piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział XV- „Kiedy mężczyzna choruje”



Wyjęłam kluczyki z torebki i otworzyłam zamek w drzwiach. Nieśmiałym krokiem weszłam do mieszkania. Usłyszałam dźwięk telewizora. W przedpokoju stały buty Tomka:
-Tomek! Jesteś tu?
-W Saonie- usłyszałam jakiś dziwny głos.
-Tomek?- weszłam do salonu i ujrzałam leżącego pod kocem, chorego Tomka.
-Co ci się stało? Niebyło mnie zaledwie dwa dni.
-W sobotę wieczorem byłem z chłopakami na basenie. Potem na koncercie w amfiteatrze.
-Moje biedactwo- usiadłam obok niego.
-Nareszcie jesteś- odpowiedział.
-Masz gorączkę. Prawie 39◦. Byłeś u lekarza?
-Nie. Wiesz, że nie lubię.
-Zaczekaj. Zadzwonię po lekarza.
-Ale…
-Niema żadnego „ale”.
-No dobrze moja królowo.
Znalazłam telefon i już miałam wybierać numer do lekarza, ktoś zapukał do  moich drzwi:
-Wika?- zapytałam zdziwiona.
-Masz miód?
-Mam. A po co ci? Robisz miodownik?
-Nie. Mój kochany Danielek przeziębił się.
-Wejdź i zobacz Tomka. Ja pójdę po miód.
-Dzięki. Odniosę później. Dbaj o niego, bo za dwa tygodnie grają arcyważny mecz.
-Moja w tym głowa.
-Pa.
-Do zobaczenia.
Po 30 minutach lekarz był już u nas. Zbadał Tomka, wypisał receptę i wyszedł.
-Tomek, ja idę wykupić receptę.
-Dobrze. Ubierz się ciepło.
Po 40 minutach byłam z powrotem.
-Wróciłam. Byłam jeszcze w sklepie. Kupiłam coś na kolacje.
-Daria. Usiądź obok mnie. Przepraszam cię.
-Za co?- spytałam zdziwiona.
-Wróciłaś do domu, po cudownej wygranej, a ja nawet ci obiadu nie zrobiłem.
-Nic się niestało. Wiesz, że i tak cię kocham- chciałam dać mu buziaka, jednak on odepchnął mnie.
-Jak wyzdrowieje, bo jeszcze się zarazisz.
-Nie przesadzaj- pocałowałam go.- Idę zrobić kolację.
-Pomogę ci- mówił podnosząc się z kanapy.
-Masz leżeć, bo inaczej nie będziesz mógł grać.
-Dobrze.
W kuchni spędziłam ok. 1,5 godziny. Zrobiłam rosół, z lekko podpaloną cebulką, leniwe z pyszną wiosenną sałatką. Po kolacji Tomek poszedł do sypialni, a ja posprzątawszy nastawiłam pranie. Przed 23 zasnęłam.
Następnego dnia wstałam przed 9. Po cichu przygotowałam Tomkowi śniadanie, przy okazji sama coś zjadłam i wyszłam na trening.

Z perspektywy Tomka
            Obudziłem się po 12:00. Obok siebie znalazłem kartkę z napisem: „Dzień dobry, kochanie! Będę ok. 14. Przy okazji kupie coś na obiad. Wyszłam tak, aby cię nie obudzić. W kuchni masz śniadanie. Kocham cię <3”. Wstałem i skierowałem się do kuchni. Znalazłem tam kanapki, ale nie byle jakie. W kształcie serc, a na talerzu ketchupem napisała „Smacznego”. Po skończonym posiłku pozmywałem i poszedłem jakoś się ogarnąć.

Z perspektywy Darii.
             Miałam wyrzuty sumienia , ale treningu nie mogłam odpuścić.
-Daria, co się stało?
-Nic.
-Widzę, że jesteś smutna.
-Tomek ma prawie 38◦ gorączki.
-Leki nic nie pomogły?
-Trochę. Problem jest taki, że on chce na treningi. Wiesz jakie to dla niego ważne.
Po treningu zrobiłam szybkie zakupy i wróciłam do mieszkania. Gdy weszłam do domu Tomek oglądał jakiś serial:
-Kocie, ty „Ukrytą prawdę” oglądasz?
-Jak mi się nudzi.
-Jak się czujesz?
-Lepiej. Chyba jutro na trening pójdę.
-Jutro na pewno nie, ale może w sobotę. Zobaczymy. Idę zrobić obiad.
-Wyglądasz na padniętą. Pomóc ci?
- I tak się czuje. Założyli nam liczniki skoków i kilometrów. Przez trzy godziny treningu zrobiłam 5 km i 400 wyskoków.
-To ci pomogę.
-Ok. Możesz pokroi warzywa.
-Co nasz szef kuchni dziś serwuje?- zaśmiał się.
-Blanszowane warzywa w sosie serowo-ziołowym.
-Coś nowego.
Zjedliśmy obiad. Wieczorem Tomek rozmawiał przez Skaypa’a z rodzicami, w czasie gdy ja byłam w łazience. Wychodząc z łazienki w szlafroku z mokrymi włosami, nie zawiniętymi jeszcze w ręcznik, weszłam w strefę obejmującą kamerką:
-Witaj, Dario- usłyszałam.
-Dobry wieczór. Państwo pozwolą, że pójdę opanować włosy i zaraz wracam.
Rozmawialiśmy do późna. Rodzice Tomka są cudowni.
W sobotę Tomek szykował śniadanie, a ja torbę na trening.
-Jak się dzisiaj czujesz?
-Cudownie. Wracam dzisiaj na treningi.
-Czyli spakować ci torbę?
-Jakbyś mogła. Pójdę razem z tobą, bo wchodzimy zaraz po was.
Wyszliśmy po 10, ponieważ 11 zaczynała się mój trening. Tomek razem z Danielem usiedli na trybunach. Za nieco ponad 24h gramy mecz, na naszej hali, z Impetem Wrocław.
Po treningu zostałam na hali i czekałam na Tomka. Podszedł do mnie synek Michała Winiarskiego:
-Dzień dobry- powiedział nieśmiało.
-Cześć.
-Pani Dario, mogę prosić panią o wspólne zdjęcie?
-Pewnie.
-Ciociu. Zgodziła się – zakrzyknął młody Winiar.
-Dzień dobry- powiedziała Paulina Wlazły.
-Witam. Chodź Oliwier. Usiądź sobie.
-A mogę na kolanach?
-Pewnie.
Po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia dołączył do nas, na chwilę, Mariusz.
-Cześć kochanie- powiedział do Pauliny.- Widzę, że poznałaś już Darie. A właśnie. Witaj.
-Cześć- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Oliwier, mama czeka na ciebie w kawiarni. Idź do niej.
-Dobrze, wujku.
Rozmawiałam z Pauliną ok. 1,5h. Potem chłopaki skończyli trening i wróciliśmy do domu. Poszłam się wykąpać a Tomek właśnie robił obiad. Gdy wyszłam na stole stały dwie prześliczne świeczki , bukiet czerwonych róż i pięknie wyglądający posiłek.
-Kiedy ty to wszystko zrobiłeś?- zapytałam go.
- Wiesz kochanie. Dla ciebie wszystko.
We wspólnym towarzystwie spędziliśmy miły, marcowy wieczór
__________________________________________________________________
Kolejny rozdział gotowy. Zachęcam do komentowania :)
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz