niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział XXXIX – „Cud znad Wisły”




                        Kilka miesięcy później

Sezon klubowy dobiega końca. Po gorących zmaganiach po raz drugi zagramy z Chemikiem Police o Mistrzostwo Polski. Tym razem będzie to inny finał. W drużynie Mistrzyń Polic niema Gosi Glinki. Dwa mecze w fazie grupowej zakończyły się ogólnym remisem 1:1. U nas wygrałyśmy 3-2, w Szczecinie przegrałyśmy 2-3. Mecze pełne emocji. W rozgrywkach finałowych jest 2:2. Czeka nas ostatni decydujący mecz.
            Rodzice przenieśli Ewę do kliniki: „Budzik” Jest tam już prawie dwa miesiące. Rehabilitacja daje szansę, że jak się wybudzi to wróci do pełni życia. Odwiedzam ją raz, dwa razy w tygodniu.
            Dostałam powołanie do kadry narodowej, a Tomek zaczął rehabilitację, która przynosi efekty. Postanowiliśmy, że w tym roku gdy ja będę na reprezentacji Tomek wyjedzie do moich rodziców i tam spędzimy wakacje.

                        22.04. Sobota, Bełchatów.

            Gramy ostatni mecz w lidze. W szatni pełno skupienia. Powtarzamy taktykę, mobilizujemy się i wychodzimy na decydujący pojedynek. Gdy zaczął się mecz emocje zeszły. Grałyśmy jak najlepiej potrafimy. Ku naszemu zdziwieniu wygrałyśmy pierwszą i trzecia partie lecz kolejne należały do Chemika. Po raz kolejny Mistrzostwo Polski wymknęło nam się z rąk. Troszkę zawiedzione ale nadal szczęśliwe odbieramy medale i puchar. Podziękowaniom niebyło końca. Kibice dopisali. Byłam dumna z mojej drużyny. Doznałyśmy tylko 5 porażek w tym 4 z Mistrzyniami kraju ( raz przegrałyśmy z Atomem Treflem Sopot). Gdy weszłam do szatni postanowiłam, że zrobię drużynie pamiątkowe zdjęcie. Na moim telefonie wyświetliło się 32 nieodebrane połączenia od mamy. Oddzwoniłam bo to musiało być coś poważnego:
-Hej mamo. Coś się stało?
-Daria. Gratulacje od całej rodziny ale mam dla ciebie niespodziankę.
-Ty płaczesz?- dziewczyny z drużyny spoważniały.
-Ewa się obudziła- powiedziała i rozpłakała się ze szczęścia.
-Naprawdę? To cud- płakałam.- Przyjadę do was jeszcze dziś.
-Kochanie ale jest prawie 23. Nie wpuszczą cię do niej.
-No to jutro z samego rana. Uściskaj wszystkich ode mnie. Kocham cię. Pa.
-Pa córuś.
Rozłączyłam się i wybiegłam z szatni. Dziewczyny zestresowane wyszły z szatni. Na holu zobaczyłam Tomka od razu zaczęłam krzyczeć:
-Wybudziła się! Dała radę! Ewa się obudziła!
Wpadłam w jego objęcia i od razu się rozpłakałam. Podszedł do mnie trener:
-Daria, Az tak cię cieszy ten sukces? Miło nam.
-Panie trenerze, cieszy mnie drugie miejsce w lidze ale moja siostra się wybudziła i to mnie cieszy.
-To cudowanie. Kiedy do niej jedziesz?
-Pewnie w nocy pociągiem pojedziemy. W domu prześpię się kilka godzin i ruszam do Warszawy.
-Pozdrów Ewę i rodziców ode mnie.
-Dobrze.
W szatni przebrałam się i po konferencji prasowej wróciłam do domu. Spakowaliśmy torby i po kolacji poszliśmy spać. Wstaliśmy o 4:30 rano i poszliśmy na dworzec PKP.  O 5:15 mieliśmy pociąg do stolicy.  Wybraliśmy ten środek transportu, ponieważ niewyspani na drodze stwarzalibyśmy zagrożenie dla siebie i innych. W klinice byliśmy popołudniu. Gdy weszłam do Sali i zobaczyłam Ewkę, która patrzyła na mnie z oczami pełnymi łez i miłości wzruszyłam się.
-Cześć kochana- przytuliłam ją.- Jak się czujesz?
-Cześć. Dobrze. A gdzie mój przyszły szwagier?
-Przed salą. Później do ciebie wejdzie.
-Kiedy ślub? A w ogóle to jak z kadrą kiedy jedziesz do Szczyrku. O ile dobrze pamiętam to po majówce?
-Już ci mama powiedziała?
-Co ja?- wtrąciła się mama.- O czym jej powiedziałam?
-O zgrupowaniu.
-Daria, to nie rodzice. Ty mi to mówiłaś. Jak u mnie byłaś.
-Słyszałaś co mówiłam?
-Wszystko. Cieszę się, że mówiłaś do mnie o wszystkim. Dzięki temu wiem co i jak. To jak z tym ślubem?
-Wiesz to jeszcze do obgadania.
Po rozmowie z lekarzem postanowiliśmy, że gdy tylko Ewa poczuje się lepiej przeniesiemy ją do ośrodka rehabilitacyjnego. Niestety to kosztuje. Potrzebne są duże fundusze żeby Ewa wróciła do pełni życia. Zastanawiałam się jak można zdobyć tyle pieniędzy i wpadłam na genialny pomysł. Wystawiłam na licytację trzy zdobyte w OrlenLidze statuetki MVP. Cześć zarobionych  pieniędzy przelałam na specjalnie założone konto na rehabilitację Ewy. Gdy wyjeżdżałam na kadrę było mi ciężko. Rozstania są ciężkie. Z łzami w oczach wsiadałam do samochodu. Gdy dojechałam do Szczyrku zadzwonił mój telefon.
-Słucham.
-Witam Pani Dario.
-Dzień dobry, kto mówi?
-Henryk Mierzejewski z fundacji: „Razem ku sprawności”
-Aha.
-Dzwonię do Pani, ponieważ chcemy zorganizować charytatywny turniej siatkówki.
-I chcą państwo żebym przekonała władze klubu do  udziału.
-Nie tylko.
-A co jeszcze?
-Wpłaca pani regularnie okrągła sumę pieniędzy na rzecz naszej fundacji.
-No tak. Wspieram państwa, ponieważ macie bardzo dobrych specjalistów i wysoki poziom rehabilitacji- nie rozumiałam o co chodzi panu Henrykowi, znamy się od trzech lat a mówi jak do petenta.
-Chcemy odwdzięczyć się za Pani hojność i zorganizować turniej z udziałem czterech drużyn na rzecz Pani siostry- gdy to usłyszałam zamurowało mnie.
-Naprawdę?- zapytałam łamiącym się głosem.
-Tak.
-Ja…. Ja nie wiem co powiedzieć.
-Nic nie trzeba mówić.
-Ja…. Dziękuję- powiedziałam płacząc.
-Do usłyszenia.
-Do widzenia.
Rozłączyłam się i usiadłam z wrażenia. Schowałam telefon do torby i płakałam ze szczęścia. Podeszła do mnie Ania Werblińska.
-Daria, stało się coś?
-Tak. Fundacja zorganizuje turniej charytatywny wspierający rehabilitację mojej siostry.
-To cudownie- uśmiechnęła się. – A teraz choć się zameldować i idziemy na trening.
            Po dwutygodniowym zgrupowaniu pojechałyśmy na mecze World Grand Prix. Tam zmierzyłyśmy się z Serbkami, Chinkami i Kanadyjkami. Wygrałyśmy  z Chinkami i Kanadyjkami. Było całkiem dobrze po trzech pierwszych meczach miałyśmy 7 punktów. Byłyśmy 2. Punkt za Serbkami.
            Po niespodziewanym podium w World Grand Prix w genialnych humorach wróciłyśmy do kraju. Na lotnisku czekali na nas fani siatkówki i dziennikarze. Ci pierwsi zawsze miło widziani. Ci drudzy również chociaż czasem bardzo nachalni. Wywiady i wywiady. W ciągu jednego weekendu znalazłyśmy się na ustach wszystkich. Mnie przypadła przyjemność rozmowy z nowym reporterem Polsatu Sport.
-Dzień dobry, mogę prosić o wywiad?- usłyszałam za plecami.
-Jas..ne….. Kuba?
-Daria, cześć.
-Cześć, to jak najpierw wywiad potem pogadanka, jak starczy czasu.
-Spoko.

                        Wywiad:
-Witam państwa prosto z lotniska Chopina. Moim gościem jest Daria Balcerzak atakująca srebrnych medalistek World Grand Prix. Witam.
-Witam.
-Kolejny sukces w reprezentacji. Jak to jest po raz kolejny stanąć na podium?
-Miło, nawet bardzo. To wielki sukces.
-Stałaś się pierwszą atakującą reprezentacji w zaledwie drugim sezonie w kadrze seniorek. To niemałe zaskoczenie dla kibiców.
-Nie tylko dla kibiców- zaśmiałam się.- Jestem teraz w dobrej dyspozycji i chyba to decyduje.
-Tak twoja forma jest na wysokim poziomie. Mimo młodego wieku jesteś bardzo dobrze wyszkolona.
-To zasługa moich trenerów na przestrzeni kilku lat.
-Jakie plany na dalszy czas sezonu?
-Nie zdołałyśmy awansować na igrzyska i teraz tak naprawdę to jakieś małe turnieje.
-Tak pamiętam jak rozpaczałyście po tym jak przegrałyście jeden mecz i nie dałyście rady awansować.
-Przykro było patrzeć jak po genialnych meczach przegrywamy mecz ten najważniejszy to była tragedia. Ale taki jest sport. Teraz stawiamy sobie kolejne cele.
-Nie grałaś na turnieju kwalifikacyjnym z przyczyn zdrowotnych. Jak przeżywałaś turniej?
-Okropnie. Każdy mecz to nowy stres. Uśmiech i euforia po wygranych meczach płacz i rozpacz po przegranym. Zdecydowanie spokojniej jest na boisku niż przed telewizorem.
-Wspomina o tym każdy sportowiec. Jak myślisz wygrałybyście gdybyś grała?
-Nie wiem. Niektóre decyzje podjęłabym inne ale gra cała drużyna i to że nie awansowałyśmy do IO zależało od niuansów. Nie ma co rozpaczać nad rozlanym mlekiem. Nie jedziemy i tyle.
-Teraz jakieś wakacje w egzotycznym kraju?
-Nie, spędzę czas z rodziną.
-W takim razie miłego wypoczynku.
-Dziękuję. Moim i Państwa gościem była Daria Balcerzak, atakująca reprezentacji Polski. Dziękuję.
-Dziękuję.
            Po przyprowadzeniu wywiadu udało mmi się porozmawiać z Kubą. Jest to mój kolega z lat szkolnych. Razem chodziliśmy do podstawówki i gimnazjum. Kuba kiedyś też uprawiał sport ale swoją przyszłość związał z dziennikarstwem. Miło nam się razem gawędziło ale czas naglił.
            Na lotnisku byliśmy o 10:05 a już na 13:00 miałyśmy oficjalną konferencję prasową po turnieju. Pytaniom i gratulacjom nie było końca. Do domu w Bełchatowie dojechałam na 20. Czekał na mnie Tomek. Otworzyłam drzwi od mieszkania i gdy tylko zobaczyłam mojego narzeczonego rzuciłam mu się na szyję:
-Tak się za tobą stęskniłam.
-Ja za tobą też.
            Spędziliśmy miły wieczór w radosnej atmosferze przy dobrym białym winie…..

_______________________________________________________________________
Poprzedni post zanotował prawie 900 wyświetleń. Dziękuję wam za to i liczę, że ten rozdział również wam się spodoba :) Proszę o komentowanie bo to dodatkowa motywacja.