piątek, 22 maja 2015

Rozdział XXI- „Wakacje coraz bliżej.”



            W mieszkaniu wskoczyłam w czarne, wygodne spodnie, czarne byty na lekkim koturnie i czerwoną bluzkę. Cały strój wykończyłam czarno-czerwonym makijażem i dodatkami, Tomek wskoczył w T- Shirt i wygodne spodnie. Gdy wyszłam z przebieralni, Tomka zamurowało:
Strój Darii i Tomka na imprezę.
-To co kochanie idziemy?- zapytałam.
-To jest niesprawiedliwie.
-Co?- zapytałam zdziwiona.
-To. Ty w co byś się nie ubrała wyglądasz bombowo. Jak ja przy tobie wyglądam?
-Tak jak zawsze. Mój, niezwykle przystojny Tomuś- odpowiedziałam i mocno go przytuliłam.
Po chwili oboje weszliśmy do klubu. Przed klubem spotkaliśmy Wronkę, Włodiego i Kłosika z Olą:
-Tomek, Daria, co wy lubi nie poznajecie?- krzykną Kłosik.
Odwróciliśmy się równocześnie:
- Część jak miło was widzieć- odpowiedziałam.
W tym momencie ktoś podszedł do mnie z tyłu i zasłonił mi oczy. Odwróciłam się i ujrzałam Wikę z Danielem, Gosie, Olę i Kasię. Szeroko się uśmiechnęłam witając dziewczyny.
- Miała przyjść jeszcze Oliwia, ale jutro musi stawić się o 8 w Warszawie i postanowiła odpocząć- wyjaśniła nam Kasia.
-Rozumiemy. To co idziemy do środka, czy będziemy tu marznąć?- zapytał Włodi?
-Oczywiście, że wchodzimy- odpowiedział Tomek.
W klubie była świetna atmosfera. DJ grał same przeboje z naszej, mojej, Tomka i reszty znajomych, ulubione listy. Bawiliśmy się przy takich przebojach jak: „Zawsze do celu”, „Zombi”, „Niepokonani”, „My słowianie”, „Kołysanka do nieznajomej” itd. Po upływie 2 godzin, zrzuciłam z nóg moje buty. Zabawom i śpiewom niebyło końca. Czuliśmy wzrok innych, ale byliśmy do tego przyzwyczajeni. Najwidoczniej spodobało się im, że znani w towarzystwie sportowym, zawodnicy odreagowują tak jak oni.  Pierwsza dłuższa impreza w takim towarzystwie. Bawiłam się wyśmienicie. Tańce, śpiewy, śmiechy trwały do czwartej nad ranem. Chłopaki już w tym tygodniu, dokładnie w środę, mieli 3 mecz finałowy. Ja i dziewczyny z mojego zespołu miałyśmy takie udogodnienie, że poniedziałek miałyśmy wolny i mogłyśmy lekko zaszaleć. Do domu wróciliśmy ok. 5. Zasnęłam niemal natychmiast. Następnego dnia rano poczułam, że wybory dnia wczorajszego, przynajmniej niektóre, były przereklamowane. Wstałam gdy tylko zauważyłam Tomka powiedziałam do niego:
-Kochanie! Ja cię dzisiaj słabiej widzę, za to bardzo dobrze słyszę.
- Siadaj na kanapie. Skocze do sklepu i kupię ci kefir- powiedział, chwycił kurtkę i wyszedł.
Poszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod zimny prysznic, który mnie obudził. Wyszłam po 2 minutach wyglądając ciut lepiej. Założyłam na siebie luźny T-shirt i legginsy. Usiadłam na kanapie i czekałam na Tomka z moim wybawieniem.
                        Z perspektywy Tomka:
            Gdy zobaczyłem Darie byłem lekko zdziwiony. Nie wypiła wczoraj dużo i pijana nie była. Ale najwidoczniej i po takiej ilości alkoholu miała kaca. Na klatce schodowej spotkałem nieco zaspanego Daniela, który przecierając oczy wyszedł z mieszkania:
-Siema, stary gdzie lecisz?
-Po kefir dla Wici- odpowiedział gdy mnie zobaczył.
-To idziemy razem- stwierdziłem z uśmiechem.
-Jak przyjaciółki, to przyjaciółki. Nawet kaca maja razem.
-Tu masz rację.
                        Z perspektywy Darii:
Siedziałam na kanapie w monecie gdy do mieszkania wszedł Tomek. Rzucił mi buteleczkę kefiru. Nienawidziłam kefiru, ale na kaca działa najlepiej. Wypiłam do dna i postanowiłam zrobić Tomkowi śniadanie, bo sama nie miałam ochoty na nic. Usmażyłam mu omleta z serem. Postawiłam na stole w jadalni i zawołałam Tomka, który właśnie pakował torbę na trening. Usiadłam naprzeciwko niego i powiedziałam stara śpiewkę, wypowiadana przez wszystkich na kacu:
-Następnym razem tyle nie pije.
-Kocie, tak się tylko mówi. A wczoraj zasłużyłaś na troszeczkę szaleństwa. Nie wypiłaś dużo. Na pocieszenie dodam, że Wika też na syndrom dnia wczorajszego- zaśmiał się.
-Marne pocieszenie- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Gdyby teraz zobaczył nas nasz trener, załamałby się. Ok. 17 czułam się dużo lepiej. Tomek był na treningu a ja zrobiłam kolację. Zjedliśmy posiłek i zasiedliśmy do statystyk i analiz przeciwników. Wiedziałam, że następne dni będą ciężkie. Tomek już w środę mógł zakończyć swój pierwszy sezon, w kadrze seniorów, w Bełchatowie. We wtorek każdy z nas w głowie miał tylko ciężką pracę. Ilość godzin spędzonych na właściwej hali ograniczył się na rzecz Rzeszowa. Po ich pierwszym treningu, weszłyśmy na rozgrzewkę. Łącznie we wtorek na ciężką pracę poświęciłyśmy ok. 10 godzin. Byłam zmęczona, ale zadowolona. W środę treningi były do 12, musiałam więc wstać po 6 żeby na 7 być na hali. Po 13 byłam w domu i przygotowałam sobie strój na mecz.  rozegrał piłkę do Mariusz, który zakończył mecz i cały sezon oby drużyn. Byłam wniebowzięta. Łzy płynęły strumieniami. Radość chłopaków była jeszcze większa, ale to normalne. Uściskałam Wikę i patrzyliśmy jak na szyjach chłopaków zawisają złote medale PlusLigi. Gdy ostatni z grających otrzymał krążek razem odśpiewaliśmy hymn zespołu. Nie wytrzymała z  wzruszenia, śpiewałam z łzami w oczach. Zaraz po tym Tomek podbiegł do mnie i wziął mnie na ręce. Byłam z niego dumna. Do domu wróciłam po północy. Tomek z chłopakami dłużej świętowali zwycięstwo. My miałyśmy przed sobą mecze w sobotę i niedzielę. Przez cała resztę tygodnia, wchodziłam na halę pierwsza a wychodziłam ostatnia. Tomek z Danielem wyjechali na zasłużone wakacje, więc mogłam całą dobę poświęcić siatkówce. Przez te kilka dni do soboty mój świat kręcił się wkoło hali i mojego mieszkania. Wiedziałam, że nie jesteśmy tak mocnym zespołem jak Chemik, ale chciałyśmy powalczyć. To nowe wyzwanie dla każdej z nas. Z tyłu głowy każda z nas marzyła o chociażby równej walce lub jednym wygranym meczu. Obecne Mistrzynie Polski siały postrach i respekt. W sobotę o 14:45 weszłyśmy do walki o Mistrzostwo Kraju. Dokładnie tego meczu nie pamiętam, ponieważ był tak zacięty, że większości udanych akcji nie  udało mi się na gorąco zapamiętać. Pamiętam ostatnie piłki każdego z… 5 setów. Ostatnia akcja była niesamowita a co najważniejsze wygrana… została w Bełchatowie. Byłam dumna. W niedzielę już nie było tak kolorowo. Przegrałyśmy 3-2. Od poniedziałku do czwartku ciężki trening a w piątek pojechałyśmy do Polic. Tak już toczyła się walka o medale.
Założyłam na siebie czarne trampki z białymi sznurówkami, szare dżinsy, biało-miętową bluzkę w paski i kilka drobiazgów.
Strój Darii na mecz.
Byłam gotowa przed 19, ale z Wiką umówiłam się na 19:20. Mecz zaczął się o 20. Pierwszy set szedł jak po grudzie, mnóstwo własnych błędów, przegrali 25:18. Jednak drugi i trzeci to zupełnie inna bajka. Wygrane do 17 i 23. Pobudziły chłopaków, ale nie na tyle mocno żeby wygrać czwartego seta. Ponownie go oddali tylko tym razem do 22. W tie-braeku wszystko mogło się zdarzyć. Szli łeb w łeb do wyniku 14:14. Emocje sięgały zenitu. Dobre przyjęcie i mieliśmy piłkę meczową. Jednak po tej akcji serce zamarło. Jeden z kibiców siedzących obok mnie zemdlał. Mecz przerwano, aby udzielić mu pomocy. Jak się później okazało, dostał zawału. Seta wznowiono po dwóch minutach. Chłopaki zmotywowani do przelania krwi na boisku, stali w polu. Na zagrywkę wszedł Andrzej. Flot łatwy do przyjęcia, ale atak niewykorzystany. Kontrę po swojej stronie mieli nasi chłopcy. Nikoś(Nikolas Uriarte)
_____________________________________________________________
Ten rozdział ciut krótszy i dlatego tak wcześnie. Mam nadzieja, że się wam spodoba. Zapraszam do Komentowania, ponieważ to naprawdę motywuje do dalszego pisania dla was. :)

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział XX- „ Czy to, aby na pewno prawda? „



We wtorek trener dał mi spokojny zestaw ćwiczeń, mimo moich protestów. W środę i czwartek trenowałam jak zawsze. W piątek po 14 przyjechały dziewczyny z łodzi. Trenowały do 16. My popołudniowy trening miałyśmy od 16:30 do 18:30.Wróciłam do domu ok. 20, bo byłam jeszcze u trenera. Oglądałam drugi półfinał między Atomówkami a Chemikiem. Większość kibiców spodziewała się tego meczu w finale, ale spotkali się już w półfinałach. W sobotę czekał nas 3 mecz półfinałowy. Nie ukrywałam, obawiałam się tego meczu. Łodzianki są mocnym zespołem, co zresztą pokazały w 1 meczu. W nocy z piątku na sobotę spałam dobrze, ale obudziłam się o 7. Wstałam i zrobiłam sobie kawę. Tomek, wraz z klubem, wczoraj wyjechał na drugi mecz finałowy do Rzeszowa. W pierwszym po ciężkiej walce wygrali 3-2. MVP został Facundo Conte. Siedziałam z kubkiem ciepłego napoju, na kanapie i przyswajałam taktykę. Ok. 9 zadzwonił Tomek:



-Mój ranny ptaszek już na nogach? Nie mów, że stresujesz się meczem.




-Nie no co ty. W poniedziałek Oliwia ma pierwszą chemie. Będzie na meczu. Co ja jej mam powiedzieć?




-Najlepiej to co masz w sercu i na myśli. Jadłaś cos?




-Jeszcze nie, zaraz zrobię sobie coś pożywnego.




-Odezwij się po meczu. Kocham cię.




-Ja ciebie też.




Gdy rozłączyłam się poszłam do kuchni gdzie zrobiłam śniadanie. Nasz mesz zaczynał się o 14:45, a chłopaków o 17. Po 11 spotkałyśmy się na „poranny” trening. Po 14 stawiłyśmy się gotowe do gry. W szatni przed meczem , odwiedziła nas Oliwia.:




-Dziewczyny! Trzymam za was kciuki. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym z wami zagrać.




-Wiemy- odpowiedziałyśmy.




Mecz zaczęła Iwona. Pierwszy set był ekstremalnie trudny. Wygrałyśmy my go: 28:30. Drugi przegrałyśmy 26:24. Trzeci set wygrałyśmy do 20. W czwartej patii przy stanie 23:23 serwowała Ola. Jeden as serwisowy i brakowało nam 1 punktu do wygranej. Druga zagrywka była lżejsza. Budowlanki spokojnie przygotowały akcje i atakowała jedna z nich. Trafiła bezpośrednio w … naszego trenera. Zmęczone wróciłyśmy do domów. We własnym salonie obejrzałam kolejny, wygrany, mecz skrzatów. Świetny, ale trudny jak zawsze na podpromiu. Byłam wniebowzięta, bo to właśnie mój chłopak został MVP. Duma mnie rozpierała a z moich oczu popłynął błękitny strumyk łez. Poszłam spać ok 23. Tomek do domu wrócił nad ranem. Wszedł tak cicho, że zobaczyłam go dopiero rano. Dałam mu całusa i skierowałam się do kuchni. Mecz miał zacząć się o 14. Po treningu przed meczem zadzwonił do mnie Tomek:




- Kochanie wyszłaś rano tak cicho. Kidy będziesz w domu?




-Za jakieś 10 minut. Ale tylko na kilka chwil, bo musze przed meczem protokoły przygotować.




-Dobrze czekam na ciebie kochanie- powiedział i się rozłączył.




Przebrałam się i skierowałam się w stronę domu. Do mieszkania weszłam ok. 11. W progu domu przywitał mnie Tomek:




-Jesteś. Siadaj, zrobiłem obiad.




-Już chwileczkę- odpowiedziałam i poszłam do sypialni po prezent. – To dla ciebie mój mistrzu.




-Dziękuję kochanie. Jaki śliczny- powiedział na widok breloczka.




-To co pysznego zrobiłeś? Pachnie cudownie.




-Twoje ulubiony naleśniki z serem i owocami leśnymi.




-Mój ty Okraso.




Po obiedzie spakowałam torbę i ruszyłam na mecz. Tomek przyszedł 30 minut przed pierwszym gwizdkiem. Wyjściowa szóstka prezentowała się tak: Wiktoria, Milena, Iwona, Gosia, Ewa. Kasia i ja. Pierwszy set przyprowadzał kibiców o łzy. Gra się w ogóle nie kleiła. Oddałyśmy sera do … 9. Na drugiego seta weszłam jeszcze bardziej zmotywowana. Był taki moment, że kończyłam każdą akcję, naszego zespołu, skutecznym atakiem. Później dołączyła do mnie: Ewa, Iwona i Milena. Drugi i trzeci ser wygrałyśmy 25:19. W czwartym przyprowadziłyśmy naszych kibiców o zawała serca. 4 piłki setowe dla Budowlanek, ale to my wykorzystałyśmy 1 piłkę meczową i wygrałyśmy cały mecz 3-1. W rywalizacji do 3 zwycięstw prowadziłyśmy 2-1. Statuetka  MVP powędrowała do … mnie. Byłam w szoku, ale dumna z siebie i dziewczyn. Gd wyszłam spod prysznica, czekał na mnie Tomek. Uścisnął i wycałował mnie serdecznie. W domu spędziłam miły wieczór w towarzystwie Tomka, Wiktorii i Daniela. Ok. 20 na moją pocztę mailową przyszły statystyki. Żadna z nas w ataku nie spadła poniżej 39%. Byłam zadowolona.




            Następnego dnia rano, po śniadaniu, poszłam na lekki trening. Mecz zaczął się o 14:45. Od pierwszego gwizdka widać było zadyszkę Budowlanek. Mimo tego, zwycięstwa tak szybko nie oddały. Pierwszego seta wygrałyśmy 29:27. Drugi, również na przewagi, wygrałyśmy 27:25. W trzecim secie przy wyniku 28:28 na zagrywkę weszła Wiktoria i „ustrzeliła” jedną z łodzianek. Drugim sersem na tyle uprzykrzyła im życie, że miałyśmy kontrę. Ostatnia piłkę w meczu, wbiłam na 6 metr. Byłam zdezorientowana. Cały sztab był zachwycony kibice również. Statuetkę MVP dostała… Wiktoria. Na świętowanie nie było dużo czasu, bo w finale, matko jak to pięknie brzmi, czekał już Chemik. Pierwsze mecze już w sobotę i niedziele u nas. Postanowiliśmy, że skoro do 21 mamy jeszcze 2 godziny, więc pójdziemy do domu, przebierzemy się i pójdziemy do klubu.   

___________________________________________________________

Kolejny rozdział. W tym tygodniu przekroczyliście 1000 wyświetleń. Dziękuje wam i zachęcam do komentowania, bo troszkę mało was udziela komentarza. Za współpracę dziękuje stronie Skra bogiem, a siatkówka nałogiem. Klikajcie Like bo to naprawdę fajna stronka :D https://www.facebook.com/pages/SKRA-bogiem-a-Siatk%C3%B3wka-na%C5%82ogiem/1390024004633443





środa, 6 maja 2015

Rozdział XIX- „ Tworzy się nowa historia „


Następnego dnia rano gotowe do boju, wstałyśmy na śniadanie. O 11 poszłyśmy na krótki trening w siłowni. Mecz zaczął się o 14:00. Pierwszy skład był troszkę inny, ze względu na kontuzję Izy,: Gosia, Magda, Kasia, Wiktoria, Iwona, Milena i ja. Pod koniec pierwszego seta za Milenę weszła Oliwia. Przyjęła zagrywkę w punkt i od Wiktorii dostałam idealną piłkę, którą wbiłam jako” siatkarskiego gwoździa”. Set po walce musiałyśmy oddać, zakończyła się wynikiem 25:23. Drugi był nasz, niestety bez Oliwi, do 22. W trzecim grała już Oliwia, wygrałyśmy do 23. Ale czwarty przegrałyśmy do 21. W tie-breaku nie miałyśmy szans. Zastałyśmy rozniesione, set zakończył się wynikiem 15:12, a cały mecz 3-2 dla Budowlanych Łódź. Marzyłam żeby wrócić teraz do hotelu i zresetować się przed jutrzejszym meczem. Jednak dziennikarze poprosili mnie, jako kapitana, o wywiad. Nie mogłam odmówić.
                                   Wywiad Darii:
Dziennikarz: Dziękuje, że zgodziłaś się na wywiad. Dlaczego przegrałyście ten mecz?
Daria: Trudno powiedzieć. Tak naprawdę to dla nas coś nowego, grać w półfinale. Budowlanki pokazały, że są bardziej, od nas, wytrzymałe psychicznie.
Dziennikarz: Co musicie poprawić przed jutrzejszym meczem?
Daria: Przez kilka godzin, fizycznie, nie da się nic poprawić, ale psychicznie trzeba się skupić tylko na tym co przed nami.
Dziennikarz: Myślę, że każdy kibic chce się tego dowiedzieć. Dlaczego Oliwia gra teraz tylko na zmiany?
Daria: To, że Oli gra na zmiany, jest decyzją jej i trenera. Myślę, że w najbliższym czasie dowiemy się o co chodzi.
Dziennikarz: Jeszcze raz, dziękuję za poświęcony mi czas. Powodzenia jutro.
Po skończonym wywiadzie wróciłam do szatni. Przed 19 byłyśmy w hotelu. W pokoju byłam, jak zawsze z Wiktorią. Po kolacji zawołał mnie trener:
-Jutro na konferencji prasowej, po meczu, Oliwia postanowiła zawiesić karierę.
-Rozumiem, a co ja mam zrobić?
-Wspierać ją na duchu.
-Ma się rozumieć. Mogę już iść do pokoju, bo pragnę odpocząć?
-Pewnie.
Wróciłam do pokoju. Gdy otworzyłam drzwi. Wiktoria rozmawiała przez telefon. Jak się później okazało był to Daniel. Jadł kolacje razem z Tomkiem. Pozdrawiali nas serdecznie. Zasnęłam przed 22. Rano poszłyśmy na lekki relaks na basenie. Mecz zaczął się o 13. tym razem Oliwia weszła w pierwszym składzie. Pierwsza szóstka , a w zasadzie siódemka, wyglądała tak: rozegranie: Wiktoria, przyjęcie: Oliwia i Milena, środek: Gosia i Ola, libero: Kasia i ja na ataku. W pierwszym secie grałyśmy jak wczoraj i przegrałyśmy do 23. W drugim i trzecim grałyśmy jak z nut, wygrałyśmy do 20 i 18. Czwarty był ekstremalnie ciężki. Do drugiej przerwy technicznej goniłyśmy, a później szłyśmy łeb w łeb. Przy stanie 26:26 na zagrywkę weszła Oliwia. Trafiła w sam narożnik i brakowało nam 1 punkt do wygrania meczu. Drugim serwisem nie ryzykowała. Budowlanki spokojnie przyjęły i przygotowały akcje. Stałam w pierwszej linii na prawym skrzydle. Skoczyłam w ciemno i pojedyncza czapą zakończyłam mecz. Statuetkę MVP, zasłużenie, dostała Oliwia. Była w wniebowzięta, ale najtrudniejszy moment dopiero był przed nią. Przebrałyśmy się i poszłyśmy na konferencję prasową. Gdy dziennikarze zadali już wszystkie swoje pytania, trener zaczął:
-Jedna z naszych zawodniczek, Oliwia, chciała coś ogłosić.
-Tak- zaczęłam Oli.- Z powodu… białaczki jestem zmuszona, na jakiś czas, zawiesić karierę.
Po tych słowach w oczach Oliwi pojawiły się łzy, a na językach dziennikarzy tysiące nowych pytań. Zmuszona byłam zainterweniować:
-Przepraszam bardzo, ale celem tej konferencji jest omówienie meczu, a nie dręczenie naszej koleżanki. Za jakiś czas Oliwia na pewno zgodzi się odpowiedzieć na kilka pytań.
Zabraliśmy rzeczy i wróciliśmy do hotelu. Prze 17miałyśmy wyjechać więc poszłyśmy na 16 na obiad.  W menu były głównie owoce morza. Po pożywnym ale szybkim posiłku, wsiadłyśmy do autokaru i wróciliśmy do Bełchatowa. Przed klubem czekała na mnie Tomek;
-Daria- przytulił mnie.- Gratulacje kochanie. Co ty taka blada jesteś?
-Niedobrze mi jakoś. Chyba czymś się przytrułam. Wracajmy do domu. Proszę cię.
-Dobrze, a Wiktoria też jedzie z nami?.
-pewnie tak. A gdzie ona jest?
-Wiktoria!
-Tu jestem- wyszła cała blada z za autokaru.
-Dobrze się czujecie?- zapytał trener.- Wszystkie jesteście jakoś blade. Wracajcie do domów i odpocznijcie.
-Rozumiem.
Gdy weszłam do domu musiałam do toalety. Dolegliwości żołądkowe zepsuły romantyczny wieczór, jaki przygotował Tomek. Po chwili wyszłam  z łazienki.
-Zrobić ci coś do picia? Herbatę czy coś?- zapytał.
-Wolałabym jakbyś zaparzył mi miętę- odpowiedziałam i ponownie poszłam do toalety.
Całą noc „kursowałam” między salonem a łazienką. Przed północą posłałam Tomka spać, bo jutro mają trening i nie chciałam żeby był nieprzytomny. Trochę lepiej poczułam się ok. 6 rano. Weszłam pod ciepły prysznic aby zmyć z siebie ślady nocnego koszmaru. Gdy wyszłam zrobiłam sobie ciepłą herbatkę i usiadłam do stołu. W tym momencie ,po butelkę wody, do kuchni przyszedł Tomek.
-Kochanie jak się czujesz?
-Trochę lepiej, ale chyba idę się położyć- odpowiedziałam i próbowałam wstać.
Jednak zakręciło mi się w głowie i Tomek w ostatniej chwili złapał mnie. Kazał mi usiąść i zrobił mi kanapkę. Wypiłam parzoną miętę i zjadłam kanapkę. Po chwili Tomek wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Czułam się koszmarnie. Bezwładnie dałam się położyć do łóżka:
-Kochanie, za chwilkę wrócę do ciebie- powiedział
-Gdzie idziesz tak wcześnie?
-Niedaleko, odpoczywaj.
                                   Z perspektywy Tomka:
Czułam wyrzuty sumienia. Daria całą noc męczyła się a ja spałem. Postanowiłem, że zrekompensuję to jej jakoś. Najbliższa otwarta apteka była 10 minut piechotą. Poszedłem do niej i po skonsultowaniu z lekarzem Darii, kupiłem jej zalecone leki. Gdy wszedłem na klatkę schodową spotkałem Daniela:
-Stary co ty tak rano?
-Nawet nie pytaj. Daria cała noc spędziła w łazience, coś musiało jej zaszkodzić.
-Wice też coś zaszkodziło, ale jak napiła się mięty to lepiej się jej zrobiło. 
- Daria jest mocna fizycznie, ale grypę żołądkową albo zatrucie przechodzi koszmarnie. Ja lecę , co sama w mieszkaniu została, a spać poszła godzinę temu.
- Dobra, trzymaj się! Do później.
Pożegnałem się i wszedłem do mieszkania najciszej jak można,  żeby nie obudzić Darii. Zadzwoniłem do mamy Darii, prosząc ją o przepis na rósł, Pierwszy raz gotowałem według tego przepisu. Gdy skończyłem gotować rosół wybiła 9. Na 10 mieliśmy trening. Włożyłem do miseczki troszkę makaronu, zalałem rosołem i posypałem pietruszką. Postawiłem na tacy i już miałem zanieść to Darii, gdy do drzwi zapukała Wika:
-Cześć Tomuś. Jak się czuje Daria?
-Hej. Właśnie miałem jej rosół zanieść. Proszę wejdź.
Otworzyłem drzwi do sypialni i spokojnie obudziłem „mojego kotka”
-Misiu, zjedz troszkę rosołku. Od razu lepiej ci się zrobi.
-Dziękuję kochanie. Sam zrobiłeś?
-Tak, dlatego jak ci nie będzie smakował to powiedz.
-Pyszny.
- Masz gościa- powiedziałem, otworzyłem drzwi i wpuściłem Wikę.
                                   Z perspektywy Darii:
-Cześć kochana – przywitała się.
-Hej- odpowiedziała Daria, po czym wyszedłem.
                        Z perspektywy Darii:
-Jak ty się czujesz?
-Spoko, już dobrze. Jutro na trening pewnie przyjdę ale dzisiaj nie dam rady.
-Nawet bym cię nie puścił- wtrącił się Tomek.
-Wiem kochanie- odpowiedziałam kończąc jeść rosół.
-Ja lecę misiu, bo za 30 minut trening zaczynam. A ty nawet nie waż się ruszać z łóżka.
-Gdzież bym się ważyła. Uważaj na siebie.
Po chwili Tomek wyszedł a ja na spokojnie rozmawiałam z Wiką. PO 10 minutach Wiktoria poszła na trening. Postanowiłam, że zanim Tomek wróci z treningu ja lekko odeśpię noc. Obudziłam się przed 13. Tomuś zdążył już wrócić z treningu. „Wskoczyłam” w szlafrok i wyszłam z sypialni.
-Miałaś nie wstawać- odezwał się , gdy mnie zauważył.
Dochodząc do siebie, spędziliśmy miły wieczór.
 _____________________________________________________________________
Kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo czekaliście ale mało czasu bo szkoła i przygotowania do bierzmowania. Mam nadzieję, że wam się podoba  :) Komentujcie :)
P.S. Zachęcam do kliknięcia Like na stronce https://www.facebook.com/pages/Polscy-siatkarze-najlepsi-na-%C5%9Bwiecie-3/436440773179649 Jest świetna :)