. Kazał mi się położyć i wyjął soczewkę. Zakroplił oko i kazał odczekać 5 minut. „Nosiło mnie” żeby jak najszybciej wrócić na boisko. Na moje obite biodro fizjoterapeuta położył woreczek lodu i czekałam aż krople oczyszczą oko. Po 2 akcjach set dobiegł końca. Prowadziłyśmy już 2-0.  Przed rozpoczęciem trzeciego seta, soczewka kontaktowa była już na miejscu. Z uśmiechem na twarzy wróciłam do gry. Pod koniec trzeciego seta miałyśmy 11 punktową przewagę. Grałyśmy na luzie. Pełne szaleństwo i radość z każdej akcji doprowadziły nas do 3 punktów.  Podziękowaliśmy zespołowi gospodarzy i czekaliśmy na oficjalny wynik. Statuetka MVP powędrowała do mnie. Ucieszyłam się bo to ogromne wyróżnienie. W szatni spędziłyśmy 40 minut. Każda wzięła krótki prysznic i wsiadłyśmy do autokaru. Wyjechaliśmy o 21. W połowie drogi zasnęłam po ostatnich wydarzeniach w nocy nie mogłam spać o i po meczu pełnym spektakularnych obron zasnęłam na siedząco.


                        Z perspektywy Tomka:
            Czekałem na Darię. Zawsze jak wracały z wyjazdu wychodziła pierwsza a dziś nie. Podeszła do mnie Wiktoria:
-Hejka. Wejdź do autokaru i weź ją bo nam zasnęła.
-Żartujesz?
-Nie. Chyba ostatnio mało spała?
-W nocy prawie nie śpi. Dobra lecę weźmiesz jej torbę?
-Pewnie. Będę czekała przy samochodzie.
-Dobra.
Gdy wszedłem do autokaru Daria spała tak słodko. Podniosłem ją i zaniosłem do samochodu. Gdy wnosiłem ja po schodach nadal spała. Drzwi od mieszkania otworzyła nam Wika. Zaniosłem ją do sypialni. Gdy rano wstała i w samym ręczniku wyszła z łazienki oniemiałem. Na jej udzie widniał jeden wielki siniak a i podbite oko rzucało się w oczy. Wyglądała jak zawodniczka MMA po walce.
-Jezu!- zająknęła mama Darii.- Dziecko kochane jak ty wyglądasz?
-Wystarczy Daria- zaśmiałam się.- A to jak zresztą widzieliście to wypadek.
-Córuś mało zawału nie dostałam. Leżałaś z grymasem bólu na twarzy.
-Bardzie było mi zimno niż mnie bolało.
-Pokarz te siniaki. Może zanim wyjdziesz na miasto jakoś to zakryjesz?
-Nie.  Nie mam się czego wstydzić. Poza tym nie lubię fluidu i pudru.
-No dobrze. Co chcesz na śniadanie?
-Kakao i coś do niego- zaśmiała się.

            Z perspektywy Darii

Po śniadaniu ubrałam się i wyszłam razem z rodzicami i Tomkiem. W szpitalu byliśmy kilka minut później. Pierwsza weszłam do Ewy.
-Cześć, siostra. Obiecałam, że przyjdę i jestem. Wygrałyśmy. Dla ciebie- pocałowałam ją w czoło.
Po krótkich odwiedzinach poszłam do klubu. W szatni dziewczyny stanęły jak wryte:
-To tak mocno oberwałaś?- zapytała Wika.
-Nie tak mocno.
-No wcale. Wyglądasz jak Asia Jędrzejczyk po walce.
-Przestań bo pęknę ze śmiechu. A mało razy zdarzyło się bliskie spotkanie z bandami.
-Ja kiedyś miałam nadgarstek złamany po tym jak przewróciłam się o bandy- wspomniała Iza.
-No widzicie. Ja tylko lekko poobijana jestem.  To co treningi i do domu?
- Dziewczyny do roboty-krzyknął trener
            Trening był nastawiony głównie na zagrywkę i dokładność zagrań. Każda z nas wykonała 4 serie po 15 zagrywek. Do tego przyjmujące miały odebrać ok. 100 piłek każda. Rozgrywające wystawiły ok. 150 piłek, środkowe blokowały 100 piłek każda do tego po 50 ataków a atakujące zbijały po 190 piłek w różne strefy boiska.  Po tych ćwiczeniach rozegraliśmy jeszcze 2 setowy mecz i poszłyśmy do domów. 
___________________________________________________________________
Kolejny rozdział tuż po świętach ląduje u was.
Udanej zabawy sylwestrowej i Szczęśliwego Nowego Roku :)

czwartek, 17 grudnia 2015

Rozdział XXXVII- „Furja”

Kolejny rozdział serwuję w środku tygodnia. Życzę miłej lektury i czekam na komentarze :) Pozdrawiam
______________________________________________________________________________




            Staliśmy i patrzyliśmy  na lekarza czekając na wyrok.
-Żyje, ale zapadła w śpiączkę- oświadczył i spuścił głowę.
-Co…. Co teraz?- zapytała mama.
-Jej stan jest bardzo ciężki ale mamy dobre przeczucia. Jest bardzo silna i dzielenie walczy.
-Dobrze- zaczęłam.- załóżmy, że rany się zagoją, wszelakie obrzęki zaniknął i co wtedy?
-To daleka droga. Ale wtedy będą potrzebne kroki do wybudzenia.  Państwu radzę pojechać do domu i odpocząć.
-Mogę do niej wejść?- zapytała mama.
-Niestety nie. Ewa potrzebuje odpoczynku.
-Mamo, tato chodź pojedziecie do nas. Odpoczniecie wrócimy tu jutro.
-Dobrze córuś.
Pojechaliśmy do domu. Postanowiłam skoczyć do sklepu, zrobić małe zakupy i coś ugotować. Założyłam kurtkę, wzięłam torebkę i wyszłam.
 

            Z perspektywy Tomka:


            Gdy Daria wyszła, zadzwonił do mnie telefon. Był to Kamil:
-Siema, Kamil. Co tam?
-Tomek. Ja chyba zabiłem człowieka- gdy to usłyszałem zamurował mnie.
-Co ty gadasz?
-Wczoraj wieczorem poszedłem do kumpla oglądać mecz i troszkę mi się film urwał. Dzisiaj rano zadzwoniła do menie Oliwka, żebym wracał do domu bo musimy pogadać.
-I wróciłeś samochodem?
-Tak- gdy to usłyszałem ręce mi opadły.
-Chłopie, popierdzieliło cię doszczętnie? I co było dalej?
-Wiesz, że lubię ostrą jazdę. No i potraciłem jakąś dziewczynę na pasach.
-Kamil, tylko mi nie mów, że3 to było pod naszym blokiem dzisiaj rano.
-No dokładnie.
-Zabije cię, draniu!!!- rozłączyłem się, rzuciłem telefon o podłogę i wybiegłem z domu.
W kilka minut byłem pod blokiem Oliwki i Kamila.


     Z perspektywy Darii.



W sklepie zadzwonił mój telefon:
-Kochanie, Tomek wybiegł z domu mówiąc, że zabije jakiegoś Kamila. Był naprawdę zdenerwowany.
-Ja chyba wiem o jakiego chodzi. Mamo będę później.
Gdy to usłyszałam wybiegłam na ulicę i złapałam taksówkę. Wbiegając na trzecie piętro bloku, w którym mieszka Oliwka, słyszałam krzyki. Wpadłam do domu, załapałam Tomka, który właśnie uderzał Kamila.
-Tomek!- krzyczałam a on nie reagował. –Tomek do cholery!!! Co ci odwaliło?
-To on! Po pijaku potrącił twoją siostrę!
Poczułam jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Ne wierzyłam w to co słyszę.
-Nie! To prawda?- zapytała w jeszcze większym szoku Oliwka, która właśnie wróciła z treningu.
- Tak to ja.
-Ty sukinsynu- Oliwka, uderzyła Kamila i wybiegła.
-Wzywam policje- powiedział Tomek.
-Tak, ja ci tego nie wybaczę- zapłakała  Oliwka.
Po powrocie do domu usiadłam w sypialni wpatrzona w okno i zdałam sobie sprawę, że świat mi się dzisiaj zawalił. Popłynęły mi, po raz kolejny tego dnia, łzy. W tym momencie wszedł Tomek:
-Kochanie. Chodź do kuchni. Zrobiłem spaghetti. Nie jadłaś dzisiaj prawie nic.
-Nie jestem głodna.
-Musisz jeść. Musisz mieć siłę- szeptał mi do ucha.- Nie możesz się załamać. Potrzebujemy ciebie w tym trudnym czasie. Rodzice, Oliwka i ja- zakończył i pocałował mnie.
- Cieszę się, że jestem ze mną.
-No już, chodź bo ostygnie.
Zjedliśmy kolację i postanowiliśmy iść spać. Postanowiłam, że jutro przed treningiem, bo nie wytrzymałabym siedząc w domu i myśląc o tym co się stało, pójdę do Ewki. Rano wstałam przed 7. Tomek również się obudził:
- Już wstajesz?
-Idę coś zjem, przebiorę się i idę do Ewki a potem na trening.
-Jesteś pewna, że chcesz wrócić do treningów? Przysługuje ci kilka dni wolnego.
-Co ty pieprzysz?- uniosłam się.- Jak zostanę w domu i będę patrzyła na rodziców, których strach zjada od środka to za kilka dni wyląduje w psychiatryku.
-No dobrze kotuś. Przygotuje ci coś na  śniadanie. Co byś zjadła?
- Coś co łatwo zrobić.
-No to może omlet z kurkami?
-A gdzie ty o tej porze kurki znajdziesz?
-Wczoraj twoja mama przywiozła.
-A no to tak. To ja idę się umyć.
W łazience spędziłam kilkanaście minut. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, uczesałam włosy i kłosa, przeciągnęłam rzęsy tuszem i wyszłam.  Gdy jadłam śniadanie, wstali rodzice:
- Kochanie już wstałaś?
-Lecę n trening ale  najpierw do szpitala.
-To my zabierzemy się z tobą.
-Ja zaraz wychodzę więc pojadę autobusem, w korki się nie wepcham, a wam zostawię mój samochód.
-No dobrze.
Zjadałam śniadanie i poszłam spakować torbę. Postanowiłam poprosić Tomka żeby zawiózł rodziców. Gdy ten się zgodził, pocałowałam go i wyszłam. Po 15 minutach czekania przyjechał mój autobus. W naszym mieście sportowcy są traktowani jak zwykli ludzie i to mi bardzo odpowiada. Po 30 minutach byłam przed szpitalem. Weszłam na Oddział Intensywnej Terapii, przywitałam pielęgniarki i zapytałam o Ewę.
-Sala nr. 10. Korytarzem prosto i w lewo. Pierwsza sala po prawej stronie. Weszłam do Sali, usiadłam na taborecie obok łóżka i przywitałam się:
-Cześć kochana- ucałowałam jej czoło.- Dzisiaj jestem troszkę wcześnie, ale zaraz lecę na trening. Przyniosłam ci maskotkę naszej drużyny. Wiesz, że Tomek mi się oświadczył? Wiesz, przecież dlatego tu przyjechałaś. Rodzice przyjadą później. Jak wychodziłam to mama już wstała a tata jeszcze troszkę łóżko okupywał. Tomek też potem przyjdzie. Nie wiem czy wejdzie ale będzie. Michał ma wieczorem przyjechać. I też pewnie do ciebie zajrzy. Ja przyjdę wieczorem albo jutro. Pojutrze wyjeżdżam na dwa dni na mecz. Przed wyjazdem do ciebie przyjdę. A ja wrócę to przyjdę powiedzieć ci jak było.
Posiedziałam z Ewą ok. 20 minut. Gdy pożegnałam się, wyszłam. W drzwiach wyjściowych spotkałam Tomka wraz z rodzicami:
-Daria, podrzucę cię na trening.
-Jak chcesz ale będziesz tak jeździł?
-Muszę z tobą porozmawiać.
-No dobrze.
W drodze do klubu siedziałam spięta i czekałam na słowa Tomka.
-Daria, będę musiał złożyć zeznania oskarżające Kamila. Proszę porozmawiaj z Oliwką. Nie chcę żeby miała do mnie żal. Ale jak patrzę na cierpienie Ewki i wasze to szlag mnie trafia.
-Co ja mam jej powiedzieć? „Hej Oliwka. Wiesz Tomek musi oskarżyć twojego męża i pewnie Kamil pójdzie siedzieć ale chyba mu wybaczysz nie?”  Tak to sobie wyobrażasz?
-Wiem jak to zabrzmiało ale nie mogę inaczej.
-Rozumiem i Oliwka też to zrozumie ale musisz powiedzieć jej to sam. Zresztą pogadamy po treningu w domu. Pa, kocham cię.
-Pa.
            Gdy weszłam do hali poczułam złość i chęć jej odreagowania. Miałam jeszcze 40 minut do treningu poszłam się przebrać. Boisko było wolne więc wzięłam piłkę i zaczęłam odbijać ją o ścianę z jak największą siłą. Po kilku minutach przyszedł nasz trener:
-Daria- zaczął.- Chcesz pogadać?
Odłożyłam piłkę i usiadłam obok niego.
-To mnie przerasta. Ewka i śpiączce, rodzice chodzą  nieobecni i jeszcze Tomek musi oskarżyć Kamila.
-O co?- zdziwił się trener.
-Bo….. to on potrącił Ewkę i uciekł.
-No to się narobiło. Byłaś dzisiaj u siostry?
-Byłam. To mnie przeraża. Ona leży taka bezbronna, nieruchoma, nieobecna. Nie wiadomo czy przeżyje.
-Powiedz mi, dlaczego przyszłaś na trening?
-W domu oszaleje. Nie wiem co ze sobą zrobić. Patrzę na rodziców i serce mi się kraje. Tomek mocno mnie wspiera ale ja muszę o tym na chwile zapomnieć i odreagować zanim oszaleje.
-Rozumiem. A na mecz do Ostrowca chcesz normalnie jechać?
-Tak. Długo się nad tym zastanawiałam ale chcę jechać. Muszę dać Ewce znać, że żyje normalnie i czekam na nią. I dziewczyn też nie zostawię. Nie mogę.
-Dobrze. To zaczynamy.
Po treningu pogadałam chwilę z dziewczynami i dostałam do nich moc pozytywnej energii i kupę wsparcie. Kocham moją drużynę, jesteśmy jedną wielką rodziną  






































































czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział XXXVI- „Oczekiwanie i ta niepewność”



 Na ten rozdział nie musieliście czekać tak długo. Dzisiaj troszkę emocji i niepewności. Oraz mała niespodzianka. w wyglądzie i urozmaiceniu opowiadania. Życzę miłego czytania. :)
_____________________________________________________________________________________




 
            Z perspektywy Darii:


Gdy tylko przez okno ujrzałam, jak postać bezwładnie przelatuje nad samochodem przeraziłam się. Szoku doznałam, kiedy w tej osobie dostrzegłam moją siostrę. Wybiegłam z domu tak jak stałam. Nieważne było, że jest zimno. Tomek wybiegł za mną. Gdy tylko dopchałam się do miejsca wypadku, zobaczyłam jak jakiś chłopak reanimował moja małą siostrę. Mama stała z przerażeniem zajmującym całą twarz  a tata wzywał karetkę. Tomek postanowił zmienić chłopaka i teraz to od niego zależało życie mojej siostry. Trzymałam ja za rękę, głaskałam jej włosy i szeptałam:
-Nie zostawiaj mnie! Ewa, proszę zostań z nami. Kocham cię! Wszystko się ułoży tylko walcz!
W jednej chwili wszystkie szczęśliwe chwile, spędzone w jej towarzystwie, przemknęły mi przez myśl. W tym momencie przyjechała karetka i przejęła Ewkę.
            Z Perspektywy Tomka.
Gdy przyjechało pogotowie to oni zaczęli reanimować Ewę. Ja z jeszcze większym przerażeniem przytuliłem Darię. Gdy lekarz wypowiedział „ Wróciła” odetchnąłem ale to był dopiero początek. Zauważyłem, że wybiegliśmy w samych piżamach a był listopad. Zabrałem moja narzeczoną do domu, gdzie się przebraliśmy i natychmiast pojechaliśmy do szpitala. Daria do niczego nie miała głowy. Przed szpitalem chwyciłem więc za telefon i wykręciłem numer do jej trenera.
-Dzień dobry.
-Witaj.
-Przepraszam, że tak wcześnie ale chciałem Pana poinformować, że Darii dzisiaj na treningu nie będzie.
-Coś się stało? Chora jest czy za mocno świętowaliście zaręczyny?- zaśmiał się.
-Darii siostra chciała zrobić jej niespodziankę i przyjechała razem z  rodzicami do Bełchatowa. I Ewę tuż przed naszym blokiem potracił samochód.
-Co z nią?- zapytał wyraźnie przejęty.
-Nie za dobrze. Już na ulicy była potrzebna resuscytacja. Wyglądało to tragicznie. Uderzył w nią z ogromna prędkością. Więcej nic nie wiem. Dopiero dojechaliśmy do szpitala.
-Dobrze. Jak coś będziesz wiedział to zadzwoń. Będę zmuszony powiedzieć dziewczynom z drużyny. Jakby chciały się coś dowiedzieć to będę do ciebie dzwonił. Dobrze?
-Tak, to oczywiste. W końcu wszystkie są  jedna wielką rodziną.
-Leć już za Darią. Dowidzenia.
-Dowidzenia.
Biegiem dotarłem do recepcji. Rodzice Darii akurat odeszli od rejestracji.
-Jest na sali operacyjnej. Ale więcej możemy dowiedzieć się u ordynatora bo jest akurat wolny. Przyjmował Ewę ale natychmiast po wstępnym badaniu przewieźli ją na blok i wezwali chirurgów.
-No to idziemy-powiedziała , wciąż w szoku , Daria.
U ordynatora dowiedzieliśmy się, że doznała wielonarządowego urazu, pojawił się również krwiak, którego muszą usunąć operacyjnie, podejrzewają też uraz kręgosłupa i ma złamaną nogę i rękę. Brzmiało to okropnie ale to co powiedział później zabrzmiało jak wyrok.
-Muszą się państwo przygotować na najgorsze.
Daria w tej chwili wybuchła płaczem i wybiegła z gabinetu. Już wstałem by biec za nią, kiedy zatrzymał mnie lekarz:
-Proszę jej to dać- podał mi tabletkę.- To na uspokojenie.
Pobiegłem jej szukać. Znalazłem ją przed szpitalem. Siedziała skulona pod ścianą i płakała. Podszedłem  do niej, podałem jej lek i przytuliłem.






 Gdy lek zaczął działać, podniosła głowę i zaczęła mówić:
-Jak ja ją kocham. A co jeśli…jeśli ona umrze.
-Nie gadaj bzdur! Wszystko się ułoży.
-Ale słyszałeś co mówił lekarz. Jak jej się coś stanie…..
-Cichutko, kochanie. Mówię ci, że wszystko się ułoży. Zobaczysz.
-Obyś miał racje.
-Wracajmy bo mama tam z tatą pewnie wychodzą z siebie. Powinniśmy być teraz razem.
-Tak, idziemy.
Daria wstała otarła policzki mokre od łez i weszliśmy do szpitala. Pod salą operacyjną czekaliśmy na wiadomość. Nieważne jaką. Najgorsza była ta niepewność. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon to trener Darii.
-Słucham.
-I jak wiecie już coś? Jak ona się czuje?
-Nie jest dobrze. Lekarze kazali nam się nastawić na najgorsze.
-O Boże. Jak Daria to znosi?
-Zanim lekarz dał jej leki uspokajające to wybiegła ze szpitala i płakała. Teraz już jest lepiej ale nadal roni łzy. Czekamy na wynik operacji. Najgorsza jest ta niepewność- poczułem jak mi robi się mokro pod powiekami. 
-Daj znać jak wynik operacji. Napisz czy wszystko ok.
-Dobrze.
Rozłączyłem się i czekaliśmy dalej. Przed salą spędziliśmy ok. 6 godzin. Chodziliśmy, siedzieliśmy, chodziliśmy i tak na zmianę. Myślami byliśmy przy tych chwilach sprzed naszego bloku. Gdy wyszedł lekarz wszyscy w jednej chwili staliśmy na równe nogi.
-I co z nią?- wręcz wykrzyczała Daria.
-Żyje, ale jej stan nadal jest ciężki. Musi walczyć. Pokazała, że jest silna ale to jeszcze nie koniec.
-Co teraz z nią będzie?- zapytałem.
-Najbliższe dni będą decydujące.
-Możemy ją zobaczyć?- zapytała mama Darii.
-Ale tylko na chwilę i tylko jedna osoba. Proszę przed sala możecie być wszyscy.
Gdy w milczeniu szliśmy pod salę z wielkim, czerwonym napisem OIOM, mama odezwała się.
-Daria, wejdź do niej.
-A ty albo tata nie chcecie?
-Nie będę mógł patrzeć jak ona cierpi- powiedział tata Darii.
-Dobrze- powiedział Daria, biorąc głęboki oddech.
Przed salą, zanim weszła, przytuliła się mocno do mnie i weszła.



                        Z perspektywy Darii:

Weszłam do sali i od razu chciałam płakać. Zobaczyłam moją, kochaną siostrę. Poprzypinaną do różnorakich kabelków i aparatów. Było cicho. Słuchać było tylko dźwięk aparatury. Usiadłam na stołku obok jej łóżka i złapałam ją za rękę.
-Ewuś, jestem tu- szepnęłam.-Wiem, że mnie słyszysz. Musisz walczyć, słyszysz? Walczyć. Rodzice też tu są, ale przed salą. I Tomek też. Wszyscy trzymamy za ciebie kciuki. Czekamy aż się obudzisz.
W tym momencie maszyny zaczęły piszczeć, spojrzałam na monitor i dostrzegłam to……




Lekarz wyprosił mnie z sali i rozpoczął walkę o życie mojej siostry. Stałam oparta rękami o szybę drzwi i płakałam.
-Ewa!!!! Ewuś!!!! Siostrzyczko!!!!
Krzyczałam w niebo głosy. Pielęgniarka wyprosiła nas na poczekalnię, z której nie było widoku na salę OIOM. Po kilkunastu minutach wyszedł lekarz. Stanęliśmy przy nim i czekaliśmy na wiadomość……


________________________________________________________________________
 

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział XXXV- „Magiczne słowo”




            Tomek podszedł od mnie i wyciągnął zza pleców bukiet, ślicznych, czerwonych róż. Klęknął przede mną otworzył małe czerwone pudełeczko i powiedział:
-Dario. Wyjdziesz za mnie?
Przymknęłam oczy i uroniłam kilka łez, wszyscy kibice wstrzymali oddech a koleżanki z drużyny i cały sztab skandowali : „Powiedz tak” . Wzięłam głęboki oddech i w pełnym wzruszeniu wypowiedziałam to jedno, niepowtarzalne słowo:
-Tak!!!
Tomek wstał i przytulił mnie a ja stałam i płakałam ze szczęścia. Kibice bili brawa a dziewczyny zaczęły śpiewać: „100 lat!” Po kilku chwilach opuściłam parkiet i poszłam do szatni. Tam nie mogłam się tak szybko przebrać. Zasypano mnie gratulacjami. Po godzinie wyszłam ale to nie był koniec tego wspaniałego dnia. Mój narzeczony, o Boże chyba jeszcze w to nie wierze, zabrał mnie do domu. Tam w łazience czekała gorąca kąpiel dla dwojga. Świece, róże, szampan, piana, romantyczna muzyka. Jak on dobrze mnie zna. Po długiej kąpieli Tomuś poprosił mnie żebym się wyszykowała bo zabiera mnie na kolacje. Poszłam do sypialni.
TOMEK:
Matko jak ja się stresowałem. Tydzień przygotowywałem to wszystko. Kupiłem najpiękniejszy pierścionek, ułożyłem sobie wszystko w głowie, przedstawiłem plan klubowiczom, kibicom, spikerowi, trenerowi i drużynie Darii. Co w tajemnicy przed nią było bardzo trudne. Jeszcze musiałem zorganizować transport dziewczyn z Ostrowa, hotel dla nich i ogarnąć sprzedaż biletów. W dniu meczu zamówiłem kwiaty i siedziałem jak na szpilkach. Gdy nadeszła ta ważna chwila, serce o mało mi z piersi nie wyskoczyło. Bałem się, że cos pójdzie nie tak albo, że Daria odmówi. Ale poszło tak jak trzeba. Reszta wieczoru była zaplanowana co to joty. Kąpiel, kolacja, romantyczny spacer i miłość jak okiem sięgnąć.
Gdy po 30 minutach Daria wyszła z sypialni byłem oczarowany. Jej piękne długie włosy, spływają na odkryte ramiona, sukienka sięga tuz przed kolanko, leciutki makijaż, nieduży obcasik i moja księżniczka  z bajki była gotowa. Wyszliśmy z domu i spędziliśmy cudowny wieczór. Następnego dnia rano obudził nas pisk opon, krzyk znajomego głosu i przeraźliwy trzask. Gdy wyjrzeliśmy przez okno zamurowało nas i w piżamach wybiegliśmy z bloku. To co ujrzeliśmy spowodowało, że doznałem szoku……………








 _______________________________________________________________________|
Bardzo mi przykro, ze tak długo nie pisałam ale jestem w trzeciej gimnazjum i w tym roku testy. Do tego brak weny i jestem w 99.99% że tu nikogo niema ale jak jednak stał się cud i ktoś tu jeszcze zagląda dajcie znak. 

poniedziałek, 2 listopada 2015

Rozdział XXXIV- „Szybki wyskok w świat dorosłych”



Tydzień później:
-Kochanie- krzyknął Tomek.-Wskakuj w jakieś ładne ciuszki albowiem zapraszam cię na kolacje.
-Daj mi pół godziny.
Święcie przekonana, że idziemy do kina wskoczyłam w leginnsy, tunikę, trampki i zrobiłam lekki makijaż. Gdy Tomek zatrzymał się przed restauracją zrobiło mi się głupio. Ale wyglądałam przyzwoicie. Weszliśmy do pięknej Sali wypełnionej różami, na stole paliły się świece a w tle słychać było nastrojową muzykę. Tomek siadł naprzeciwko mnie i zaczął mówić:
-Kochanie! Zabrałem cię na kolacje, ponieważ znamy się od 3 lat i postanowiłem to uczcić.
Przez przygotowania do sezonu zupełnie o tym zapomniałam. Przepraszam- powiedziałam skruszona.- Wybaczysz mi?
-Nie potrafię się na ciebie gniewać. I musze ci jeszcze o czymś powiedzieć.
-Zamieniam się w słuch.
-Dostałem pracę w klubie jako menager.
-Teraz to ja ustalam w jakich strojach będziecie grały i resztę takich innych spraw.
-To wspaniale. A martwiłeś się, że koniec z siatkówką. Popracujesz trochę dla „nas” a potem może dasz radę wrócić do gry.
-Mam nadzieje kochanie.
-Tak więc. Panie menagerze, o której jutro zbiórka przed meczem?
-O 16 kochana. A teraz wcinaj i idziemy do kina.
-Raczej na siłownię. Musze trochę kalorii spalić.
-Wiesz mi też by się przydał trening. To co zajęcia zumba fitness u Olki czy jumping fitness u Renaty?
-Jumping godzinkę i zwykły godzinkę. Oczywiście z przerwą na jabłuszko i lekki odpoczynek.
-No dobrze tylko będzie trzeba skoczyć do domu po stroje. To co, idziemy po dresy i na zajęcie?
-O ile będą wolne miejsce.
-Kocie. Jest środek tygodnia, godzina 14:30. Ludzie o tej porze wracają do domu na obiadek.
-To co idziemy.
-Idziemy.
Po godzinie weszliśmy na salę pełną trampolin. Tętniącą żywiołową muzyką a pośrodku niej stała Ola.
-Daria, Tomek- krzyknęła.- Przyszliście na trening?
-No pewnie. Trochę ruchu na dzień przerwy.
-To wskakujcie w coś wygodnego i ruszamy.
            Po godzinie skakania na trampolinach poszliśmy jeszcze na fitness. Wymęczeni wróciliśmy do domu.
            Następnego dnia przed meczem, Tomek zdrobnił się jakiś dziwnie tajemniczy. Ale myślałam, że jest zestresowany pierwszym meczem, który organizował. Później przyszła odpowiedź napytanie. Mecz był dość wyczerpujący ale wygrałyśmy w trzech setach. Dziewczyny z Ostrowca walczyły dzielnie ale kontrolowałyśmy wynik meczu. Kilka asów i bloków z ich strony. Kilkanaście z naszej i wynik był ustalony. Statuetkę MVP zgarnęła Zuza. Już miałyśmy wracać do domów, kiedy Jurek, skiper, poprosił wszystkich o pozostanie. W tym momencie na hale wszedł Tomek. Wszyscy podejrzewali co się teraz stanie ale ja nie. To był szok. Tomek podszedł do mnie……..

**********************************************************
Przepraszam, że tak mało i tak późno ale jestem w klasie, która pisze w tym roku testy po gimnazjum i mam dużo nauki. Jak myślicie co się wydarzy ?

niedziela, 27 września 2015

Rozdział-XXXIII- „ciężkie chwile Tomka”



Dostałam wypis  tego samego dnia co Tomek. Razem wyszliśmy do domu. W naszym mieszkaniu panowała ciemna atmosfera. Tomek snuł się po domu niczym duch a ja widząc jego rozpacz płakałam po kątach. Przy obiedzie postanowiłam to przerwać:
-Kochanie. Nie mogę patrzeć jak się zadręczasz. Wiem, że ci trudno ale masz wsparcie we mnie, rodzicach, kolegach i kibicach. Wszystko się ułoży musisz tylko wierzyć- mówiłam jak do ściany.- Tomek do cholery jasnej popatrz na mnie! Nie pozwolę ci się załamać ci tego chcesz czy nie!
-Daria. Dziękuję. Za to że jesteś. I przepraszam za wszystko. Kiedy wracasz n trening?
-Za tydzień. A teraz kończ i idziemy na spacer.
-Nie. Nigdzie nie idę. A co jeśli spotkamy jakiś kibiców? Jeżeli będą na mnie patrzyli jak na kalekę?
-Co ty bredzisz? Jesteś dla nich bohaterem i takim będziesz zawsze. Nie przestałeś trenować bo ci się nie chce. To był wypadek. A ty musisz się pozbierać i wracać do pasji i tych, którzy cię kochają. Oni są z tobą od zawsze. Muszę ci coś pokazać. Wczoraj przyszedł do mnie na pocztę. To dla ciebie.
Pokazałam mu filmik stworzony ze zdjęć kibiców życzących Tomkowi powrotu do zdrowia. Setni kartek z napisami: „Trzymamy kciuki”, „Czekamy na kolejne emocje”, „Do zobaczenia na parkiecie” i jedno zdjęcie od chłopaków z reprezentacji: „Do zobaczenia na zgrupowaniu”  i dwa od klubu : „Wracaj do nas” oraz „Czekamy na ciebie”. Widziałam jak w oczach Tomka wraz ze łzami wzruszenia pojawia się iskra wiary, że się uda.
-Dobrze. Przejdźmy się- powiedział z lekkim uśmiechem, tak dawno nie goszczącym na jego twarzy.
Kilka minut później szliśmy jedną z alejek w parku. Spotkała nas mała grupka osób.
-Dzień dobry- przywitali się z uśmiechem.
-Dzień dobry odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Możemy zając chwilę?
-Oczywiście.
-Możemy prosić o wspólne zdjęcie z państwem?
-Pewnie- odpowiedział Tomek.
Po zrobionym zdjęciu i podpisaniu kilku kartek ucieliśmy mała pogawędkę z kibicami.
-Na stałe mieszkacie w Bełchatowie? – zapytałam.
-Nie. Mieszkamy w Łodzi. Często przyjeżdżamy tu na weekend do znajomych.
-Razem z nimi chodzimy na mecze- wtrąciła się ośmioletnia dziewczynka.
-Dobrze się bawicie?- zwróciłam się do małej.
-Pewnie. A kiedy teraz pan Tomek i pani zagra?
-Niedługo-odpowiedział Tomek z ogniem walki w oczach.
-Panie Tomku przepraszam za pytanie Olci.
-Niema za co. To tylko pytanie.
-A jak się czujecie?
-Dobrze.
Rozmowa trwała ok. 30 minut. W tym czasie Tomek cały czas się uśmiechał. Miło było na to patrzeć. W domu „przyłapałam” Tomka na szukaniu ośrodków rehabilitacyjnych.
-Miałaś racje jak się chce to można.  Kocham cię.
-Ja ciebie też.
W tym momencie wybiła 18.
-Kochanie mecz. Chodź bo się zaczyna.
-Już tylko Oliwce i Kamilowie otworze. Wchodźcie.
Po wspólnym odśpiewaniu hymnu, zaczęliśmy kibicować. Jak ja bardzo chciałam być z dziewczynami i grac razem z nimi. Przez cały mecz byłam kłębkiem nerwów. Jak się stoi na parkiecie nerwów prawie nie ma, w kwadracie jest nerwowo ale w domu na kanapie to jest dramat. Myślałam, że w trzecim secie na zawał zejdę. Wygraliśmy i to mnie cieszyło.
            Miesiąc później  na lotnisku.
Pojechałam razem z Tomkiem przywitać na lotnisku dziewczyny. Zajęły siódme miejsce. To była nasza jedyna szansa na kwalifikacje. Najbliższe IO obejrzymy razem i TV. W drodze do domu rozmawiałam z Tomkiem.
-Kochanie- zaczął. – Pamiętasz jak kiedyś powiedziałaś, że fajnie byłoby mieć taką małą pociechę?
-Pewnie.
-Jak będziesz gotowa możesz mi powiedzieć. Ty będziesz rozwijała karierę a ja będę wspierał cię z naszym bobaskiem.
-Tomek? Jesteś pewny?
-Tak. Na 100%.
-To wracajmy do domu.


_________________________________
Kolejny ląduje u was :D