wtorek, 28 lipca 2015

Rozdział XXVII- „ Kolejne wyzwania i upragniony urlop”




            Tydzień później byłyśmy już w Serbii. To nasze ostanie mecze na tej imprezie. Po powrocie do Polski mamy półtorej  tygodnia wolnego a potem znowu Szczyrk i treningi od rana do wieczora. W Serbii czułyśmy się dobrze. Wiele znajomych twarzy z naszych lig. Chłopcy kończyli Ligę Światową we Francji. Ostatni mecz z Francją był ekstremalnie ciężki ale wygrany. Teraz przed chłopakami prawie 2 tygodnie wolnego przed kolejną imprezą , Memoriał Huberta Jerzego Wagnera, a później Puchar Świata. Przed nami po meczu z Rumunkami i Serbkami, w odstępie dwóch dni, również 2 tygodnie wakacji a później Puchar Świata i Mistrzostwa Europy. Do meczu z Rumunkami wyszłyśmy najmocniejszym składem. Wiedziałyśmy, że jeżeli wygramy ten mecz za 3 punkty to zagramy w Final For zaplecza Word Grand Prix. Tam czekała już na nas reprezentacja: Azejberdżanu, Hiszpanii i Mołdawii. Przed pierwszym gwizdkiem Ania, kapitan, podałam nam ostatnie wskazówki dotyczące taktyki. Pierwszy set był męczący ale wygrałyśmy go do 27. Drugi i trzeci poszedł jak z płatka, kolejno do 20 i 21. Szczęśliwe czekałyśmy na kolejny mecz. Z Serbkami dnia następnego nie było już tak łatwo. Ciężki pięciosetowy bój. Pierwsze dwie partie dla gospodyń ale kolejny trzy padły naszym łupem. Teraz czekał nas powrót do kraju i tak bardzo upragniony urlop. Przed Final For drugiej dywizji World Grand Prix. W Polsce byłyśmy następnego dnia rano. Szczęśliwe na lotnisku powitała nas rzesza kibiców i dziennikarzy. Autografy, zdjęcie i wywiady pochłonęły ok. półtorej godziny. Lecz gdy wreszcie wsiadłam do samochodu Daniela i mogłam w spokoju uściskać Tomka byłam szczęśliwa. W Bełchatowie byliśmy wczesnym popołudniem. Na wieczór, oprócz wykwintnej kolacji dla dwojga, przygotowałam coś jeszcze dla mojego ukochanego. Po kolacji przepakowaliśmy walizki i przygotowaliśmy się do wyjazdu do moich rodziców na urlop. Po kolacji według planów zaszyłam się z Tomkiem, wśród romantycznej muzyki, w naszej sypialni. Po chwilach rozkoszy, zasnęliśmy w swoich objęciach. Następnego dnia rano obudził nas ciepły promień lipcowego słońca.
-Dzień dobry- powiedział szeroko uśmiechnięty.
-Cześć. Jak dobrze nareszcie wyspać się we własnym łóżku z tobą przy boku.
-Oj tak. To co wstajemy, jemy śniadanie i ruszamy w drogę żeby uniknąć upałów i korków?
-Tak. Ostatnie czego teraz chcę to jechać 6 godzin w pełnym słońcu.
Po śniadaniu ubraliśmy się, ponieważ posiłek zjedliśmy w piżamach. Już tak rano było prawie 30 stopni na słońcu, mogliśmy wstać o 3 rano i jechać w chłodzie a nie do 2 w nocy myszkować pod kocem. W osiedlowym sklepie kupiłam dwie butelki wody i byliśmy gotowi do drogi. W radiu leciały same letnie hity. Dawno tak spokojnie nie słuchałam radia. Tomek uwielbiał prowadzić. 4 godziny późnie byliśmy na miejscu. W progu domu powitała nas mama. Był środek tygodnia więc tata był w pacy. Michał i Ewa mieli wakacje więc też po chwili zbiegli z góry:
- Daria! Tomek! Jak dobrze znowu was widzieć- wykrzyczała, niemal Ewa.
-Chodźcie do domu. Tu troszkę chłodniej- wtrąciła się mama.
-Już idziemy- odpowiedzieliśmy niemal równocześnie.
-Mamo ja będę za niedługo- poinformował Michał.
-Braciszku a ty gdzie? Nie posiedzisz z siostrą? –zapytałam  z uśmiechem.
-Wrócę za jakieś 2- 3 godziny. Pa.
-Uważaj na siebie.
-Nasz Michał się zakochał- powiedziała Ewa śmiesznym tonem.
-To świetnie- uśmiechnęłam się.- Mamo ja wrócę zaraz idę za stodołę.
            Tak, moim rodzinnym domem było wiejskie gospodarstwo. Kocham to miejsce. Zawsze ,gdy tylko miałam ochotę, wychodziłam z domu i mijając kilkadziesiąt kur i kilka kogutów znajdowałam się w sadzie. Kilka jabłoni, w tym moje ulubione papierówki, grusze, śliwy, wiśnie, krzaki porzeczki oraz aronii i ten największy, najpiękniejszy orzech, pod którym w gorąca dni skrywały się pierzaste koleżanki. Wychodząc za ogrodzenie, znajdowałam się w moim niebie. Warzywniak i pole a za nim las. Truskawki, poziomki, maliny, jeżyny, buraki-zwykłe i opasowe dla króliczków- marchewki, pietruszki, ogórki, fasolka, szczaw idealny na zupę, koperek pachnący słońcem. Gdy teraz tam stałam ujrzałam dojrzewający owies, świeżo skoszone truskawki i siano, W rogu warzywnika rosły zielone liście z czerwonymi, pachnącymi lasem, poziomki. Weszłam tam i zerwałam jedną z nich. Byłam w niebie. Czułam się znakomicie. Postanowiłam usiąść na trawie przy samym zbożu. Tułów położyłam w owies i oglądałam, z uśmiechem na twarzy, podróżujące na niebie chmury. Letni wiatr otulał moje, rozgrzane od lipcowego słońca ciało. Po chwili dołączył do mnie Tomek:
-Tu mi się schowałaś- powiedział z uśmiechem.- Mama woła na obiad.
Gdy usłyszałam te słowa, byłam w pełni szczęśliwa. Na podwórku zatrzymaliśmy się tuż przed drzwiami, ponieważ właśnie przyjechał Michał. Wysiadł z samochodu i przedstawił nam Annę. Śliczną, czarnowłosą, średniego wzrostu. Po obiedzie Michał postanowił wybrać się z Anią na spacer. Poszli w stronę łąk. Natomiast ja z Tomkiem postanowiliśmy przejść się w stronę zabudowań. Szliśmy krok i krok, rozmawiając przy tym o wszystkim co się ostatnio wydarzyło. W pewnym momencie za plecami usłyszałam tak bardzo znajome i nieprzyjemne  głosy:
- Dziewczyny patrzcie oto  nasz Kopciuszek- zawołała Magda.
W tym momencie zajechała mi drogę wraz z : Weroniką, Natalią i Dominiką.
-Sory dziewczyny ale chcemy przejść- powiedział spokojnym tonem Tomek.
Magda zsiadła z roweru obeszła nas dookoła i stwierdziła:
-Ty, Kopciuszek gdzie takiego przystojniaka znalazłaś? Bo chyba sam na ciebie nie poleciał- powiedziała pewna siebie.
- To nie jest twój interes, to po pierwsze. A po drugie. Co  na ciebie ślicznotko nikt nie leci?- odgryzłam się i przepychając jej rower ruszyliśmy w dalszą drogę.
-Gdzie mi uciekasz, ptaszynko. Zniknęłaś nie mówiąc słowa i wracasz z takim ciachem. A ostatnio Milena wspominała, że widziała cię w telewizji. Ale to niemożliwe żeby takie brzydkie kaczątko zrobiło karierę w wielkim świecie.
Widziałam jak na twarzy Tomka pojawia się złość. Opanował się jednak i przytulił mnie jeszcze mocniej. Popatrzyłam na chwilę na nie i już miałam coś jej odbąknąć ale wtrącił się Tomek:
- Sukces Darii w oczy kole? Zapracowała na to. A teraz odsuń się.
-Ciekawe jak zapracowała-odbąknęła Natalka, ale ja znałam jej pewien sekret i postanowiłam go użyć .
-Na pewno nie tyłkiem jak ty- zrobiłam zażenowaną minę i czekałam na jej reakcje.
Każda z nich wsiadła na rower i odjechały na koniec dorzucając:
-Jeszcze pożałujesz ,tych słów, suko.
Nie zwracając na nie uwagi poszliśmy dalej, lecz mimo że potrafiłam się dogryźć ich docinki raniły mnie. W pewnym momencie naszego spaceru, zaczęłam po prostu bezgłośnie płakać.
-Kochanie nie przejmuj się nimi- przytulił mnie Tomek.- Miałem dać ci to wieczorem ale to poprawi ci humor teraz. Zobacz.
Wręczył mi bilety a to co przeczytałam na nich wprawiło mnie w euforie.
- Bilety w pierwszym rzędzie na Perfekt? Nie wierzę.
-To uwierz. Wracamy do domu?
-Pewnie i już chyba mam dla ciebie pewne zadanie.
Gdy wróciliśmy była godzina ok. 17. Wyciągnęliśmy całą rodzinkę i rozegraliśmy kilka partyjek badmintona. Graliśmy do 21. Było fantastycznie. Gdy poszliśmy spać po kolacji i atrakcjach przygotowanych przez mamę byłam skonana.
                                  
_____________________________________________________________________________
Kolejny rozdział leci do was. Komentujcie :)




piątek, 17 lipca 2015

Rozdział XXVI- „ Kocham życie”




            Gdy następnego dnia obudziłam się w hotelu, spostrzegłam, że do śniadania mam jeszcze ponad pół godziny. Leżąc rozmyślałam nad tym co dzieje się w ostatnim czasie wokół mnie. Postanowiłam wziąć kartkę i spisać to wszystko. W trudnych chwilach zawszę będę mogła na nią spojrzeć, aby zmienić sobie humor.
Wydarzenia zmieniające moje życie:
  1. Wyprowadziłam się od rodziców do cudownego miasta jakim jest Bełchatów.
  2. Zaczęłam grać w najwspanialszym klubie w Polsce.
  3. Zostałam najmłodszym kapitanem w historii.
  4. Poznałam Tomka.
  5. Zakochałam się w nim na zabój.
  6. Poznałam mojego idola-Mariusza Wlazłego i całą Skrę.
  7. Zdałam maturę.
  8. Byłam na zgrupowaniu kadry narodowej.
  9. Dostałam się do kadry. Tomek również
  10. Tomek świetnie zadebiutowała w barwach naszego kraju.
  11. Ja zaliczyłam najlepszy debiut.

Gdy popatrzyłam na ta listę w moich oczach pojawiły się łzy. W tej chwili zadzwonił mój telefon. To był Tomek. Rozmawialiśmy pierwszy raz od czasu mojej podróży od rodziców do Bełchatowa. To kawał czasu ale zmiana czasu, treningi, podróże.
-Cześć kochanie- usłyszałam delikatny głos, za którym tak bardzo się stęskniłam.
-Cześć- odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
-Mam nadzieję, że cię nie obudziłem?
-Nie. Nie spałam już od jakiegoś czasu.
- W przyszłym tygodni gracie w Polsce. Prawda?
-Tak. W Łodzi.
-Mam dla ciebie niespodziankę. Po awansie do Final Six mamy trzy dni przerwy. Po meczach w Częszowie a  przed zgrupowaniem w Spale. Przyjdę na mecz. A z tego co wiem wasz trener pozwolił na spotkanie z rodzinami po meczu.
-Pozwolił. Tak się cieszę. A ty jesteś już w kraju?
-Nie jeszcze na lotnisku we Florencji. Zaraz wsiadamy do samolotu. Kocham cię do zobaczenia.
-Ja ciebie też.
W tym momencie, obudziła Ania:
- Cześć? Co ty od rana taka roześmiana?
- Tomek do mnie dzwonił.
-To co wstajemy?
-Tak pani kapitan- zaśmiałam się.
Po śniadaniu lekki trening i kolejny mecz. Tym razem z Serbią. System World Grand Prix jest bardzo napięty. W każdym tygodniu dwu dniowy maraton meczy. Na każdy inna taktyka i inny rodzaj gry. Dla innych ludzi może wydawać się to męczące, ale ja to kocham. Czym byłoby moje życie bez tego? Lecz nie czas teraz na rozważania nad sensem życia. Wychodzimy na mecz. Dzisiaj mecz zaczęłam w pierwszym składzie, z powodu przemęczenia dziewczyn. Stałam na boisku, przed pierwszą piłką, skupiona najbardziej jak tylko mogłam. Przed każdym meczem obieram jakiś powód motywujący do wygranej. Dzisiaj był on taki: Zrób to dla babci. Ona tam w niebie z Agatą, Arkiem i trenerem Hubertem wierzą w ciebie. Przymknęłam oczy, głęboko odetchnęłam i zaczął się mecz. Pierwsze akcje byłe, w moim wykonaniu, koszmarem. Trzy obronione i dwie zepsute. Na przerwę techniczną schodziłyśmy przy wyniku 8:6 dla Serbii. Trener dał nam kilka wskazówek. Po tej przerwie grałyśmy jakby nas ktoś zamienił. Mecz wygrany 3-1 ale nie był on łatwy. Serbki to mocne  zawodniczki. Wyniki poszczególnych setów prezentowały się tak: 26:24, 23:25, 25:23, 28:26. Szybko skierowałyśmy się do szatni a później do hotelu. Zebrałyśmy nasze bagaże, wymeldowałyśmy się z hotelu w pojechaliśmy na lotnisko. Koszmarnie zmęczone ,po meczu, stałyśmy przed odprawą. Lot był dość szybki. Na lotnisku czekali dziennikarze i kibice. Tak właśnie dla tych kibiców mamy tą pracę. Po chwili dla mediów i kibiców, pojechaliśmy do Łodzi. Po zameldowaniu w hotelu poszłyśmy spać. Wstałyśmy po kilku godzinach i poszłyśmy na siłownie. Krótki trening i wracałyśmy do hotelu. W sali głównej tegoż budynku czekał na nas miła niespodzianka. Trener zawołał nas do tego pomieszczenia. Przed odtworzeniem drzwi powiedział:
- Macie czas do wieczora potem spać a jutro znowu się zobaczycie.
Dla dziewczyn tajemnicą było co kryło się za drzwiami. Ja jednak miałam pewne przypuszczenia. Gdy drzwi otworzyły się ujrzałam to za czym tak bardzo tęskniłam:
- Tomek !- krzyknęłam i utknęłam w jego ramionach.- Jak ja za tobą się stęskniłam.
-Ja za tobą też. Jak wrażenia?
-Świetnie. Dużo trenowania. Tak jak sobie wyobrażałam. Tego właśnie się spodziewałam i chciałam. A ty? Zaaklimatyzowałeś się w kadrze?
- Chłopaki przyjęli mnie z otwartymi rękoma. Wspierają, radzą  rozśmieszają.  Z kim jesteś w pokoju? Z kim śpiesz zamiast mnie?- zaśmiał się.
-Z Anią. Wiktoria jest z Mariolą. A czemu pytasz?
-Chcę wiedzieć z kim noce spędza moja dziewczyna-zaśmiał się.
-A ty koteczku?
-Ja z Danielem. Standard. To co kolacja i idziemy pobyć trochę ze sobą?
- Pewnie. Dopóki możemy.
Wieczór spędzony w towarzystwie naszych rodzin, pomógł nam emocjonalnie. Następny dzień treningi a potem mecz z Serbią. Trochę się go obawiałam ale to są tylko zawodniczki a nie boginie. Z nimi też można wygrać. W czwartek o 20:15 zaczęło się spotkanie z Serbkami. Ku wielkiemu zaskoczeniu ,po kilku meczach gdzie wchodziłam na zmiany, wyszłam w pierwszym składzie. Byłam skoncentrowana i dumna. Pierwsza piłka zagrana przez Anię. Akcja wyglądała następująco:
- zagrywka Ani.
-przyjęcie przez Monar
-rozegranie Ogniejowić
-atak Bielica
-blok Pycia
Kolejne akcje nie były już takie łatwe. Każdy punkt, dla obu drużyn, był wywalczony. Kibice mogli pooglądać prawdziwą walkę. Nagle w pewnym momencie meczu, skacząc do bloku, Ania dostała piłka w twarz. Jak każdy po takim spotkaniu, straciła na chwilę równowagę. Otarła łzy, pojawiające się podczas zderzenia i grała dalej. Pierwszy set wygrały Serbki 28:26. Drugi był pełen długich akcji. Wynik tylko to potwierdzał 34:32 dla nas. W trzecim i czwartym grałyśmy falami (zarówno my jak i Serbki). Jednak to my byłyśmy na fali w ważnych momentach meczu. Wygrałyśmy, odpowiednio: 25:23 i 26:24. Szczęśliwe czekałyśmy na MVP. Gdy spiker ogłosił:
-Najbardziej wartościową zawodniczką meczu została: Anna Werblińska.
Ania nie mogła w to uwierzyć. Zagrała wyśmienite zawody i to jej się należało. Dumne ze zwycięstwa spędzałyśmy czas z rodzinami. Następny dzień oznaczał następny mecz. Kolejne spotkanie z Rumunkami. Wiedziałyśmy, że nie będzie to spacerek. Przed meczem, po odprawie, każda z nas skupiała się na swój sposób. Muzyka, jednak przewyższała. Inne utwory, rodzaje ale muzyka. Spokojna lub nie. Ja osobiście potrzebowałam naładować akumulatory energetyczną nutą. W szatni również słychać było mocniejsze bity. Mecz był emocjonujący. To nie były te same Rumunki co tydzień temu. Miały w sobie więcej energii. Jednak to my odniosłyśmy zwycięstwo 3-0. Tym razem MVP została: Mariola Zenik. PO meczu dostałyśmy całą dobę wolnego przed wylotem do Serbii. 


______________________________________________________________________________
kolejny rozdział  ląduje u was. Oceniajcie w komentarzach. :)

środa, 8 lipca 2015

Rozdział XXV- „Nowości ciąg dalszy”




Gdy dojechała do Szczyrku trwała akurat przerwa od treningów. Trenera zastałam w jednym z pokoi. Poinformował mnie, że zostało jedyne wolne miejsce w pokoju nr.10. Gdy otworzyłam drzwi, zobaczyłam czeszącą włosy Annę Werblińską. Byłam w szoku.
-Cześć.
-Dzień dobry- uśmiechnęłam się.
-Zajęłam już łóżko od okna więc zostało ci od ściany. Nie przeszkadza ci to?
-Nie. Dla mnie to nawet lepiej. Tak w ogóle to Daria jestem.
-Ania- uśmiechnęła się.
-Rozpakuj się a ja odpocznę.
Po południu zapoznanie z reszta kadry i mogłam przestudiować plan moich indywidualnych (przez 6 dni treningów), później miałam dołączyć do grupy. Tak jak przewidywałam: rano po śniadaniu (9-11) lekka siłownia, od 13-16 trening indywidualny z drugim trenerem, od 18-19 codzienna odnowa biologiczna. I tak przez 6 dni. Później grafik był jeszcze bardziej napięty. Od 9-12 porządny wycisk na siłowni a od 13-17 wyczerpujący trening z drużyną. Przez pierwsze 6 dni treningów czułam jak moje mięsnie powracają  w tryb pracy i powoli przestawiają się na reprezentację. W kolejnych dniach każdego wieczoru niemiałam siły na nic. Tylko wrócić do pokoju, wziąć prysznic i spać. Ania i reszta zawodniczek wspierały mnie i Wikę. Codzienna rozmowa z Tomkiem pomagała mi uspokoić tęsknotę.  Gdy nadszedł dzień pierwszego meczu siatkarzy, cały dzień byłam podniecona. Marzyłam o jak najszybszym zakończeniu treningu i przejściu do sali widowiskowej. Przed wejściem czekała nas miła niespodzianka:
-Dziewczyny ustawcie się w kolejkę. Malujemy twarze i dopiero idziemy kibicować- ogłosił statystyk.
Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Po umalowaniu twarzy miałyśmy jeszcze 10 minut do meczu na kilka pamiątkowych fotek. Gdy przyszła kolej na prezentacje drużyn, jak jeden mąż odśpiewałyśmy hymn. Mecz był ekscytujący. Francja to mocny przeciwnik. Po pierwszym secie na boisko wszedł Tomek. Z zapartym tchem śledziłam jego pierwszą akcję w biało-czerwonych barwach. Przesunięta krótka w wykonaniu Tomka i Fabiana, była rewelacyjna. Gdy piłka wpadła w boisko, aż podskoczyłam do góry. W momencie kiedy Francuzi wyszli na prowadzenie, zaczęliśmy jeszcze mocnej krzyczeć i dopingować. Chyba w całym budynku słychać było jednogłośne: „W górę serca, Polska wygra mecz” i „Polska biało-czerwoni”. Po pierwszych dwóch setach był remis. W trzecim i czwartym, kompletna dominacja Polski. Wygrany mecz 3-1  a MVP został… Michał Kubiak. Najchętniej poświętowalibyśmy jeszcze, ale jutro o 6 rano miałyśmy wylot do Rumunii. Pierwszy mecz miałyśmy rozegrać w hali Sports Hall w mieście Konstanca.
            Następnego dnia rano, gdy weszłyśmy na lotnisko, doznałyśmy lekkiego szoku. Była godzina 4 rano, większość ludzi o tej porze jeszcze śpi, a przed nami stało setki ludzi, ubranych w biało-czerwone koszulki. Uśmiech cisnął się na usta. Jedna z nich, dziewczyna ok. 15 lat napisała wierszyk:
„ Polskie siatkarki,
Są jak letnie ranki.
Bije od nich ambicja,
Która jest jak w broni amunicja.
Tobiasz, Wołosz, Piekarczyk, Boberek oraz Bełcik,
Skowrońska-Dolata, Kaliszuk, Balcerzak Smarzek, Kowalińska
Grają na tej samej pozycji co Zarośliska.
Atakują z wielką moc,
Lub kiwają sobie na pomoc.
Przyjmujących mamy tyle,
Że czoło przed nimi chylę.
Środkowe są bardzo potrzebne,
Zablokują, zaatakują ich punkty są liczebne.
Nasze libero to klasa światowa,
Są jak mieszanka wybuchowa.
Żadna z wymienionych tutaj zawodniczek,
Nie rzuca słów na watr jak doniczek.
Pomimo, że nie obiecują wygranych,
Wierzymy w ich występy doskonałe.”
Z uśmiechem na ustach i łezką w oku, serdecznie podziękowałyśmy tej dziewczynie. Kilka zdjęć i autografów i można było wyruszać w moją pierwszą podróż z reprezentacją. Gdy wsiadłam do samolotu, z zaskoczenia ucichałam. Na moim bilecie wyraźnie napisane było: „rząd 3 miejsce 10 klasa biznes”. Z tego wynikało, że siedzę z jakąś dziewczyną z dzieckiem. Jednak gdy ta się odwróciła, doznałam szoku:
- Paula? To ty masz dziecko?
-Mamusiu co to za pani?- zapytało ok. 4 letnie dziecko.
Paula. Tak to moja „jak mi się wydawało” najlepsza koleżanka. Myślałam, że mówimy sobie o wszystkim. Już teraz wiem dlaczego spotykałyśmy się na mieście i to w godzinach 8-14. A na jeden rok kontakt nam się urwał mimo prób nawiązania.
-Cześć. Ja ci to kiedyś wytłumaczę…- zaczęła.
-Nie teraz mi to wytłumaczysz.
Przez najbliższe minuty Paula opowiadała a ja z przerażeniem na nią patrzyła. Mój brat cioteczny –Maciek- zrobił jej dziecko i wyjechał do stanów. Nigdy niemiałam do niego zaufania ale teraz przegiął. Na Paulę też byłam zła. Zamiast przyjść do mnie i od razu wszystko powiedzieć to ona się wstydziła. Mały Michałek było to najsłodsze dziecko jakie widziałam. Podczas lądowania pożegnałam się z Paulą i Michałkiem obiecując, że po sezonie się spotkamy.
            Niecały tydzień treningów w hali i na siłowni i zagrałyśmy pierwszy mecz. Pierwszy set przyniósł mi pierwsze minuty na boisku. Nasze podstawowe atakujące Kasia Skowrońska-Dolata i Kasia Zarośliska miały za sobą trudny sezon co odbiło się na ich formie. W pierwszej szóstce wyszła ta druga, ponieważ pierwsza miała na dodatek drobny uraz. Przy wyniku 15-12 dla gospodyń trener zaryzykował i zmieniłam Kasię. W pierwszej akcji ze mną na boisku nawet piłki nie dotknęłam, ale kolejną rozpoczynałam zagrywką. Chwyciłam piłkę, skupiłam się na niej i ukierunkowałam zagrywkę i prawy narożnik.  Po uderzeniu byłam zdezorientowana. Sędziowie pokazali aut. A nasz trener był święcie przekonany, że boisko. Ja miałam mieszane uczucia ale jestem nauczona żeby zawsze pokazywać w takich akcjach radość. Tym razem okazała się słuszna. Cała piłka była w pomarańczowym polu. Jeszcze dwie wyrzucające zagrywki pomogły odrobić straty. Pierwszego seta, ku zdziwieniu kibiców, wygrałyśmy(25-23). Drugi zaczęłam od pierwszej piłki. Asia grała bardzo kombinacyjnie. Jeden z pajpów kompletnie zaskoczył Rumunki. Ku naszym, pozytywnym, zaskoczeniu wygrałyśmy 3-0. Lepszego debiutu sobie nie wyobrażałam. 
___________________________________________________________
Okropnie mi głupio. Przepraszam was z całego serca, ale brak weny spowodował taką przerwę. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu zagląda :) Komentujcie :)