Tydzień
później byłyśmy już w Serbii. To nasze ostanie mecze na tej imprezie. Po
powrocie do Polski mamy półtorej
tygodnia wolnego a potem znowu Szczyrk i treningi od rana do wieczora. W
Serbii czułyśmy się dobrze. Wiele znajomych twarzy z naszych lig. Chłopcy
kończyli Ligę Światową we Francji. Ostatni mecz z Francją był ekstremalnie
ciężki ale wygrany. Teraz przed chłopakami prawie 2 tygodnie wolnego przed
kolejną imprezą , Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, a później Puchar Świata. Przed
nami po meczu z Rumunkami i Serbkami, w odstępie dwóch dni, również 2 tygodnie
wakacji a później Puchar Świata i Mistrzostwa Europy. Do meczu z Rumunkami
wyszłyśmy najmocniejszym składem. Wiedziałyśmy, że jeżeli wygramy ten mecz za 3
punkty to zagramy w Final For zaplecza Word Grand Prix. Tam czekała już na nas
reprezentacja: Azejberdżanu, Hiszpanii i Mołdawii. Przed pierwszym gwizdkiem
Ania, kapitan, podałam nam ostatnie wskazówki dotyczące taktyki. Pierwszy set
był męczący ale wygrałyśmy go do 27. Drugi i trzeci poszedł jak z płatka,
kolejno do 20 i 21. Szczęśliwe czekałyśmy na kolejny mecz. Z Serbkami dnia
następnego nie było już tak łatwo. Ciężki pięciosetowy bój. Pierwsze dwie
partie dla gospodyń ale kolejny trzy padły naszym łupem. Teraz czekał nas
powrót do kraju i tak bardzo upragniony urlop. Przed Final For drugiej dywizji
World Grand Prix. W Polsce byłyśmy następnego dnia rano. Szczęśliwe na lotnisku
powitała nas rzesza kibiców i dziennikarzy. Autografy, zdjęcie i wywiady
pochłonęły ok. półtorej godziny. Lecz gdy wreszcie wsiadłam do samochodu Daniela
i mogłam w spokoju uściskać Tomka byłam szczęśliwa. W Bełchatowie byliśmy
wczesnym popołudniem. Na wieczór, oprócz wykwintnej kolacji dla dwojga,
przygotowałam coś jeszcze dla mojego ukochanego. Po kolacji przepakowaliśmy
walizki i przygotowaliśmy się do wyjazdu do moich rodziców na urlop. Po kolacji
według planów zaszyłam się z Tomkiem, wśród romantycznej muzyki, w naszej
sypialni. Po chwilach rozkoszy, zasnęliśmy w swoich objęciach. Następnego dnia
rano obudził nas ciepły promień lipcowego słońca.
-Dzień dobry- powiedział szeroko uśmiechnięty.
-Cześć. Jak dobrze nareszcie wyspać się we własnym łóżku z
tobą przy boku.
-Oj tak. To co wstajemy, jemy śniadanie i ruszamy w drogę
żeby uniknąć upałów i korków?
-Tak. Ostatnie czego teraz chcę to jechać 6 godzin w pełnym
słońcu.
Po śniadaniu ubraliśmy się, ponieważ posiłek zjedliśmy w piżamach. Już tak rano było prawie 30 stopni na słońcu, mogliśmy wstać o 3 rano i jechać w chłodzie a nie do 2 w nocy myszkować pod kocem. W osiedlowym sklepie kupiłam dwie butelki wody i byliśmy gotowi do drogi. W radiu leciały same letnie hity. Dawno tak spokojnie nie słuchałam radia. Tomek uwielbiał prowadzić. 4 godziny późnie byliśmy na miejscu. W progu domu powitała nas mama. Był środek tygodnia więc tata był w pacy. Michał i Ewa mieli wakacje więc też po chwili zbiegli z góry:
Po śniadaniu ubraliśmy się, ponieważ posiłek zjedliśmy w piżamach. Już tak rano było prawie 30 stopni na słońcu, mogliśmy wstać o 3 rano i jechać w chłodzie a nie do 2 w nocy myszkować pod kocem. W osiedlowym sklepie kupiłam dwie butelki wody i byliśmy gotowi do drogi. W radiu leciały same letnie hity. Dawno tak spokojnie nie słuchałam radia. Tomek uwielbiał prowadzić. 4 godziny późnie byliśmy na miejscu. W progu domu powitała nas mama. Był środek tygodnia więc tata był w pacy. Michał i Ewa mieli wakacje więc też po chwili zbiegli z góry:
- Daria! Tomek! Jak dobrze znowu was widzieć- wykrzyczała,
niemal Ewa.
-Chodźcie do domu. Tu troszkę chłodniej- wtrąciła się mama.
-Już idziemy- odpowiedzieliśmy niemal równocześnie.
-Mamo ja będę za niedługo- poinformował Michał.
-Braciszku a ty gdzie? Nie posiedzisz z siostrą?
–zapytałam z uśmiechem.
-Wrócę za jakieś 2- 3 godziny. Pa.
-Uważaj na siebie.
-Nasz Michał się zakochał- powiedziała Ewa śmiesznym tonem.
-To świetnie- uśmiechnęłam się.- Mamo ja wrócę zaraz idę za
stodołę.
Tak, moim
rodzinnym domem było wiejskie gospodarstwo. Kocham to miejsce. Zawsze ,gdy
tylko miałam ochotę, wychodziłam z domu i mijając kilkadziesiąt kur i kilka
kogutów znajdowałam się w sadzie. Kilka jabłoni, w tym moje ulubione
papierówki, grusze, śliwy, wiśnie, krzaki porzeczki oraz aronii i ten
największy, najpiękniejszy orzech, pod którym w gorąca dni skrywały się
pierzaste koleżanki. Wychodząc za ogrodzenie, znajdowałam się w moim niebie.
Warzywniak i pole a za nim las. Truskawki, poziomki, maliny, jeżyny,
buraki-zwykłe i opasowe dla króliczków- marchewki, pietruszki, ogórki, fasolka,
szczaw idealny na zupę, koperek pachnący słońcem. Gdy teraz tam stałam ujrzałam
dojrzewający owies, świeżo skoszone truskawki i siano, W rogu warzywnika rosły
zielone liście z czerwonymi, pachnącymi lasem, poziomki. Weszłam tam i zerwałam
jedną z nich. Byłam w niebie. Czułam się znakomicie. Postanowiłam usiąść na
trawie przy samym zbożu. Tułów położyłam w owies i oglądałam, z uśmiechem na twarzy,
podróżujące na niebie chmury. Letni wiatr otulał moje, rozgrzane od lipcowego
słońca ciało. Po chwili dołączył do mnie Tomek:
-Tu mi się schowałaś- powiedział z uśmiechem.- Mama woła na
obiad.
Gdy usłyszałam te słowa, byłam w pełni szczęśliwa. Na
podwórku zatrzymaliśmy się tuż przed drzwiami, ponieważ właśnie przyjechał
Michał. Wysiadł z samochodu i przedstawił nam Annę. Śliczną, czarnowłosą,
średniego wzrostu. Po obiedzie Michał postanowił wybrać się z Anią na spacer.
Poszli w stronę łąk. Natomiast ja z Tomkiem postanowiliśmy przejść się w stronę
zabudowań. Szliśmy krok i krok, rozmawiając przy tym o wszystkim co się
ostatnio wydarzyło. W pewnym momencie za plecami usłyszałam tak bardzo znajome
i nieprzyjemne głosy:
- Dziewczyny patrzcie oto nasz Kopciuszek- zawołała Magda.
W tym momencie zajechała mi drogę wraz z : Weroniką, Natalią i Dominiką.
W tym momencie zajechała mi drogę wraz z : Weroniką, Natalią i Dominiką.
-Sory dziewczyny ale chcemy przejść- powiedział spokojnym tonem
Tomek.
Magda zsiadła z roweru obeszła nas dookoła i stwierdziła:
-Ty, Kopciuszek gdzie takiego przystojniaka znalazłaś? Bo
chyba sam na ciebie nie poleciał- powiedziała pewna siebie.
- To nie jest twój interes, to po pierwsze. A po drugie.
Co na ciebie ślicznotko nikt nie leci?- odgryzłam
się i przepychając jej rower ruszyliśmy w dalszą drogę.
-Gdzie mi uciekasz, ptaszynko. Zniknęłaś nie mówiąc słowa i
wracasz z takim ciachem. A ostatnio Milena wspominała, że widziała cię w
telewizji. Ale to niemożliwe żeby takie brzydkie kaczątko zrobiło karierę w
wielkim świecie.
Widziałam jak na twarzy Tomka pojawia się złość. Opanował się
jednak i przytulił mnie jeszcze mocniej. Popatrzyłam na chwilę na nie i już
miałam coś jej odbąknąć ale wtrącił się Tomek:
- Sukces Darii w oczy kole? Zapracowała na to. A teraz odsuń
się.
-Ciekawe jak zapracowała-odbąknęła Natalka, ale ja znałam
jej pewien sekret i postanowiłam go użyć .
-Na pewno nie tyłkiem jak ty- zrobiłam zażenowaną minę i czekałam
na jej reakcje.
Każda z nich wsiadła na rower i odjechały na koniec
dorzucając:
-Jeszcze pożałujesz ,tych słów, suko.
Nie zwracając na nie uwagi poszliśmy dalej, lecz mimo że
potrafiłam się dogryźć ich docinki raniły mnie. W pewnym momencie naszego
spaceru, zaczęłam po prostu bezgłośnie płakać.
-Kochanie nie przejmuj się nimi- przytulił mnie Tomek.-
Miałem dać ci to wieczorem ale to poprawi ci humor teraz. Zobacz.
Wręczył mi bilety a to co przeczytałam na nich wprawiło mnie
w euforie.
- Bilety w pierwszym rzędzie na Perfekt? Nie wierzę.
-To uwierz. Wracamy do domu?
-Pewnie i już chyba mam dla ciebie pewne zadanie.
Gdy wróciliśmy była godzina ok. 17. Wyciągnęliśmy całą
rodzinkę i rozegraliśmy kilka partyjek badmintona. Graliśmy do 21. Było
fantastycznie. Gdy poszliśmy spać po kolacji i atrakcjach przygotowanych przez
mamę byłam skonana.
_____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział leci do was. Komentujcie :)
Kolejny rozdział leci do was. Komentujcie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz