piątek, 22 maja 2015

Rozdział XXI- „Wakacje coraz bliżej.”



            W mieszkaniu wskoczyłam w czarne, wygodne spodnie, czarne byty na lekkim koturnie i czerwoną bluzkę. Cały strój wykończyłam czarno-czerwonym makijażem i dodatkami, Tomek wskoczył w T- Shirt i wygodne spodnie. Gdy wyszłam z przebieralni, Tomka zamurowało:
Strój Darii i Tomka na imprezę.
-To co kochanie idziemy?- zapytałam.
-To jest niesprawiedliwie.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-To. Ty w co byś się nie ubrała wyglądasz bombowo. Jak ja przy tobie wyglądam?
-Tak jak zawsze. Mój, niezwykle przystojny Tomuś- odpowiedziałam i mocno go przytuliłam.
Po chwili oboje weszliśmy do klubu. Przed klubem spotkaliśmy Wronkę, Włodiego i Kłosika z Olą:
-Tomek, Daria, co wy lubi nie poznajecie?- krzykną Kłosik.
Odwróciliśmy się równocześnie:
- Część jak miło was widzieć- odpowiedziałam.
W tym momencie ktoś podszedł do mnie z tyłu i zasłonił mi oczy. Odwróciłam się i ujrzałam Wikę z Danielem, Gosie, Olę i Kasię. Szeroko się uśmiechnęłam witając dziewczyny.
- Miała przyjść jeszcze Oliwia, ale jutro musi stawić się o 8 w Warszawie i postanowiła odpocząć- wyjaśniła nam Kasia.
-Rozumiemy. To co idziemy do środka, czy będziemy tu marznąć?- zapytał Włodi?
-Oczywiście, że wchodzimy- odpowiedział Tomek.
W klubie była świetna atmosfera. DJ grał same przeboje z naszej, mojej, Tomka i reszty znajomych, ulubione listy. Bawiliśmy się przy takich przebojach jak: „Zawsze do celu”, „Zombi”, „Niepokonani”, „My słowianie”, „Kołysanka do nieznajomej” itd. Po upływie 2 godzin, zrzuciłam z nóg moje buty. Zabawom i śpiewom niebyło końca. Czuliśmy wzrok innych, ale byliśmy do tego przyzwyczajeni. Najwidoczniej spodobało się im, że znani w towarzystwie sportowym, zawodnicy odreagowują tak jak oni.  Pierwsza dłuższa impreza w takim towarzystwie. Bawiłam się wyśmienicie. Tańce, śpiewy, śmiechy trwały do czwartej nad ranem. Chłopaki już w tym tygodniu, dokładnie w środę, mieli 3 mecz finałowy. Ja i dziewczyny z mojego zespołu miałyśmy takie udogodnienie, że poniedziałek miałyśmy wolny i mogłyśmy lekko zaszaleć. Do domu wróciliśmy ok. 5. Zasnęłam niemal natychmiast. Następnego dnia rano poczułam, że wybory dnia wczorajszego, przynajmniej niektóre, były przereklamowane. Wstałam gdy tylko zauważyłam Tomka powiedziałam do niego:
-Kochanie! Ja cię dzisiaj słabiej widzę, za to bardzo dobrze słyszę.
- Siadaj na kanapie. Skocze do sklepu i kupię ci kefir- powiedział, chwycił kurtkę i wyszedł.
Poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod zimny prysznic, który mnie obudził. Wyszłam po 2 minutach wyglądając ciut lepiej. Założyłam na siebie luźny T-shirt i legginsy. Usiadłam na kanapie i czekałam na Tomka z moim wybawieniem.
                        Z perspektywy Tomka:
            Gdy zobaczyłem Darie byłem lekko zdziwiony. Nie wypiła wczoraj dużo i pijana nie była. Ale najwidoczniej i po takiej ilości alkoholu miała kaca. Na klatce schodowej spotkałem nieco zaspanego Daniela, który przecierając oczy wyszedł z mieszkania:
-Siema, stary gdzie lecisz?
-Po kefir dla Wici- odpowiedział gdy mnie zobaczył.
-To idziemy razem- stwierdziłem z uśmiechem.
-Jak przyjaciółki, to przyjaciółki. Nawet kaca maja razem.
-Tu masz rację.
                        Z perspektywy Darii:
Siedziałam na kanapie w monecie gdy do mieszkania wszedł Tomek. Rzucił mi buteleczkę kefiru. Nienawidziłam kefiru, ale na kaca działa najlepiej. Wypiłam do dna i postanowiłam zrobić Tomkowi śniadanie, bo sama nie miałam ochoty na nic. Usmażyłam mu omleta z serem. Postawiłam na stole w jadalni i zawołałam Tomka, który właśnie pakował torbę na trening. Usiadłam naprzeciwko niego i powiedziałam stara śpiewkę, wypowiadana przez wszystkich na kacu:
-Następnym razem tyle nie pije.
-Kocie, tak się tylko mówi. A wczoraj zasłużyłaś na troszeczkę szaleństwa. Nie wypiłaś dużo. Na pocieszenie dodam, że Wika też na syndrom dnia wczorajszego- zaśmiał się.
-Marne pocieszenie- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Gdyby teraz zobaczył nas nasz trener, załamałby się. Ok. 17 czułam się dużo lepiej. Tomek był na treningu a ja zrobiłam kolację. Zjedliśmy posiłek i zasiedliśmy do statystyk i analiz przeciwników. Wiedziałam, że następne dni będą ciężkie. Tomek już w środę mógł zakończyć swój pierwszy sezon, w kadrze seniorów, w Bełchatowie. We wtorek każdy z nas w głowie miał tylko ciężką pracę. Ilość godzin spędzonych na właściwej hali ograniczył się na rzecz Rzeszowa. Po ich pierwszym treningu, weszłyśmy na rozgrzewkę. Łącznie we wtorek na ciężką pracę poświęciłyśmy ok. 10 godzin. Byłam zmęczona, ale zadowolona. W środę treningi były do 12, musiałam więc wstać po 6 żeby na 7 być na hali. Po 13 byłam w domu i przygotowałam sobie strój na mecz.  rozegrał piłkę do Mariusz, który zakończył mecz i cały sezon oby drużyn. Byłam wniebowzięta. Łzy płynęły strumieniami. Radość chłopaków była jeszcze większa, ale to normalne. Uściskałam Wikę i patrzyliśmy jak na szyjach chłopaków zawisają złote medale PlusLigi. Gdy ostatni z grających otrzymał krążek razem odśpiewaliśmy hymn zespołu. Nie wytrzymała z  wzruszenia, śpiewałam z łzami w oczach. Zaraz po tym Tomek podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce. Byłam z niego dumna. Do domu wróciłam po północy. Tomek z chłopakami dłużej świętowali zwycięstwo. My miałyśmy przed sobą mecze w sobotę i niedzielę. Przez cała resztę tygodnia, wchodziłam na halę pierwsza a wychodziłam ostatnia. Tomek z Danielem wyjechali na zasłużone wakacje, więc mogłam całą dobę poświęcić siatkówce. Przez te kilka dni do soboty mój świat kręcił się wkoło hali i mojego mieszkania. Wiedziałam, że nie jesteśmy tak mocnym zespołem jak Chemik, ale chciałyśmy powalczyć. To nowe wyzwanie dla każdej z nas. Z tyłu głowy każda z nas marzyła o chociażby równej walce lub jednym wygranym meczu. Obecne Mistrzynie Polski siały postrach i respekt. W sobotę o 14:45 weszłyśmy do walki o Mistrzostwo Kraju. Dokładnie tego meczu nie pamiętam, ponieważ był tak zacięty, że większości udanych akcji nie  udało mi się na gorąco zapamiętać. Pamiętam ostatnie piłki każdego z… 5 setów. Ostatnia akcja była niesamowita a co najważniejsze wygrana… została w Bełchatowie. Byłam dumna. W niedzielę już nie było tak kolorowo. Przegrałyśmy 3-2. Od poniedziałku do czwartku ciężki trening a w piątek pojechałyśmy do Polic. Tak już toczyła się walka o medale.
Założyłam na siebie czarne trampki z białymi sznurówkami, szare dżinsy, biało-miętową bluzkę w paski i kilka drobiazgów.
Strój Darii na mecz.
Byłam gotowa przed 19, ale z Wiką umówiłam się na 19:20. Mecz zaczął się o 20. Pierwszy set szedł jak po grudzie, mnóstwo własnych błędów, przegrali 25:18. Jednak drugi i trzeci to zupełnie inna bajka. Wygrane do 17 i 23. Pobudziły chłopaków, ale nie na tyle mocno żeby wygrać czwartego seta. Ponownie go oddali tylko tym razem do 22. W tie-braeku wszystko mogło się zdarzyć. Szli łeb w łeb do wyniku 14:14. Emocje sięgały zenitu. Dobre przyjęcie i mieliśmy piłkę meczową. Jednak po tej akcji serce zamarło. Jeden z kibiców siedzących obok mnie zemdlał. Mecz przerwano, aby udzielić mu pomocy. Jak się później okazało, dostał zawału. Seta wznowiono po dwóch minutach. Chłopaki zmotywowani do przelania krwi na boisku, stali w polu. Na zagrywkę wszedł Andrzej. Flot łatwy do przyjęcia, ale atak niewykorzystany. Kontrę po swojej stronie mieli nasi chłopcy. Nikoś(Nikolas Uriarte)
_____________________________________________________________
Ten rozdział ciut krótszy i dlatego tak wcześnie. Mam nadzieja, że się wam spodoba. Zapraszam do Komentowania, ponieważ to naprawdę motywuje do dalszego pisania dla was. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz