poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Liebster Award


Zasady:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie  obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na  pytania otrzymane od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz wybrane osoby (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im  pytania. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Pytania do mnie od Siatkówka,miłość i przyjaźń:

1.Kiedy zorientowałeś/aś się,że siatkówka to twoje życie?
2.Czy byłeś/aś na meczu siatkarzy lub jakimś innym?  
3.Kogo cenisz i kto jest twoim siatkarskich autorytetem?
4.Czy jest jakiś inny sport oprócz siatkówki,który lubisz?
5.Kto jest twoim "ulubieńcem"?
6.Czy ćwiczysz może siatkówkę?
7.Jakie zdanie masz na temat WF? Czy lubisz brać w nich udział?
8.Jaki jest twoja ulubiona bitwa Kłos vs Wrona?
9.Ulubiony klub?
10.Przymiotniki,którymi opisałbyś/ła swojego siatkarskiego "ulubieńca"?
Odpowiedzi:
1. OK 2-3 lat temu zorientowałam się, że siatkówka to moje życie.
2. Tak byłam na meczu miejscowego I- ligowca, meczu kadry polskiej w rugby.
3. Moim siatkarskim autorytetem jest Mariusz Wlazły. Jest świetnym zawodnikiem ale jest również skromny.
4. Lubię kilka sportów. Zaraz po siatkówce jest to piłka ręczna, ale kosz, noga, tenis i skoki narciarskie również oglądam. 
5. Mam kilku siatkarskich "ulubieńców". Między innymi:  Wlazły,  Winiarski,  Kłos, Wrona, Conte, Igła, Uriarte, Kubiak ,Janek Fornal,
6.Gram w szkolnej drużynie siatkarek.
7. WF to najlepsza lekcja z całego planu. Osobiście ćwiczę na każdej lekcji, jeżeli zdrowie mi pozwala a że jestem, odpukać, niechorowita to ćwiczę zawsze. 
8. Moją ulubioną bitwą jest " Water War"
9. PGE Skra Bełchatów <3.
10. Skromny, przystojny, utalentowany, waleczny i wiele wiele innych.

Nominuję :
http://kissmelovevolleyball.blogspot.com/
mojasiatkarskaprzygoda.blogspot.com

Pytania dla nominowanych:
1. Czy byłaś/łeś na meczu polskich siatkarzy?
2.Kto jest twoim autorytetem?
3.Jaki klub szanujesz i za co?
4. Ulubiony siatkarz i  siatkarka?
5. Jaki damski klub lubisz najbardziej?
6. Co sądzisz o Karolu jako kapitanie reprezentacji?
7. Jak zareagowałaś/ łeś na wygranie przez naszych siatkarzy MŚ?
8. Jaka siatkarska para jest, według ciebie, najpiękniejsza
9. Jaki klub jest najbliżej twojego miejsca zamieszkania?
10. Jakimi słowami opisałabyś/ łbyś grę reprezentacji podczas MŚ?

sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział XVIII – „Ciężka praca”



            Rano wstaliśmy ok. Zjedliśmy porządne śniadanie i poszliśmy na poranny trening. Przed chłopakami trzeci mecz półfinałowy z Gdańskiem. W naszej hali Energia. Natomiast my miałyśmy przed sobą mecz półfinałowy z Budowlankami Łódź. Ma się on odbyć w sobotę w hali w Łodzi. My trening miałyśmy na hali a chłopcy na siłowni. O 12 wróciliśmy do domu. Chwilę odpoczęliśmy. Tomek postanowił, że zrobi obiad. Po lekkim posiłku, ponownie poszliśmy na trening. Tym razem my na siłowi, a chłopaki na hali. Już następnego dnia mieli mecz i Tomek wrócił później ode mnie więc musiałam zrobić kolacje. Następnego dnia chłopaki mieli poranny ,lekki, trening na siłowni. My natomiast na hali. Po południu chłopaki omawiali taktykę, a my ćwiczyłyśmy na siłowni. Mecz zaczął się o 18:00. Siedziałam w specjalnym miejscu, jak zawsze. Na początku sytuacja naszych chłopaków nie wyglądała za ciekawie. Przegrywali 21:15. Coraz bardziej było słychać kibiców gości. Widząc tą sytuację poderwałyśmy się do dopingu. Kibice naszej drużyny przejęli inicjatywę i zaczęli jeszcze głośniej skandować. Nasza drużyna poczuła wiatr w żaglach. Zaczęli odrabiać straty, przy zagrywkach Mariusza. Gonili, ale tego seta musieli spisać na straty. Zakończył się wynikiem 25:23. Drugi set to zupełnie inna bajka. „Całkowita dominacja bełchatowian” jakby to powiedzieli komentatorzy. Wygrali 25:18. Trzeci i czwarty również poszedł łupem naszych chłopaków, jednak gdańszczanie walczyli. Wygrali, odpowiednio, 25:22, 27:25, dzięki zagrywkom Mariusza. To właśnie on „zgarnął” statuetkę MVP. Cieszyliśmy jak dzieci, z awansu do finału, w którym już czekał na nich ku zaskoczeniu wszystkich, zespół z Jastrzębie. W czwartek miałyśmy dwa treningi. Tomek czekał na mnie w domu, bo mieli dzień wolny. Gdy po drugim treningu, ok. 18, wróciłam do domu, czułam się kompletnie wypompowana. Zero sił na cokolwiek. Z wielkim trudem otworzyłam drzwi do domu. W progu przywitał mnie Jaskier i mój ukochany Tomek:
-Wyglądasz jak z krzyża zdjęta. Daj rzeczy i idź usiąść. Zaraz do ciebie przyjdę.
-Dziękuję. Kochany jesteś- pocałowałam go i usiadłam na kanapie.
Dwie minuty później, gdy Tomek miał zasiąść przy mnie, ktoś zadzwonił do drzwi domu. Poderwałam się, ale mój kochany powiedział, że on otworzy.
-Dobry wieczór, Tomku. Przepraszam, że tak później, ale Daria zapomniałam odebrać wyników badań.
-Dobry wieczór- odpowiedział. – A coś z nimi nie tak?
-Wszystko w porządku, ale jutro naszego lekarza niema i dlatego przychodzę.
-Proszę, niech pan wejdzie.
-Witam ponownie trenerze- przywitałam się, zwlekając się z łóżka.
-Leż, leż. Należy ci się. Dałaś dziś z siebie wszystko. Każda z was jest waleczna, ale ty najbardziej i dlatego jesteś kapitanem.
-Dziękuję, trenerze.
-To ja już pójdę. Jutro widzimy się o 10 na treningu, a o 15 wyjeżdżamy.
-Dobrze, będę punktualnie.
Gdy trener wyszedł, Tomek oświadczył mi, że przychodzi do niego Daniel oglądać mecz naszych piłkarzy. Po kilku minutach Daniel, wszedł do naszego mieszkania. Usiadłam razem z chłopakami, ale po kilku minutach nudnego meczu, usnęłam.
            Z perspektywy Tomka
Przed 20 wpadł do mnie Daniel. Usiedliśmy na kanapie i oglądaliśmy mecz. Daria usiadła razem a nami. Ale po kilku minutach zasnęła mi na ramieniu. Gdy się zorientowałem wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Przykryłem ja kocem i wróciłem do Daniela.
-Wiktoria zasnęłam zanim jeszcze wyszedłem. Dla nich naprawdę to najważniejsze mecze w ich historii.
-Bo nasz kobiecy zespół jeszcze nigdy nie grał w półfinale OrlenLigi.
-Myślę, że wygrają z łodziankami.
-Oby-odpowiedziałem i obaj zagłębiliśmy się w meczu.
                                   Z perspektywy Darii.
Rano obudziłam się ok8. Wstałam i cichutko zrobiłam poranną toaletę, bo Tomek jeszcze spał. Miałam jeszcze dwie godziny do treningu. Zjadłam śniadanie i spakowałam torbę na wyjazd, aby później więcej czasu poświęcić Tomkowi. Przed 9, mój śpioch wstał. Zjadła śniadanie i postanowił, że odwiezie, mnie i Wikę, na trening. Na ostatnim treningu na naszej hali, przed pierwszym meczem półfinałowym, zmotywowałyśmy się. Ponownie dałyśmy z siebie wszystko. Do domu wróciłam ok. 11. Tomek również, wrócił wtedy do mieszkania. Spotkaliśmy się na klatce. On jechał winda a ja szłam po schodach:
-Tomek-zawołałam go.- Mamy 3 godziny dla siebie.
-To co obiad a potem…?
-Zobaczymy- uśmiechnęłam się.
Zanim zasiedliśmy do obiadu, do naszych drzwi zapukał Mariusz. Poszłam otworzyć:
-Cześć, Daria. Jest Tomek?- zapytał, uśmiechnięty jak zawsze.
-Cześć. Pewnie, że jest. Proszę wejdź.
-Siema- przywitał się Mariusz.
- Ma się- zaśmiał się Tomek.
-Masz może chwilkę czasu, bo mam twoje statystyki z ostatniego meczu. Przyszedłem w imieniu trenera.
-Tak ogólnie to miałem ten czas poświęcić Darii…
-Kocie, nie przeszkadzajcie sobie.
-To usiądź z nami- zaproponował Mariusz.
-Właśnie- powiedział Tomek i wszyscy razem zasiedliśmy w salonie.
Gdy zobaczyłam, skuteczność procentową Tomka, byłam lekko zdziwiona:
-Dużo piłek z przesuniętych grałeś, ale tylko w drugim i trzecim secie.
-Bo wtedy Aleksa zmienił Nikolasa.
-To już rozumiem.
Statystyki były genialne: 75% w zagrywce w tym trzy asy, 80% a ataku i 10 bloków. Mariusz był  u nas ok. godziny. Resztę czasu, czyli ok. 2 godzin, spędziliśmy sami. Przed 14:40 do drzwi zapukała Wiktoria:
-To co Daria, idziemy?- zapytała.
-Pewnie.
Wzięłam torbę, pogłaskałam Jaskra i mocno przytuliłam Tomka.
-Powodzenia- krzyknął z okna.
-Nie dziękuję- uśmiechnęłam się i posłałam mu całusa.
Przed klubem byli już wszyscy, łącznie z Oliwią. Po 15 wsiadłyśmy do autokaru i wyjechałyśmy do Łodzi, gdzie miałyśmy rozegrać dwa pierwsze mecze o finał. Na miejscu byłyśmy kilka chwil później. Pierwszy trening na hali odbył się tego samego dnia wieczorem. Obiekt jest podobny do naszego. Po treningu zjadłyśmy pożywną kolacje i poszłyśmy do pokoi. 
________________________________________________________________________________
Kochani kolejny rozdział  opowiadania.  Mam nadzieję że wam się podoba. Zapraszam do komentowania. Handballowa na zawsze. dziękuję za czynny udział w komentowaniu. To motywuje mnie do pisania :)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Rozdział XVII- „Świąteczna gorączka”


                       
            Przed meczem zadzwoniłam do rodziców, że razem z Tomkiem przyjedziemy w sobotę popołudniu. O 14:00 zaczął się mecz, nie tylko nasz ale i chłopaków. Pierwsza szóstka była niezmienna: Goska, Izka, Kaśka, Wika, Iwona, Milena i ja. Pierwszy set poszedł łupem gospodyń. Przegrałyśmy do 23. Druga partia była pokazem naszych zagrywek. Cztery asy serwisowe Izki, pod rząd i prowadziliśmy 10:8. Do tego kilka przechodzących, dobrych wybloków, kontr i świetna dyspozycja Libero. Wygrałyśmy 25:20. Przed trzecim setem, zapobiegawczo, obłożyłam kostkę lodem. Trzecia partia była kontynuacją poprzedniej. Tylko doszły do tego moje ataki i dwa asy.  Zakończyłyśmy partię 25:18. W czwartym secie przy stanie 24:23 , dla nas, weszłam na zagrywkę. Dzielił nas jeden, jedyny punkt od wejścia do ½ finału OrlenLigi. Postanowiłam zaryzykować. Wyrzuciłam piłkę wysoko nad siebie i uderzyłam ile sił w rękach. Wpadła z hukiem w boisko. Strasznie się cieszyłyśmy. Iwona dostała statuetkę MVP. Gdy weszłam do szatni chwyciła telefon i sprawdziłam wynik meczu. Moje kochane skrzaty wygrały 3:0 a MVP zdobył…Daniel. Zaraz po meczu wsiadłyśmy w autokar i na święta do domu. Chłopaki również po meczu wrócili od razu do domu. Tylko oni samolotem. Ja w domu byłam ok. 22  a Tomek pół godziny później. Piękny wieczór spędziliśmy w przednich nastrojach, z powodu 1 kwietnia.  W czwartek i piątek mieliśmy jeszcze treningi. Natomiast w sobotę ok. 10 wyjechaliśmy  z domu, wraz z Jaskrem, do mojego rodzinnego domu. Wczesnym popołudniem zapukałam do drzwi domu.
-Cześć- przywitał i przytulił mnie Michał.
-Jak ja cię dawno nie widziałam – utknęłam w jego ramionach.
-Cześć, Michał jestem.
-Cześć, Tomek.
-Wchodźcie dalej.
-Mamo, tato! Jak ja się za wami stęskniłam.
-My za tobą też- odpowiedziała mama.
-Cóż to za przystojniak- zaśmiała się Ewa.- Daria nareszcie jesteś.
Po chwili poszliśmy do pokoi. Ok. 18 siedliśmy do kolacji. Mama jak zwykle ugotowała to co najsmaczniejsze. Po kolacji postanowiłam zabrać Tomka na spacer po okolicy:
-Twoi rodzice są bardzo mili- zaczął Tomek.
-Twoi też- odpowiedziałam.
-Śliczna okolica. I ludzie sympatyczni.
Spacerowaliśmy do 21. W tym czasie spotkaliśmy mnóstwo znajomych mi osób. Poszliśmy spać przed 23, aby móc wstać rano na rekolekcje. Podczas śniadania wielkanocnego Tomek bliżej poznał moja bliską rodzinę. Po południu przyjechała dalsza rodzina. W miłym towarzystwie świętowaliśmy do 1 w nocy. W lany poniedziałek Michał i Ewka wstali wcześniej i zrobili mi mokrą pobudkę:
Śmigus dyngus! – krzyknęli.
-Wiecie co? Tak własną siostrę z samego rana?
-A dziewczynę można?- z za pleców wyskoczył Tomek.
-Nie podlewajcie mnie i tak już nie urosnę- zaśmiałam się.
Przewidziałam to co się stało, wczoraj wieczorem przygotowałam sobie dwie butelki wody i schowałam pod łóżkiem. Moja zemsta była słodka. W tym samym momencie z dołu usłyszeliśmy głos mamy:
-Chodźcie n śniadanie. Tylko szybko.
Cali mokrzy zeszliśmy na dół. Gdy mama nas zobaczyła zaczęła się śmiać:
-Jak co roku. Tylko zmokłych kurczaków o jednego więcej. Po pożywnym śniadaniu wysuszyliśmy się i poszliśmy do kościoła. Po powrocie Tomek rozmawiał z moim rodzeństwem a ja szybko wskoczyłam w wygodne ciuchy i sportowe buty. Zeszłam na dół:
-To ja będę za niedługo- oświadczyłam.
-Kochanie, gdzie idziesz?- zapytał Tomek.
-Pobiegać.
-Zaczekaj 15 minut- zerwał się z kanapy.- Idę z tobą.
-Dobra. Streszczaj się.
Usiadłam na schodach i czekałam na Tomka. Wyszedł po chwili.
-To co idziemy?- zapytałam.
-Pewnie- odpowiedział i oboje wyszliśmy.
Przebiegliśmy dwie rundki w miłej atmosferze:
-Jak twoja noga?- zapytał gdy na mojej twarzy pojawił się lekki grymas.
-W porządku. Troszkę boli ale przejdzie. Muszę ją rozruszać.
W ty momencie zadzwoniła Oliwia:
-Co tam, Oli?
-Jutro widzimy się na treningu. Dostałam plan leczenia. Ostra walkę. Zaczynam dopiero za dwa tygodnie. Do tego czasu będę grac z wami.
-W pierwszym składzie?
-Na zmiany, ale zawsze wam pomogę.
-Świetna wiadomość.
-Co ty taka zdyszana? Przeszkodziłam wam w czymś?- zapytała.
-No co ty? Biegamy z Tomkiem- odpowiedziałam ze śmiechem.- Tomek, przywitaj się.
-Cześć Oliwia.
-Dobra. Kończę nie przeszkadzam wam. Do jutra.
-Pa- rozłączyłam się.
-Co ty taka radosna?- zapytał Tomek.
-Oliwia przez dwa tygodnie będzie jeszcze z nami grać.
-Cudownie.
-Kocie, biegniemy do domu, ba zaraz obiad.
Po skończonym posiłku spakowaliśmy torby i wyjechaliśmy do Bełchatowa. Na miejscu byliśmy przed 22. Poszliśmy spać, aby odpocząć przed jutrzejszymi treningami.
____________________________________________________________
Kolejny już rozdział :) Czekam na wasze recenzje w komentarzach :)

środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział XVI- „ Co dalej ?”



W niedzielny poranek wstałam przed 9:00. Gdy robiłam śniadanie zadzwonił mój trener:
-Tak?
-Możesz przyjść wcześniej, bo mamy problem?
-Dobrze. Może być 13:00?
-Pasuje. To widzimy się za 4 godziny.
Odłożyłam telefon i wróciłam do ronienia śniadania. Nasze ulubione danie przed meczami.
-Kocie, już wstałaś?
-Jak widzisz. Siadaj do stołu.
-Czemu mnie nie obudziłaś?
-Wyglądałeś tak słodko. Ja dzisiaj muszę wyjść po 12:30.
-Odwiozę cię.
Po śniadaniu Tomek posprzątał, a ja poszłam zrelaksować się przed pierwszym meczem ćwierćfinałowym. Włączyłam muzykę i odstresowywałam się.
-Daria. Zrobić ci sałatkę owocową?
-Nie mamy wszystkich owoców.
-Mamy jeszcze dwie godziny. Skoczę do sklepu i kupie.
-Dobrze. Ja zdążę jeszcze wyprasować koszulkę.
Po chwili Tomek wyszedł. Zaczęłam doprowadzać swoje włosy do należytego porządku. Wyprasowałam moją koszulkę i spodenki. Po 10 minutach Tomek był już w domu.
-Wróciłem. Kochanie chcesz z truskawkami czy z malinami?
-Jak ci wygodnie- odpowiedziałam kończąc pakowanie.
Pół godziny później Tomek zawołał mnie do salonu. Zjadłam kilka owoców i zadzwoniłam do Wiktorii.
-Cześć, Kochan.
-Hej.
-Dzisiaj musze być wcześniej w klubie więc poproś Daniela o towarzystwo.
-Z Tomkiem ma iść.
-On mnie odwozi. Nie wiesz może, po co trener kazał mi wcześniej przyjść?
-Nie mam pojęcia.
Gdy wybiła 12:30 wzięłam torbę oraz słuchawki i wyszłam z domu, razem z Tomkiem. O 13:00 weszłam do pokoju trenerów.
-Dzień dobry- przywitałam się i ujrzałam zapłakaną Oliwię. – Oli, co się stało?
-Właśnie z tego powodu poprosiłem cię, abyś przyszła wcześniej- powiedział trener podając mi wyniki badań.
-Nie rozumiem.
-Mam białaczkę- powiedziała Oliwia przez łzy.
-O, Boże- zrobiło mi słabo.
-Daria. Tobie mówimy to pierwszej. Resztę dziewczyn powiadomimy po meczu.
-A ja mam powiedzieć, że gramy bez Oliwi?
-Wymyśl coś. Musicie to wygrać- powiedziała Oliwia.
-Ty też musisz wygrać. Nie zapomnij. Muszę się ogarnąć. Pójdę już. Trzymaj się Oli – przytuliłam ja i wyszłam.
Usiadłam na podłodze próbując poukładać w głowie to co mam powiedzieć dziewczynom. Gdy wybiła 13:30 dziewczyny weszły do szatni:
-Daria, już jesteś?- zapytała Iwona.
-Jak widać- wymusiłam uśmiech na twarzy.
-Gdzie Oliwia?- zapytała Wiktoria.
-Dziewczyny, posłuchajcie mnie- zaczęłam.- Oli dzisiaj z nami nie zagra. Musimy wygrać.
-Czemu?- przerwały mi dziewczyny.
-Wiecie, że siatkówka jest dla niej najważniejsza. Z tego co wiem podkręciła sobie wczoraj kostkę i nie może grać. Obiecała, że przyjdzie po meczu.
-Np. tak. Pani kapitan, trener przekazywał jakieś uwagi?
-Jeżeli na to wiecie, że przekaże osobiście.
W tym momencie Do szatni wszedł trener. Przekazał nam taktykę i wszelkie uwagi oraz podał pierwszą szóstkę, a właściwie siódemkę.
-W pierwszym składzie wychodzą: Gosia, Iza, Kasia, Wiktoria, Iwona, Milena i , oczywiście, Daria. Idźcie na rozgrzewkę- ogłosił i wyszedł.
-Daria, co ty taka smutna?- zapytała Milena.
-Nie smutna tylko zamyślona. Rozmyślam nad meczem. Jak zawsze.
Podczas rozgrzewki za bandami ujrzałam Oliwie. Uśmiechnęłam się do niej i pokazałam jej, że powiedziałam , że boli ją kostka. Kiwnęła głową i również uśmiechnęła się O 15:00 zaczął się mecz. Impel to silna drużyna, dlatego nie było łatwo. Po jednym z moich, skutecznym, ataku, na moją nogę spadła dziewczyna z drużyny przeciwnej. Poczułam ból. Mój fizjoterapeuta przyszedł i przyłożył mi woreczek z lodem do kostki. Zeszłam, kulejąc, z boiska przy wyniku 16:17 dla nas. Zamiast mnie weszła Paulina. Fizjoterapeuta wraz z drugim trenerem obłożyli lodem moją kostkę. Niestety nasza gra załamała się. Przy wyniku 23:20 postanowiłam, na własne ryzyko, wejść na pole bitwy. Dostałam piłkę od razu. Ból nie pozwolił mi wyskoczyć i zmuszona byłam kiwać. Jakimś cudem udało mi się trafić w boisko. Weszłam na zagrywkę i …,o ironio, trafiłam w siatkę. Zamiast poprawić sytuację zepsułam ją. Pierwszy set przegrałyśmy do 21. Osobiście poprosiłam trenera o zastrzyk przeciwbólowy. Po kilku sekundach protestów, uległ. Gdy usiadłam, aby dostać zastrzyk, na trybunach dostrzegłam , bladą z przerażenia, twarz Tomka. W tym samym momencie igła wbiła się w mój mięsień. Gdy wzrok, mój i Tomka, zbiegły się pokazałam mu, że wszystko dobrze. W tym samym momencie zabrzmiał gwizdek na drugi set. Weszłam na boisko. Czułam jeszcze lekki dyskomfort, ale zacisnęłam zęby i grałam. Po pierwszej akcji krzyknęłam do dziewczyn parę słów:
-Dziewczyny! Gramy, gramy!
Kolejną akcje zakończył pojedynczy blok Wiki. W tym, wygranym dla nas do 20, secie zabłysłam Kasia. Cudowne obrony i kilka pięknych wystaw, dzięki którym mogłam zaatakować i to skutecznie. W setach było 1-1, ale na twarzach kibiców pojawił się ogromny uśmiech. W trzecim secie, do genialnie grającej Kaśki, dołączyła Milena. Odciążyła mnie w ataku. Pod koniec seta nasze prowadzenie wynosiło 5  punktów. Przy stanie 24:19 na zagrywkę weszła Iza. Po jej serwisie piłka przechodziła na naszą stronę i dobiłam ją. Wygrałyśmy łatwo. Za łatwo, jak na taką drużynę. W czwartym secie Impel pokazał swoją moc. Oddałyśmy im seta do 18. Przed piątą, decydującą, partią mocno zmotywowałyśmy się. Zanim pierwsza piłka, ostatniego seta, znalazła się po naszej stronie, wzięłam głęboki oddech i pomyślałam sobie: „Zrób to dla Oliwii”. Tie-break szedł opornie, ale Milena go zakończyła po asie serwisowym. Set zakończył się 16:14. Statuetkę MVP, w pełni zasłużenie, zdobyła Kasia. Gdyby nie jej obrony, poległybyśmy. Jednak najtrudniejszy moment był jeszcze przed nami. Gdy weszłam do szatni oznajmiłam:
-Dziewczyny. To był świetny mecz. A teraz ktoś ma wam coś do powiedzenia- otworzyłam drzwi, za którymi stała Oliwia.
-Byłyście jak nakręcone. Gratulacje Kasik.
-Jak twoje kostka?- zapytała Wika.
-Musze wam coś powiedzieć-mina Oliwi zbladła.-Dziewczyny, nie zagram z wami, w najbliższym czasie. Mam…białaczkę.
Po chwili to co powiedziała Oli, dotarło do nas. Cała drużyna, z przerażeniem ,patrzyła na, biedną, Oliwie. Nie mogłam powstrzymać łez. Wyszłam, aby ochłonąć, na hol. W tym miejscu przeważnie nikogo niema. Więc czułam się swobodnie. Tomek musiał widzieć całą tą sytuacje, bo chwile po mnie przyszedł, właśnie na to miejsce. Usiadł przy mnie i czule przytulił:
-Daria, spokojnie. Wiktoria powiedziała mi o Oliwi.
-Wiem o tym od 13:00. Przez cały czas ukrywałam przed dziewczynami, mówiąc że wszystko OK- mówiłam przez łzy-Tomek, co teraz będzie?
-Szczerze? Nie wiem, kochanie. Dasz radę. A jak twoja noga?
-Leki jeszcze działają więc nie boli, ale jutro zamiast iść z tobą na trening, idę na badania.
-Idź się przebrać i wracamy do domu.
-Tylko jeszcze zajrzę do trenera.
-Czekam na ciebie przed budynkiem.
-Nie wychodź bo zmarzniesz.
-Dobrze. Będę czekał przed wyjściem.
Otrząsnęłam się i ponownie weszłam do szatni:
-Daria, wszystko OK.?- spytała Milena.
-Tak. Trener już był?- zapytałam, a właśnie w tej chwili trener wszedł do szatni.
-Dziewczyny, byłyście świetne. Jutro widzimy się o 14:00, a o 16:00 wyjeżdżamy do Wrocławia, na drugi mecz ćwierćfinałowy. Wracajcie do domu i odpocznijcie porządnie.
Przebrałam się i wyszłam. Na pożegnanie dodałam jeszcze:
-Trzymajcie się. Do jutra.
Gdy miałam wychodzić z budynku usłyszałam głos mojego fizjoterapeuty:
-Daria! Chodź teraz przebadamy tą nogę. Jutro będziemy mieli mało czasu .
-Dobrze.
Kierując się za panem Peetą zaszłam do gabinetu fizjoterapeuty. Napisałam SMS’a do Tomka, który kilka minut później zapukał do drzwi gabinetu. Po upływie ok. 30 minut dowiedziałam się, że nie jest to poważna kontuzja, lecz dyskomfort będzie odczuwalny przez kilka dni. Obiecał, że zadba o to, aby nie przeszkadzało mi to w treningach i meczu . Przed 21 wraz z Tomkiem weszłam do mieszkania. Dałam jeść kotu, wypiłam kubek ciepłego kakao i poszłam nastawić pranie. Przed 23 poszła spać. Tomek jeszcze, telefonicznie, poinformował moich rodziców, że wszystko ze mną  w porządku. Następnego dnia rano z lekkim bólem wstałam z łóżka i poszłam przygotować się do treningu. Trening chłopaków odbywał się 3 godziny wcześniej, ponieważ po nim pojechali do Gdańska. Kota pozostawiliśmy pod opieką Igi. Przed 19 byłyśmy we Wrocławiu.
__________________________________________
Kolejny rozdział :) Myślę, że jest dość interesujący. Zapraszam do komentowania. :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział XV- „Kiedy mężczyzna choruje”



Wyjęłam kluczyki z torebki i otworzyłam zamek w drzwiach. Nieśmiałym krokiem weszłam do mieszkania. Usłyszałam dźwięk telewizora. W przedpokoju stały buty Tomka:
-Tomek! Jesteś tu?
-W Saonie- usłyszałam jakiś dziwny głos.
-Tomek?- weszłam do salonu i ujrzałam leżącego pod kocem, chorego Tomka.
-Co ci się stało? Niebyło mnie zaledwie dwa dni.
-W sobotę wieczorem byłem z chłopakami na basenie. Potem na koncercie w amfiteatrze.
-Moje biedactwo- usiadłam obok niego.
-Nareszcie jesteś- odpowiedział.
-Masz gorączkę. Prawie 39◦. Byłeś u lekarza?
-Nie. Wiesz, że nie lubię.
-Zaczekaj. Zadzwonię po lekarza.
-Ale…
-Niema żadnego „ale”.
-No dobrze moja królowo.
Znalazłam telefon i już miałam wybierać numer do lekarza, ktoś zapukał do  moich drzwi:
-Wika?- zapytałam zdziwiona.
-Masz miód?
-Mam. A po co ci? Robisz miodownik?
-Nie. Mój kochany Danielek przeziębił się.
-Wejdź i zobacz Tomka. Ja pójdę po miód.
-Dzięki. Odniosę później. Dbaj o niego, bo za dwa tygodnie grają arcyważny mecz.
-Moja w tym głowa.
-Pa.
-Do zobaczenia.
Po 30 minutach lekarz był już u nas. Zbadał Tomka, wypisał receptę i wyszedł.
-Tomek, ja idę wykupić receptę.
-Dobrze. Ubierz się ciepło.
Po 40 minutach byłam z powrotem.
-Wróciłam. Byłam jeszcze w sklepie. Kupiłam coś na kolacje.
-Daria. Usiądź obok mnie. Przepraszam cię.
-Za co?- spytałam zdziwiona.
-Wróciłaś do domu, po cudownej wygranej, a ja nawet ci obiadu nie zrobiłem.
-Nic się niestało. Wiesz, że i tak cię kocham- chciałam dać mu buziaka, jednak on odepchnął mnie.
-Jak wyzdrowieje, bo jeszcze się zarazisz.
-Nie przesadzaj- pocałowałam go.- Idę zrobić kolację.
-Pomogę ci- mówił podnosząc się z kanapy.
-Masz leżeć, bo inaczej nie będziesz mógł grać.
-Dobrze.
W kuchni spędziłam ok. 1,5 godziny. Zrobiłam rosół, z lekko podpaloną cebulką, leniwe z pyszną wiosenną sałatką. Po kolacji Tomek poszedł do sypialni, a ja posprzątawszy nastawiłam pranie. Przed 23 zasnęłam.
Następnego dnia wstałam przed 9. Po cichu przygotowałam Tomkowi śniadanie, przy okazji sama coś zjadłam i wyszłam na trening.

Z perspektywy Tomka
            Obudziłem się po 12:00. Obok siebie znalazłem kartkę z napisem: „Dzień dobry, kochanie! Będę ok. 14. Przy okazji kupie coś na obiad. Wyszłam tak, aby cię nie obudzić. W kuchni masz śniadanie. Kocham cię <3”. Wstałem i skierowałem się do kuchni. Znalazłem tam kanapki, ale nie byle jakie. W kształcie serc, a na talerzu ketchupem napisała „Smacznego”. Po skończonym posiłku pozmywałem i poszedłem jakoś się ogarnąć.

Z perspektywy Darii.
             Miałam wyrzuty sumienia , ale treningu nie mogłam odpuścić.
-Daria, co się stało?
-Nic.
-Widzę, że jesteś smutna.
-Tomek ma prawie 38◦ gorączki.
-Leki nic nie pomogły?
-Trochę. Problem jest taki, że on chce na treningi. Wiesz jakie to dla niego ważne.
Po treningu zrobiłam szybkie zakupy i wróciłam do mieszkania. Gdy weszłam do domu Tomek oglądał jakiś serial:
-Kocie, ty „Ukrytą prawdę” oglądasz?
-Jak mi się nudzi.
-Jak się czujesz?
-Lepiej. Chyba jutro na trening pójdę.
-Jutro na pewno nie, ale może w sobotę. Zobaczymy. Idę zrobić obiad.
-Wyglądasz na padniętą. Pomóc ci?
- I tak się czuje. Założyli nam liczniki skoków i kilometrów. Przez trzy godziny treningu zrobiłam 5 km i 400 wyskoków.
-To ci pomogę.
-Ok. Możesz pokroi warzywa.
-Co nasz szef kuchni dziś serwuje?- zaśmiał się.
-Blanszowane warzywa w sosie serowo-ziołowym.
-Coś nowego.
Zjedliśmy obiad. Wieczorem Tomek rozmawiał przez Skaypa’a z rodzicami, w czasie gdy ja byłam w łazience. Wychodząc z łazienki w szlafroku z mokrymi włosami, nie zawiniętymi jeszcze w ręcznik, weszłam w strefę obejmującą kamerką:
-Witaj, Dario- usłyszałam.
-Dobry wieczór. Państwo pozwolą, że pójdę opanować włosy i zaraz wracam.
Rozmawialiśmy do późna. Rodzice Tomka są cudowni.
W sobotę Tomek szykował śniadanie, a ja torbę na trening.
-Jak się dzisiaj czujesz?
-Cudownie. Wracam dzisiaj na treningi.
-Czyli spakować ci torbę?
-Jakbyś mogła. Pójdę razem z tobą, bo wchodzimy zaraz po was.
Wyszliśmy po 10, ponieważ 11 zaczynała się mój trening. Tomek razem z Danielem usiedli na trybunach. Za nieco ponad 24h gramy mecz, na naszej hali, z Impetem Wrocław.
Po treningu zostałam na hali i czekałam na Tomka. Podszedł do mnie synek Michała Winiarskiego:
-Dzień dobry- powiedział nieśmiało.
-Cześć.
-Pani Dario, mogę prosić panią o wspólne zdjęcie?
-Pewnie.
-Ciociu. Zgodziła się – zakrzyknął młody Winiar.
-Dzień dobry- powiedziała Paulina Wlazły.
-Witam. Chodź Oliwier. Usiądź sobie.
-A mogę na kolanach?
-Pewnie.
Po wykonaniu pamiątkowego zdjęcia dołączył do nas, na chwilę, Mariusz.
-Cześć kochanie- powiedział do Pauliny.- Widzę, że poznałaś już Darie. A właśnie. Witaj.
-Cześć- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Oliwier, mama czeka na ciebie w kawiarni. Idź do niej.
-Dobrze, wujku.
Rozmawiałam z Pauliną ok. 1,5h. Potem chłopaki skończyli trening i wróciliśmy do domu. Poszłam się wykąpać a Tomek właśnie robił obiad. Gdy wyszłam na stole stały dwie prześliczne świeczki , bukiet czerwonych róż i pięknie wyglądający posiłek.
-Kiedy ty to wszystko zrobiłeś?- zapytałam go.
- Wiesz kochanie. Dla ciebie wszystko.
We wspólnym towarzystwie spędziliśmy miły, marcowy wieczór
__________________________________________________________________
Kolejny rozdział gotowy. Zachęcam do komentowania :)
 

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XIV- „ Kocham to co mam i robie”



           Obudził mnie budzik o 8:30. Otworzyłam oczy a to co ujrzałam było niesamowite. Wielki plakat z napisem: „Szczęśliwego Walentego”. Dookoła mnie leżały płatki róż i cały ich bukiet. Do sypialni wszedł Tomek ze śniadaniem:
-Cześć skarbie- powiedziałam.
-Cześć kochanie- odpowiedział.
-Jak się spało?
-Cudownie. Dzisiaj 14 luty?
-Tak misiu. Jedz  śniadanie, a ja skoczę po coś specjalnego. Gdy Tomek wyszedł  ja z szafki wyjęłam dwie koszulki Pierwsza z napisem: „Siatkówka, miłość i miłość do siatkówki”, a druga: „Nie boje się żadnej drużyny. M. Wlazły”.


-Myślałeś, że zapomniałam- uśmiechnęłam się i dałam mu całusa.
-Kocie, ale się zgraliśmy. Otwórz prezent.
Znalazłam tam również koszulkę z cytatem Śp. Arka Gołasia: „Jeśli na boisku czujesz się jak ptak, to poczuj, jak wspaniale jest latać, i fruń jak najwyżej po marzenia”.
-Dziękuję- odpowiedziałam ze łzami w oczach.- Nie chciałabym robić ci przykrości, ale za dwie godziny wyjeżdżamy. Bardzo dziękuję. Kocham cię- dałam mu wielkiego buziaka i skierowałam się do łazienki. Gdy wyszłam, w salonie czekała na mnie Wika:
-Hej. Gotowa?
-Hej. No pewnie.
-Śliczna koszulka.
-Dzięki- odpowiedziałam.- Od Tomka.
-Ja od Daniela dostałam kwiaty i zaproszenia na koncert jego byłego zespołu.
-Świetnie. To co jedziemy?
-N pewnie.
-Tomuś ja już jadę. Do zobaczenia- pożegnałam się z nim.
-Pa. Już tęsknie.
-Ja też.
Wyszłyśmy ok. 11. Przed 15 zakwaterowaliśmy się w hotelu. Wieczorem odbyłyśmy trening:
-Daria-zawołał mnie trener.- Chciałbym cię lekko oszczędzi, ale wiesz jak bardzo ten mecz jest dla nas ważny. Więc…
-Trenerze- przerwałam mu.- Czuję się świetnie i nie pozwolę, żeby pan tracił na moim powołaniu do kadry. Zagram na najwyższych obrotach na tyle, na ile pozwoli mi organizm.
-Jesteś cenną zawodniczką, ale jeszcze cenniejszym człowiekiem.
-Dziękuję, ale idę do dziewczyn na siłownie.
-Nie przetrenujcie się.
-Dobrze.
Następnego dnia rano do moich drzwi, ktoś natarczywie pukał:
-Oli, co się stało?- zapytałam przerażoną Oliwię.
-Ania ma 39◦ gorączki. Ledwo się rusza a nasz sztab szkoleniowy gdzieś posiało. Pomocy.
-Już lecę- wybiegłam z pokoju.
-Daria. Ja dzisiaj nie zagram. Nie dam rady.
-Spokojnie. Zostań w łóżku. Zdrowiej i trzymaj kciuki.
-Daria-weszła Wika.- Trener już wie i cię wzywa.
-Idę
W drodze do pokoju sztabu, czułam się bezradna. Nasza pierwsza libero chora, a druga dopiero wraca do treningów po kontuzji. W tym momencie nie wiedziałam co zrobić.
- Daria, postawie Igę, ale wiesz, że musisz z dziewczynami ją wspierać?
-Wiem. Jestem pewna, że Iga zagra jak najlepiej potrafi.20 minut później siedziałyśmy już w autokarze. Gdy zajechaliśmy na hale ujrzałyśmy setki kibiców. Jak okiem sięgnąć widać było kolory dąbrowianek. Podczas rozgrzewki w jednym z sektorów zbierało się mnóstwo naszych kibiców. Po upływie kilkudziesięciu minut pierwszy skład wybiegł, zmobilizowany do walki, na boisko. Kilka sekund później zaczęła się, pierwsza w tym meczu, akcja. Pierwszy set szedł opornie. Przy stanie 22:22 mało kto wiedział jak zacięty to będzie mecz. Z góry zostałyśmy skazane na pożarcie, ponieważ dąbrowianki są fenomenalnym zespołem. Po czterdziestu minutach walki statecznie pierwszego seta przegrałyśmy 32:30. W drugim na przyjęcie weszła Iwona i od razu poprawiła przyjęcie. Drugi set zakończył się wynikiem 25:20 dla nas. Trzeci jak ujął to komentator: „Był to popisowy set naszych zawodniczek z reprezentacji. Wiktoria i Daria, dogadują się telepatycznie”. Wygrałyśmy 25:19. Po tym secie dąbrowianki „leżały na łopatkach”. Czwarty set był tylko formalności. Zakończyłyśmy go w dwadzieścia minut, wynikiem 25:17. Ostatnia akcja była popisowa. Mój serw, wybroniony atak przeciwniczek, odbiór piłki przez Iwonę, rozegranie przez Wikę i mój, kończący spotkanie, gwóźdź. Żadna z nas nie mogła w to uwierzyć. Jakby tego było mało dostałam statuetkę MVP. Byłam ogromnie wzruszona. Moja pierwsza statuetka i to zdobyta tu, w Dąbrowie. Następnego dnia wyjechaliśmy o 11:00. Ku mojemu zaniepokojeniu Tomka nie było przed klubem. Piechotą ,razem z Wiką, wróciłyśmy do bloku.
____________________________________________________________________
Kolejny rozdział. Miłej lektury i proszę o komentarze :)